Uważnie obserwowałem jej ruchy nad talią kart. Powoli je przesuwała, odwracała, czasem się na chwilę zatrzymywała, mając przy tym niewyraźny grymas. Po kilku minutach obserwacji dziewczyna z wielkim zaskoczeniem spojrzała na mnie, mówiąc przy tym, co w nich zobaczyła. Zaskoczyło mnie to. Siedziałem w bezruchu, próbując zebrać myśli. Kolejne ciało? Czyli to seryjne zabójstwa. Może to tylko przypadek? Nie, nie ma takiej mowy, to nie może być niefortunne zdarzenie i to jeszcze w tak krótkim odstępie czasowym. Przeczesałem włosy dłonią, odwracając głowę w stronę biurka dziewczyny. Panowała na nim czystość, czego nie mógłbym powiedzieć o swoich myślach. Przymknąłem powieki, odrywając się przy tym od świata rzeczywistego. Przede mną pojawił się obraz nieboszczyka, którego wczoraj ujrzeliśmy. Był brutalnie zmasakrowany, to na pewno nie jest przypadek, a pomysł jakiegoś psychopaty. Otworzyłem delikatnie oczy i kątem oka spojrzałem w kierunku Rose, która nadal badała karty. Czyżby myślała nad pomyłką? Zapewne, gdyż miała taki wyraz twarzy. Chciała, by to nie było prawdą. Westchnąłem cicho, po czym oparłem się wygodniej o ramę krzesła.
- To nie może być przypadkowe... -powiedziałem w końcu, tym samym zwracając na siebie jej uwagę.
- Co? -szepnęła, próbując złapać swoim spojrzeniem moje. W końcu je połączyliśmy.
- Pomyśl, w tak krótkim czasie dwa zabójstwa? -odpowiedziałem, mając lekko zachrypnięty głos, szybko jednak odkaszlnąłem. Przez moment siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu pochyliłem się w jej kierunku, łącząc przy tym palce dłoni -Możesz wyczytać z kart, gdzie to się zdarzyło?
Dziewczyna na moje polecenie delikatnie się wzdrygnęła, lecz po chwili zwróciła głowę w kierunku tarota, szukając odpowiedzi na moje pytanie. Cierpliwie czekałem na nawet najmniejszy jej ruch. Przełknąłem nerwowo ślinę, a wtedy Rose skinęła twierdząco głową. Wyglądała na przerażoną, ale to pewnie mi się przewidziało, dlatego szybko odgoniłem tę myśl.
- Jesteś w stanie określić dokładne położenie? -dopytałem.
- Niestety nie, ale wiem, że ciało leży przy kanale wodnym -gdy to powiedziała, próbowałem przypomnieć sobie, gdzie ten kanał się znajduje.
- Niedaleko nas -wyszeptałem, zasłaniając sobie dłońmi usta.
W tym momencie przeszedł mnie dreszcz. Teraz już byłem pewny, poprzednie zdarzenie nie było pojedynczym incydentem, a wprowadzeniem do jakieś chorej zabawy. Zacisnąłem zęby, kołysząc przy tym delikatnie swoim ciałem.
- Vogel? -usłyszałem jej głos, dzięki któremu podjąłem decyzję -W porządku?
Mój wzrok zawisł na jej zakłopotanej twarzy, a właściwie na wąsko ściśniętych ustach, tak jakby bała się powiedzieć coś jeszcze. Gwałtownie wstałem z miejsca, po czym zacząłem krążyć przed stolikiem, na którym to Rose dokonała dla mnie czegoś niemożliwego. Po kilku sekundach stanąłem do niej tyłem i zwracając głowę przez ramię, powiedziałem:
- Musimy to zbadać, nie możemy pozwolić, by to się przeniosło na kogoś jeszcze -moja wypowiedź była szorstka, bez emocji, przez co i ja się w sumie zaskoczyłem.
- Oszalałeś?! -dziewczyna stanęła naprzeciw mnie, podpierając się o stolik -Vogel, to nie są przelewki, co jak ktoś nas znajdzie? Co, jeżeli wszystko spadnie na nas?
- Lepiej na nas, niż kogoś innego -wtrąciłem się jej, odwracając się przodem -Rozumiem twój brak przekonania, ale sądzę, że gdy zobaczyliśmy te pierwsze ciało, zostaliśmy wprowadzeni do gry, jeżeli wiesz, o co mi chodzi -wzruszyłem ramionami, opierając się tyłem o szafę.
- Nie, nie rozumiem -pokręciła głową -To jest zbyt niebezpieczne, nie możemy się w to wtrącać, co jeżeli...
- A jednak czekałaś na mnie, by móc coś wyczytać z kart -ponownie się wtrąciłem, tym razem powodując u dziewczyny coś na wzór zszokowania.
To, co mówiła, to o niebezpieczeństwie, było prawda, ale moje słowa także nią są. Gdyby ją ta sprawa nie interesowała, to by o niej zapomniała, a nie szukała odpowiedzi. Rose zwiesiła głowę, zasłaniając się włosami. Myślała. Postanowiłem zrobić to samo. Skrzyżowałem ręce i przechyliłem głowę delikatnie do przodu, zamykając przy tym oczy. Czy to, co robimy, jest w ogóle dobre? Oczywiście, że nie. Może Rose nie podziela mojego zdania, ale ja nie mogę pozwolić, by ktoś stąd został skrzywdzony. Obydwa zabójstwa są niebezpiecznie blisko naszej lokacji, a to może oznaczać trzy rzeczy. Po pierwsze -ktoś chciał zrobić to w ukryciu, lecz jakimś cudem nie wiedział, że znajduje się tu cyrk. Po drugie -dobrze wiedział, że jesteśmy tu rozbici, a żeby tylko podejrzenia nie padły na niego, zrobił to właśnie tutaj, próbując wplątać w to cyrk. I co najgorsze, trzecia opcja, która mi się nasunęła, a była to zaplanowana akcja na nasze społeczeństwo. Ostatnia opcja jest najmniej prawdopodobną, ale może się zdarzyć. Nie wiadomo przecież, co takiemu człowiekowi może siedzieć w głowie. Jeżeli jednak trzeci wybór miałby się spełnić, lepiej się zabezpieczyć i po prostu szukać wskazówek, o ile takie w ogóle istnieją.
- ...hej no, słyszysz mnie? -od rozmyśleń oderwał mnie głos dziewczyny.
Otwierając oczy, spostrzegłem, że stoi tuż przede mną, wpatrując się w moją twarz. Cofnąłem przez to głowę, próbując zachować jakąś przestrzeń.
- Co jest? -zapytałem, powstrzymując się z trudem od jąkania. Na jej twarzy powstał niewielki grymas, do którego dodała wyprostowaną pozę i skrzyżowane ze sobą ręce. Wyglądała, jakby się obraziła. -Przepraszam, zamyśliłem się -złapałem się za tył głowy, delikatnie ją masując. Ta westchnęła zrezygnowanie i spojrzała w kierunku kart.
<Rose?> przepraszam za czas i jakoś : D