Kiedy wyższy chłopak w końcu powrócił na platformę, Chińczyk nabrał powietrza w płuca. Zrozumiał, że przestał oddychać wtedy, kiedy jego towarzysz robił mu pokaz na trapezie. Zaraz się otrząsnął i próbował pokazać, że nie zrobiło to na nim AŻ tak wielkiego wrażenia, jakie w rzeczywistości zrobiło.
- I jak się podobało? - spytał chłopak schodząc z drabiny. Wydawał się być bardzo dumny z tego, co właśnie przedstawił pułkownikowi. Mężczyzna nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie chciał pokazywać swoich emocji, ale też nie chciał robić przykrości chłopakowi.
- Ja bym tak w życiu nie zrobił – spojrzał na jeszcze chwiejący się samoistnie trapez. Wyczuł, że chłopak nie jest jakoś mega usatysfakcjonowany odpowiedzią – Dobra robota – dodał pułkownik i spojrzał na swojego towarzysza. Ten na te słowa rozpromienił się.
- A, dziękuję. A ty? Co będziesz u nas robił? - spytał z ciekawością zielonooki – Słyszałem coś o jakimś magicznym dymie, ale... nie zawsze wierzę plotkom. Wolę dowiedzieć się u źródła – Lunativ zastanowił się chwilkę po czym sięgnął do pochwy swojego miecza i zatrzymał na niej dłoń.
- Z pewnością nie raz spotkałeś się z pojęciem czegoś takiego jak fajerwerki lub sztuczne ognie, które są główną atrakcją w Chinach w czasie Nowego Roku – zaczął – Zwykle robią wrażenia bez żadnego specjalnego repertuaru, ale jeśli uważnie się wszystko zaplanuje można stworzyć wspaniałe widowisko. Jednak ogólnie proch jest wielkim wynalazkiem i pozwala na prawdziwe cuda – powiedział z nutką tajemniczości. Powoli wysunął swój legendarny miecz z pochwy. Zaraz oplótł go ciemny dym. Wydawało się, że miecz płonie. Po chwili przebywanie poza swoim miejscem spoczynku spowodowało kolejną zmianę w wyglądzie miecza. Jego środek wypełnił się czerwonym płynem przypominającym rtęć. Czarnowłosy obrócił jego rękojeść kilka razy w dłoni – Jednym słowem będę się zajmował dosyć niebezpieczną dziedziną związaną z prochem i ogniem.
- A-ale... jak to? - spytał łamiącym się głosem. Lóng Mó zdziwił się na tą zmianę i spojrzał na chłopaka – T-to... zbyt niebezpieczne, nie sądzisz? Wiesz... myślę, że możesz nauczyć się czegoś bardziej bezpiecznego. No nie wiem... akrobacji na koniu. To idealny pomysł! Masz nawet własnego konia...
- Czy ty próbujesz znaleźć mi inne zajęcie, bo martwisz się o to, bym nie zginął? - spytał prosto z mostu.
< Volante? Przepraszam, ale moja wena umarła za bardzo ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz