Miałem dużo na głowie i nagle miałem jeszcze więcej, gdy moja dwójka rudzielców z powrotem zawitała w namiocie. Ten zaczyna krwawić, drugi po chwili płakać... A można pomyśleć, że była taka cisza i spokój, nie? Jednak co to by było za życie, gdyby tak ciągle było? Za długo żyje w chaosie, żeby móc to sobie w ogóle wyobrazić.
Oderwany od pracy na szczęście dość sprawnie uspokoiłem markotnego już synka. Wiedziałem, że Lennie sobie już sam poradzi (w końcu jest dorosły), dlatego Yuki był moim priorytetem do ogarnięcia. Musiałem położyć spać moje małe i na razie marudne słoneczko. W końcu tatuś już na spacerku go nakarmił, to w domu przyszedł czas na drzemkę. Kładąc go do kołyski, miałem tylko nadzieję, że się nie obudzi, gdy znowu usiądę za maszyną. Był to dość stary grat i chcąc nie chcąc trochę hałasował.
- Jak nos? - spytałem, odwracając się od łóżeczka dziecka. Lennie zdążył w tym czasie już znaleźć chusteczki i tak jak podejrzewałem: kryzys został zażegnany.
- Bywało lepiej. - wymruczał. - Trochę boli.
- Na pewno zaraz przestanie. Nie przejmuj się. - zapewniłem go, wracając już za biurko. Musiałem jeszcze zrobić parę rzeczy za nim w ogóle pomyśle o jakiejś przerwie. Miałem przynajmniej nadzieję, że wyrobię się przed obiadem, ale czas w tej kwestii nie był mi za bardzo przychylny, jak i cały nawał roboty. - A jak w ogóle było? - zacząłem temat, zaczynając również zdejmować nić z maszyny. Nie dość, że musiałem znaleźć inną, to jeszcze zmienić igłę. Lennie w tym czasie jeszcze do mnie podszedł, opierając się o biurko. - Yuki był grzeczny?
Na ostatnie pytanie odpowiedział mi skinieniem głowy.
- Spotkaliśmy Vivi'ego. - dodał jeszcze, co nie za bardzo mi się spodobało. Chcąc nie chcąc nie przepadałem za nim, a fakt, że był lekarzem, jeszcze bardziej mnie odpychał. Do tego jak zauważyłem nie za bardzo przepadał za Yukim.
- Z Robinem? - spytałem, mając nadzieję, że przynajmniej ten miły chłopaczek wciąż był razem z nim.
- Był sam. - odpowiedział niezbyt zadowolonym tonem. Jak mogę się spodziewać, nie przeprowadzili za przyjemnej rozmowy. Odkąd w ogóle się poznali, to właśnie tak to wyglądało. Nie da się policzyć, ile razy Lennie chciał mu z czystej niechęci i jego irytujących tekstów przyłożyć w twarz. Wolałem już nie wnikać w szczegóły ich rozmowy, dlatego tylko skinąłem głową, odkładając nić na bok.
- Widziałeś gdzieś moje igły do maszyny? - spytałem, szukając ich wzrokiem z westchnieniem.
- Nie. - również wtedy się rozejrzał. - A po co ci?
- Bo ta jest za cienka i może mi się złamać na tym materiale. - wyjaśniłem, wstając z miejsca, jednocześnie nurkując pod biurko. - Dosłownie przed chwilą je wyciągałem, a teraz je normalnie gdzieś wsiąkło.
- Tutaj są. - usłyszałem nagle nad sobą obwieszczenie Lenniego.
- To świetnie. - już uradowany chciałem się podnieść, lecz pierwsze co zrobiłem, to oczywiście walnąłem z całej pety głową o biurko. Naprawdę nie wiem, jakim trzeba być bezmyślnym debilem, żeby zrobić coś takiego. - Cholera jasna. - wymruczałem, momentalnie łapiąc się za głowę. Przynajmniej Yuki się nie obudził, ale i tak bez większego dramatyzowania szybko wykaraskałem się spod biurka, a Lennie wtedy pomógł mi wstać.
- Musisz uważać niezdaro. - oznajmił, stroskanym tonem, a ja pomimo bólu, parsknąłem śmiechem.
- Daj mi te igły po prostu. - odpowiedziałem, jedną ręką masując sobie głowę, a drugą wyciągając po moją znalezioną się już zgubę. Lennie od razu mi je oddał, przy okazji dość czujnie mi się przyglądając. - No co? - spytałem, zauważając to. - Nic mi nie będzie przecież...
- Wiem, ale... - zaczął i przerwał na chwilę. - Nie jesteś tym drugim? - spytał, dość zaskoczony, a ja w sumie nie wiedziałem, jak na to zareagować.
- Ehm... Może nie uderzyłem się aż tak mocno? - zaproponowałem zmieszany, kładąc po sobie uszy, a on wzruszył ramionami.
- Może. - odpowiedział. - Chociaż myślałem, że to tak działa bez względu na siłę. - dodał jeszcze, a potem zamilkł, ewidentnie zaczynając się nad czymś zastanawiać. Pewnie nad tym, a ja po prostu nie przejmując się, usiadłem znów za maszyną.
- A może już mi przeszło? - rzuciłem, bo mimo wszystko ten temat skoro już się zaczął, to nie mógł zostać tak urwany i zapomniany. - W końcu... W sumie już długo nie było takich akcji...? - w zasadzie sam nie byłem pewny, co mówię. To było dla mnie dość niezręczne i raczej nigdy nie będę umiał o tym normalnie rozmawiać. W końcu to jest szalone...
Jedno ciało i dwie różne historie.
- Nie wiem, czy rozdwojenie jaźni tak o sobie przechodzi. - odpowiedział, odchodząc ode mnie i siadając w spokoju na łóżku. Słysząc to, tylko spuściłem wzrok, spoglądając już na maszynę. Otworzyłem usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale finalnie zrezygnowałem i zacząłem już grzebać przy igle. Zapadła cisza... Dość ciężka i sztywna, ale starałem się na to nie zwracać większej uwagi. Myślałem: hej, czas najwyższy zmienić temat, ale wyszło, jak wyszło...
- Myślisz, że Yuki też to będzie mieć? - spojrzałem wtedy na Lenniego i w zasadzie nie wiedziałem, jakiej odpowiedzi oczekiwałem. To wszystko było takim wielkim tabu, odkąd się poznaliśmy...
- Nieee. - odpowiedział, lekko się uśmiechając. - A nawet jeśli, to przecież to nic takiego. - machnął ręką, lekceważąco. Nie byłem pewny, w jakim stopniu była to szczera reakcja, ale mi szczerze ulżyło i nie zastanawiałem się nad tym.
- Serio? To okej. - od razu odpowiedziałem z uśmiechem, skupiając się już na pracy.
- Ale nie sądzę, żeby tak było... - pociągnął dalej temat, przeczesując włosy palcami. - Z nami będzie szczęśliwy cały czas. - zareagowałem na to stwierdzenie dość gorzkim śmiechem. Szczęście jest czymś tak bardzo ulotnym...
- Masz rację. - przyznałem, choć i tak gdzieś w głowie miałem pewne obiekcje. Jednak to oczywiste, że w życiu nie pozwolę, aby nasz mały aniołek czuł się źle.
***
Jedyne, co miałem w głowie podczas wieczoru, to położenie Yukiego spać. Bawił się cały biały dzień i pomimo drzemek, a teraz mi strasznie marudził. O ile nieudolne gaworzenie, połączone z płaczem o nie wiadomo co się do tego zalicza. Batalia, którą przeprowadziłem, starając się go uspokoić, jest nie do opisania. Ja i Lennie przez bitą godzinę wręcz stawaliśmy na głowach, żeby go jakoś uspokoić. Jednak koniec z końców kolorowa książeczka z bajkami uratowała nam tyłki. Yuki przy niej szybko się wyciszył i co najważniejsze przestał płakać, a gdy w końcu usnął i położyłem go spać, czułem się jak w siódmym niebie. Wtedy już padłem na łóżko, tuż koło Lenniego, wzdychając z ogromną ulgą. Dzieci to nie jest taka prosta sprawa, jak się może wydawać.
- W końcu... - wymruczałem, zakładając ręce za głową i zamykając oczy.
- Racja. - usłyszałem w odpowiedzi, po której nastąpiła chwila ciszy. Leżeliśmy po prostu koło siebie, a nie było jeszcze aż tak późno, żeby się kłaść. Aż zacząłem się zastanawiać czy czasem nie mam jeszcze czegoś do roboty. W końcu nie ma, co tracić czasu.
- Ej, a... - zaczął Lennie, odwracający się w moją stronę. - Może gdzieś wyjdziemy? - pech chciał, że gdy akurat się spytał, to Yuki zaczął się wiercić w swojej kołysce. Wtedy tylko otworzyłem oczy, z małą niechęcią wiedząc, że zaraz będę musiał do kogoś wstać. Lennie lekko się nade mną nachylał, wyczekując odpowiedzi. Nawet nie zdążyłem się zastanowić, a co dopiero zdecydować, bo nasz synek już zaczął coś przejęty gaworzyć. Jeszcze chwila i możliwe, że zamieni się to w płacz.
- Mam randkę z Yukim. - oznajmiłem, wzruszając przy tym ramionami, po czym westchnąłem, szykując się do wstania po tego płaczliwego kawalera.
(Lennie~? Wybacz XDD)