- Masz rację - usłyszał nagle czyjś głos, rozpoznał go od razu. Należał do Toniego. Oboje odwrócili się w tamtym kierunku. "Ile on już tam tak stoi???" - rozległo się pytanie w jego głowie, niosąc ze sobą natarczywe echo. Akuma posłał mu pytające spojrzenie. Czy lekarz może bez pukania wchodzić sobie do sali pacjentów? A co, jeśli odwalaliby coś głupiego? W tym samym momencie uświadomił sobie jedną rzecz - kamery. Tak, były po dwóch końcach pomieszczenia, przymocowane do jednej ściany. Czyli i tak byliby na widoku. Przez moment zastanawiał się, co zrobiłby personel, gdyby zakryli obie prześcieradłami. Nic? A może natychmiast przyszliby i je odkryli? Czy obraz przez nie nagrywany w ogóle jest przez kogoś nadzorowany? Czy po prostu są sobie ot tak, dla pozorów bezpieczeństwa i wiecznej kontroli nad pacjentami?
- To znaczy? - spytała Rue. Najwidoczniej ucieszył się, że to ona o to spytała, gdyż uśmiechnął się szeroko na jej słowa.
- Wypisują was dzisiaj, a właściwie, to już jesteście wolni. Weźcie swoje rzeczy i przebierzcie się w swoje ubrania. Czeka już na was wasz przyjaciel, stoi w furgonetce przed szpitalem. Na pewno go poznacie - uśmiechnął się na koniec, po czym chwilę zwlekał z opuszczeniem sali, spoglądając tęskno w stronę Rue. - Mam na dzieję, że nie zobaczymy się prędko - dodał na koniec, po czym wyszedł, zamykając za sobą białe drzwi z głośnym hukiem. Cóż, najwyraźniej jednak chciał, by zobaczyli się prędko. Przynajmniej z jego oczkiem w głowie. Ale szybko zmienił temat rozmyślania - kto po nich przyjechał? Pik? Czy on w ogóle ma prawo jazdy? Cóż, najwidoczniej tak. Ale jego dalsze monologi wewnętrzne przerwały dłonie jego towarzyszki, która zaczęła potrząsać jego ramionami w przód i w tył, śmiejąc się przy tym głośno. Nadal przenosiła ciężar swojego ciała na zdrową nogę. I właśnie po to dano jej kule - żeby się nie zabiła na tej swojej nodze.
- Wypisują nas! Wychodzimy z tego więzieniaaaaaaaaaaaa!!! - wołała, przerywając na moment śmiech. Takiej szczęśliwej to jej chyba jeszcze nie widział. Zaśmiał się również, ucieszony perspektywą wydostania się ze szpitala.
- A ja widzę jeszcze jeden plus - uśmiechnął się szeroko, przez co dziewczyna na moment zaprzestała, posyłając mu pytające, ale wciąż uradowane spojrzenie. - Nie weźmiesz mnie na bieganie - zaśmiał się i wskazał dłonią na kule, za co dostał blaszczaka w czoło.
Gdy tylko wyszli razem ze szpitala, poczuł chłodny powiew wiatru. Otoczyła go fala świeżego powietrza, o ile tak można nazwać woń dymu papierosowego wolnego od zapachu chemikaliów i innych pierdół tego typu. Odetchnął głęboko, życie w czterech ścianach właśnie się skończyło. I oby nie zaczęło na nowo. W tym samym momencie zorientował się, że silny zapach palonego tytoniu ma źródło w furgonetce. Ujrzał w niej siedzącego Pika za kierownicą. Rue szybciej go zauważyła i już podpierając się na kulach, szła w jego stronę.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę, Pik! - zawołała. On tylko cicho się zaśmiał, po czym odblokował tylne drzwi. Akuma również ruszył w tamtym kierunku, wkrótce oboje znaleźli się w środku. Gdy tylko zamknęli drzwi, kierowca ponownie je zabezpieczył. W tej samej chwili ujrzał karabin leżący na przednim siedzeniu. Ciarki przeszły po całym jego ciele, po co mu to???
-Pik...? - odezwał się niepewnie. Gdy spojrzał w jego stronę zobaczył, jak zsuwa z czaszki białą perukę i wilgotną chusteczkę ściera coś z twarzy, odwracając się w ich stronę. Poznał tą twarz, już bez namalowanych jej szczegółów dla zmyłki. Siedział przed nimi sam Tobias z szerokim uśmiechem, ukazującym oślepiająco białe zęby.
<Rue?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz