Nie do końca trzeźwo myślałem w takim stresowych i niebezpiecznych sytuacjach. Gdy jeden wróg został unieszkodliwiony, pobiegłem do Pika, aby go zawiadomić i prosić o pomoc, nie myśląc o tym, że zostawiając chłopca samego, narażam go na kolejnych przeciwników. Niestety zdałem sobie z tego sprawę, gdy znalazłem się już w namiocie Pika. Mężczyzna spał, a moje nagłe przybycie nie tyle go obudziło, co zdenerwowało. Był to kolejny raz z nielicznych momentów w moim życiu, w którym to ja komuś ostro przerwałem i przejąłem głos. Do szefa cyrku szybko doszła powaga sytuacji. Pytając, gdzie Doll i odpowiadając mu, że w namiocie, Pik nazwał mnie kretynem, każąc mi szybko do niego wracać.
- Może być ich więcej, myśl o takich rzeczach – zbesztany wyszedłem z namiotu i pobiegłem w kierunku swojego namiotu, w którym zostawiłem młodego.
W moim kierunku zbliżała się postać. Uciekała, ale śliskie błoto nie pozwalało jej w pełni się rozpędzić. Gdy tajemnicza postać była wystarczająco blisko, aby jej twarz oświetlił blask lampy, ujrzałem Doll’a. Jego przerażona twarz mnie nie zauważyła i gdy tylko go zatrzymałem, zaczął się wyrywać.
- To tylko ja, Doll, spokojnie. To ja, Ozyrys – mówiłem do niego, aż spojrzał mi w oczy i przestał się szamotać.
- Oni tu są. Oni tu są – mówił wręcz płaczliwym głosem. Przycisnąłem go do siebie, był to odruch bezwarunkowy, jakbym podświadomie nie chciał go nikogo oddać. W tym samym czasie Pik wyszedł ze swojego namiotu i podszedł do nas.
- Zabierz go do głównego namiotu i ukryj. Niech nie wychodzi, dopóki nie pozwolę – polecił, nie zdradzając niczego więcej. Pokiwałem głową i gdy mężczyzna ruszył w swoim kierunku, ja przykucnąłem, aby móc spojrzeć chłopcowi w twarz.
- Nie bój się, Pik zaraz coś wymyśli, a my się schowamy – wyjaśniłem. Doll pokiwał głową. W jego oczach widziałem strach, był cały umorusany w błocie, jakby się po nim tarzał. Nie chciałem go na razie pytać, co się stało podczas mojej nieobecności, dlatego tylko chwyciłem go za rękę i pobiegłem z nim do namiotu.
Na miejscu panowała ciemność i cisza. Szczekanie psa w oddali, które było słyszalne na zewnątrz, teraz zniknęło. Wejście do namiotu wyglądało jak wielka smocza jama i gdyby nie dzieciak, raczej bym nie wszedł do środka. Wyciągnąłem rękę z zapalniczką przed siebie, odpaliłem ją i przeniosłem płomień na dłoń. Jeśli nic się nie stanie, na pewno sobie poradzę z małym płomyczkiem, który niewiele oświetlał. Weszliśmy głębiej w ciemność, którą rozpraszał ogień. Musieliśmy się gdzieś skryć. Nie znałem planu Głowy Cyrku, ale nie było mi z tym źle. Chciałem tylko znaleźć jakiś schron, by móc bezpiecznie przeczekać razem z Dollem tą cała sytuację.
Oboje stwierdziliśmy, że najlepszą kryjówkę można znaleźć na zapleczu, z tyłu namiotu, gdzie są przechowywane wszystkie przedmioty, potrzebne cyrkowcom do ich sztuczek. Pomimo tego, że wszystkie rzeczy miały swoje miejsce, było to pomieszczenie zagracone. Znaleźliśmy dla Dolla kryjówkę w dużej skrzyni. Wyciągnęliśmy z niej różne akcesoria i odkładając je na bok, chłopiec położył się bokiem w pudle.
- Obiecujesz, że przyjdziesz po mnie? – zapytał cichym głosikiem.
- Oczywiście – posłałem mu ciepły uśmiech i pogłaskałem po włosach. Wyglądał tak bezbronnie w tej pozycji. – I pamiętaj, nie wychodź z niej sam, nie ważne co by się działo, dobrze? – pokiwał głową. – To będzie tylko chwila – zapewniłem go, po czym powoli zamknąłem skrzynie, patrząc jeszcze mu w przestraszone oczy. „Będzie dobrze, będzie dobrze”, zapewniałem w myślach samego siebie.
Usłyszałem strzał. Był to stłumiony odgłos, musiał oddalić w oddali. Całe moje ciało drgnęło.
- Ozyrys… - zaraz usłyszałem drugi dźwięk, cichy i piskliwy. Otworzyłem wieko skrzyni.
- Spokojnie, są daleko – wyszeptałem chłopcu, po czym ponownie je przymknąłem. Wstałem i skierowałem się w kierunku wyjścia, by sprawdzić, co się działo. Długo stałem na zewnątrz, starając się dostrzec cokolwiek w mroku, który obejmował całe miejsce. Gdy zacząłem się trząść z zimna, w mieście rozległo się wycie syren policyjnych. Czyli to był plan Pika.
- Ty – spojrzałem w bok. Ciemność nie pozwoliła mi dostrzec twarzy jegomościa, ale jego sylwetka wskazywała na to, że coś, co trzymał w dłoni, było skierowane w moją stronę. Uniosłem powoli dłonie do góry. Syreny policyjne były już niedaleko.
- Opuść broń – za nim pokazał się Pik. Mężczyzna odwrócił głową i odsunął się na bok, by móc obserwować nas obojga. – Policja już tu jest.
- To niczego nie zmieni. Chłopak i tak wróci do rezydencji.
- Skąd taka pewność? – zapytałem, a on się zaśmiał.
- Bo tam jest jego miejsce. Nie zdołacie go tu zatrzymać. Jest nieletni, a prawnie należy do mojego Pana – gdy dźwięk wozów policyjnych był już blisko, a my z Pikiem spojrzeliśmy w kierunku, z którego on dochodził, mężczyzna zaczął uciekać. Gdy chciałem już coś zrobić, Pik mnie ubiegł. Okazało się, że był posiadaczem strzałek usypiających i po chwili jedna z nich wbiła się w ciało mężczyzny. Gdy mój umysł starał się zrozumieć, że Pik ma więcej tajemnic, niż ktokolwiek z nas sądził, mężczyzna podszedł do mnie.
- On ma racje – wozy policyjne pojawiły się na terenie cyrku. Patrzyliśmy jak z dwóch samochodów wychodzi czterech ludzi. – Prawnie mogą go stąd zabrać nawet siłą, jeśli jego opiekun zgłosi tą sprawę, a pewnie wkrótce to zrobi. Jeśli Doll chce tu zostać, musisz go ukryć.
<Doll?>