- Tobias McClee – wypowiedziałam jego imię i nazwisko, które by nigdy nie wykazywało na to, że ten człowiek mógłby być chory psychicznie. Imię jak dla każdego chłopaka, nazwisko jak dla każdego mężczyzny. - Morderca, złodziej i naciągacz – wymieniłam jego profesje, które najbardziej utkwiły w mojej pamięci. Był to człowiek ścięty na jeża o czarnych oczach, krzaczastych brwiach, krzywym nosie, kolczyki w uszach i w wardze, oraz tatuaż węża na szyi. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam, wydawał się normalnym człowiekiem ze społeczeństwa, który po prostu lubi piercing. Nigdy bym nie pomyślała, że taki ktoś bawił się w prochy. Akuma wziął do ręki kartkę i uważnie przeczytał treść.
- Widzę cię – przeczytał czarny napis pisany ręcznie i jak zawsze okropnym charakterem pisma. - I wiem, gdzie jesteś – dodał. Spojrzał na mnie, a ja przez natłok myśli nie potrafiłam odczytać emocji z jego twarzy. Ze zdenerwowania zaczęłam przygryzać wewnętrzną stronę policzka, a przestałam dopiero wtedy, kiedy poczułam metaliczny posmak krwi.
- Tak jak mówiłam, był klaunem w moim starym cyrku. Chciał mi sprzedać prochy, a jak się nie zgodziłam, to rzucił się na mnie. Sparaliżowałam go, potem go znaleźli i zamknęli. Tyle, że potem uciekał ciągle, zabijał kogoś, kradł pieniądze. Wtedy mi jeszcze odpuścił, ale potem przeze mnie trafił do więzienia na parę ładnych lat – wytłumaczyłam z grubsza o co chodzi z tą sytuacją. Chłopak oddał mi kartkę, a ja ją zgniotłam i schowałam do kieszeni.
- Jak? - nie chciałam rozmawiać na środku chodnika, ale też po części bałam się gdziekolwiek iść. Miałam wrażenie, że mnie widzi, obserwuje i przygotowuje się do ataku. Nie wiadomo czy ze chcę się ze mną pobawić,c zy może od razu posłać kulkę w łeb, a przy okazji zabić świadka, czyli Akumę, gdyby akurat byłabym z nim. W tym momencie jedyna opcja to powrót do kawiarni. I tak zrobiłam, chłopak ruszył za mną. Usiedliśmy najdalej od okna, ponieważ miałam wrażenie, że najpierw usłyszę huk, potem dźwięk zbijanej szyby i potężne ukłucie bólu.
- Parę dni po spłonięciu cyrku myślałam, że to on zrobił. W końcu w ten dzień, kiedy wszystko stanęło w płomieniach uciekł z więzienia i zjawił się namiocie. Łatwo było go znaleźć, zawsze chodził tam, gdzie było najwięcej klientów. Zadzwoniłam na policję, on wpadł w kozi róg i go złapali. Tyle, że tym razem zawieźli go do jakiegoś ośrodka, gdzie chyba zawinęli go w kaftan i tak trzymali parę ładnych lat – wytłumaczyłam patrząc na cukierniczkę, która stała między nami. Wydawało mi się, że to wszystko zatacza kolejny krąg i się powtarza. Poczułam ciarki na plecach przypominając sobie tą ob kolczykowaną twarz i morderczy wzrok, a dłoń zawsze schowaną do kieszeni, w której trzymał pistolet.
- Może zgłoś to na policję – zaproponował, a ja tylko wzruszał ramionami.
- Nic to nie da. Zawsze go szukają, znają jego możliwości i jestem pewna, że go teraz szukają. A jak im powiem, że może chce mnie zabić, to wezmą mnie za wariatkę, zaczną tłumaczyć, że nic takiego się nie stanie i odeślą do domu – w tym momencie położyłam głowę na stole zamykając oczy. - Ty też pewnie tak teraz myślisz – mruknęłam niewyraźnie zastanawiając się, czy w ogóle to zrozumiał.
<Akuma? Dramacik xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz