Byłam pewna w stu procentach, że to Pik! To był on! Dlaczego wiec teraz widzę jego? Dlaczego?! Miał na nas czekać przyjaciel, Pik, miał białe włosy i był Pikiem! Dlaczego widzę jego? Dlaczego on tam siedzi? Raptownie serce podeszło mi do gardła, nie zdołałam wydusić z siebie żadnego dźwięku, nawet żenującego jęknięcia wskazującego na to, że rozumiem co się dzieje. Ale ja nic nie rozumiałam! Na siedzeniu znajdował się karabin, broń, od której miałam czarne scenariusze w głowie. Widziałam jak stawia pod murek związanego Akumę, a potem strzela w niego parę razy, a mi każe na to wszystko patrzeć. Ale dlaczego on tam siedział i kierował tą furgonetką? Dlaczego nikogo po nas nie wysłał? Dlaczego to on tam siedzi, a nie jakiś jego pracownik? Pewnie dlatego, że tamtym się nie udało. Ale to był przecież Pik! Cała sytuacja nie potrafiła znaleźć miejsca w mojej głowie, nie przyjmowałam tych złych wieści do siebie wierząc, że to tylko głupi sen, z którego na pewno zaraz się wybudzę. Ale czując jak mną rzuca na tylnym siedzeniu przestałam w to wierzyć. Mocno trzymałam się swoim kul i próbowałam otworzyć jakiekolwiek drzwi. Tyle, że wszystkie były zamknięte, a on się od nas ogrodził jakąś szybą, więc nie miałam jak go chociaż uderzyć tym swoim kijkiem, na którym miałam się podpierać.
- Wypuść nas! - dopiero teraz wydałam z siebie jakiś dźwięk kopiąc zdrową nogą drzwi, które za nim nie chciały się otworzyć. - Słyszysz! - nie wiem czy buzowała we mnie złość, czy miałam ochotę płakać. Chyba wszystko na raz, strach, gniew, płacz. Nie przestawałam kopać w drzwi.
- Rue, uspokój się. To nic nie da - poczułam na ramieniu dotyk chłopaka. Spojrzałam raptownie na niego myśląc, że to Tobias i mając ochotę go uderzyć z całej siły. W ostatniej chwili się powstrzymałam. Posłuchałam się go i zaprzestałam swojej czynności.
- Musimy się stąd teraz wydostać... - powiedziałam nieco cicho. - ...bo potem nie będziemy mieli szans. Nie z moją nogą i twoim bokiem - dokończyłam patrząc na szybę. Może dało by się ją zbić? No nie wiem, to nie jest idiota, aby wsadzić tutaj kruchą szybę. Prędzej przezroczysty plastik.
- Wiem, ale trzeba się uspokoić. Inaczej nic nie wymyślimy - poczułam jak przyspieszamy, raptownie wyrzuciło mnie do przodu, ale tylko przez chwilę. Czyli co? Wyjechaliśmy z terenu zabudowanego, ze tak pędzi? No pięknie. I jak tu być spokojnym?!
- Ja dalej nie mam nic w głowie - powiedziałam cicho rozglądając się po wodzie, w którym w sumie nic nie było. Żadnych przyrządów, nawet najmniejszych, jakichś zabawek czy czegokolwiek. Zapewne przewidział, że wszystko co znajdziemy, nawet to najmniejsze użyjemy przeciwko niemu. Czy on nie może być tak samo głupi i naiwny jak jego pracownicy?!
- Chole*A. Tu nic nie ma! - nie mam pojęcia ile czasu straciliśmy na tak bezradnym szukaniu czegokolwiek, ale w ciągu jednego sekundy zatrzymaliśmy się, drzwi się otworzyły z obu stron, a nas jacyś ludzi wyciągnęli, a raczej wyszarpnęli z samochodu łapiąc w mocnym uścisku. Za ramiona, potem związali ręce. Ja oczywiście stałam na jednej nodze, druga była lekko podniesiona, ponieważ podczas tak mocnego hamowania uderzyłam nią o drzwi.
- Myślałem, że coś więcej z siebie dacie - skomentował ten okropny głos. Nie sądziłam, że kiedyś go znowu usłyszę, chociaż marzyłam, żeby już nigdy tego człowieka nie spotkać. - Z moimi kolegami sobie świetnie poradziliście - powiedział to z przekąsem, jakby chciał pokazać swoim "kolegom" jacy oni są słabi, skoro nie potrafili nas złapać w dziesiątkę, a on sobie poradził sam.
- Sprytnie. Najlepiej pójść na łatwiznę i porwać dwie kaleki. Masz się czym chwalić - skomentował Akuma, na co cicho się zaśmiał. Miał rację, porwanie dwóch kalekich bachorów to prawdziwy wyczyn - sarkazm. Jednak to nie był dobry pomysł na komentowanie, zaraz chłopak został uderzony pięścią w twarz.
- Ku*wa! Jesteś popier*olony! Zostaw go! Po co ci on?! - odwrócił się w moją stronę i rozluźnił pięść.
- Zero świadków, a to twój przyjaciel.
- No i co? W całym mieście mam przyjaciół, sądzisz, że nie będą mnie szukać? - prychnęłam, a Tobias uśmiechnął się dziwnie.
- Wiem, dlatego dwa dni się pomęczycie w ciemnościach, a potem uciekniecie razem ze mną po za kraj - wyjawił nam kawałek planu. "Pomęczycie w ciemnościach" - te słowa zostały w mojej głowie. Ciemności mogę sobie wyobrazić, ale męczarnie z nim w roli głównej... nie chcę o tym myśleć. Bałam się tylko o chłopaka, nie mogłam pozwolić, żeby coś mu się stało, a teraz jedynie patrzę.
- Wypuść nas! - dopiero teraz wydałam z siebie jakiś dźwięk kopiąc zdrową nogą drzwi, które za nim nie chciały się otworzyć. - Słyszysz! - nie wiem czy buzowała we mnie złość, czy miałam ochotę płakać. Chyba wszystko na raz, strach, gniew, płacz. Nie przestawałam kopać w drzwi.
- Rue, uspokój się. To nic nie da - poczułam na ramieniu dotyk chłopaka. Spojrzałam raptownie na niego myśląc, że to Tobias i mając ochotę go uderzyć z całej siły. W ostatniej chwili się powstrzymałam. Posłuchałam się go i zaprzestałam swojej czynności.
- Musimy się stąd teraz wydostać... - powiedziałam nieco cicho. - ...bo potem nie będziemy mieli szans. Nie z moją nogą i twoim bokiem - dokończyłam patrząc na szybę. Może dało by się ją zbić? No nie wiem, to nie jest idiota, aby wsadzić tutaj kruchą szybę. Prędzej przezroczysty plastik.
- Wiem, ale trzeba się uspokoić. Inaczej nic nie wymyślimy - poczułam jak przyspieszamy, raptownie wyrzuciło mnie do przodu, ale tylko przez chwilę. Czyli co? Wyjechaliśmy z terenu zabudowanego, ze tak pędzi? No pięknie. I jak tu być spokojnym?!
- Ja dalej nie mam nic w głowie - powiedziałam cicho rozglądając się po wodzie, w którym w sumie nic nie było. Żadnych przyrządów, nawet najmniejszych, jakichś zabawek czy czegokolwiek. Zapewne przewidział, że wszystko co znajdziemy, nawet to najmniejsze użyjemy przeciwko niemu. Czy on nie może być tak samo głupi i naiwny jak jego pracownicy?!
- Chole*A. Tu nic nie ma! - nie mam pojęcia ile czasu straciliśmy na tak bezradnym szukaniu czegokolwiek, ale w ciągu jednego sekundy zatrzymaliśmy się, drzwi się otworzyły z obu stron, a nas jacyś ludzi wyciągnęli, a raczej wyszarpnęli z samochodu łapiąc w mocnym uścisku. Za ramiona, potem związali ręce. Ja oczywiście stałam na jednej nodze, druga była lekko podniesiona, ponieważ podczas tak mocnego hamowania uderzyłam nią o drzwi.
- Myślałem, że coś więcej z siebie dacie - skomentował ten okropny głos. Nie sądziłam, że kiedyś go znowu usłyszę, chociaż marzyłam, żeby już nigdy tego człowieka nie spotkać. - Z moimi kolegami sobie świetnie poradziliście - powiedział to z przekąsem, jakby chciał pokazać swoim "kolegom" jacy oni są słabi, skoro nie potrafili nas złapać w dziesiątkę, a on sobie poradził sam.
- Sprytnie. Najlepiej pójść na łatwiznę i porwać dwie kaleki. Masz się czym chwalić - skomentował Akuma, na co cicho się zaśmiał. Miał rację, porwanie dwóch kalekich bachorów to prawdziwy wyczyn - sarkazm. Jednak to nie był dobry pomysł na komentowanie, zaraz chłopak został uderzony pięścią w twarz.
- Ku*wa! Jesteś popier*olony! Zostaw go! Po co ci on?! - odwrócił się w moją stronę i rozluźnił pięść.
- Zero świadków, a to twój przyjaciel.
- No i co? W całym mieście mam przyjaciół, sądzisz, że nie będą mnie szukać? - prychnęłam, a Tobias uśmiechnął się dziwnie.
- Wiem, dlatego dwa dni się pomęczycie w ciemnościach, a potem uciekniecie razem ze mną po za kraj - wyjawił nam kawałek planu. "Pomęczycie w ciemnościach" - te słowa zostały w mojej głowie. Ciemności mogę sobie wyobrazić, ale męczarnie z nim w roli głównej... nie chcę o tym myśleć. Bałam się tylko o chłopaka, nie mogłam pozwolić, żeby coś mu się stało, a teraz jedynie patrzę.
<Akuma? Podróż dookoła świata! Zaczynamy od piwnicy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz