Kolejne prześwietlenie? Jejku... ta noga zaraz sama mi przejdzie na wylot i zostanie sama skóra – nie ma w tym sensu, ale to nie ważne. Teraz chodziło mi to, że miałam dosyć tego szpitala! Chciałam wrócić do cyrku, po balansować sobie na linie nad płonącą siatką, albo na groźnych zwierzętach, które by chciały mnie zwalić i zabić. Potrzebuje adrenaliny! Ja się tu kiszę! Nawet dosłownie! Jestem w stu procentach pewna, że gdyby nie towarzystwo przyjaciela, który także leży poszkodowany w tej samej sali co ja, zeszłabym z tego świata z nudów. Masakra! Jak długo chcą mnie tu trzymać? A tak, jeszcze parę dni, potem rehabilitacja, a potem ponowne uczenie się chodzenia na rękach, jeśli przez ten czas tego nie zapomnę. Ale czy to jest w ogóle możliwe? Wątpię. Dla mnie chodzenie na rękach jest jak oddychanie – nie kontroluje tego i nie ważne co się stanie, muszę to robić.
Wywieźli mnie na wózku inwalidzkim do jakiejś sali, którą pamiętałam – byłam tu już dwa razy, bo tyle razy prześwietlano mi nogę. Po co aż tyle? Nie miałam pojęcia. Kiedy spytałam się o to Tony'ego odpowiedział, że po prostu się o mnie martwi. O szczegóły się nie pytałam, zamiast tego dałam się spokojnie zawieść na prześwietlenie, które było pozytywne. Kości idealnie się zrastały i układały dzięki dobrze założonemu gipsowi. Teraz zostało poczekać parę dni aż mi zdejmą to coś, potem krótka (tak, krótka, nie mam zamiaru tu długo przesiadywać) rehabilitacja i wracam do cyrku! A ze mną Akuma, którego pewnie szybciej wypiszą niż mnie. Chwilę porozmawiałam z lekarzem, który wypisał moje odpowiedzi w notatniku. Pytał mniej więcej o moje samopoczucie, czy coś mnie boli, czy coś mi wyskoczyło, co czuje w nodze i takie tam. Na sam koniec stwierdził, ze w zaskakująco szybkim tempie wracam do zdrowia, co jest dobrym znakiem. Mogłam więc wrócić do sali.
Tym razem sama pojechałam na wózku pod tym względem że chciałam oraz lekarz musiał przyjąć nowego pacjenta z uciętą ręką. Słyszałam, że zmiażdżyła go jakaś ciężarówka, kiedy jechał samochodem. W tym momencie przypomniała mi się książka Kinga, w którym mężczyznę siedzącego w koparce zmiażdżyła inna maszyna. Amputowali mu prawą rękę, wyprowadził się na Florydę, a tam działy się niespotykane rzeczy, dzięki jego talentowi malarskiemu. Wiele osób zginęło, a książka bardzo mi się spodobała, nawet jeśli przez pięćset stron się nic nie działo.
Kierowanie wózkiem nie było łatwe. Szybciej by mi poszło gdyby odpychała się od ziemi jakimś kijkiem, albo chociaż jakimś mopem czy miotłą. Prosto potrafiłam przejechać idealnie, ale gdy skręcałam, parę razy uderzyłam o ścianę. Dwa razy to ledwo się nie wywaliłam, aż w końcu uderzyłam o jakąś pielęgniarkę, która uparła się, że mi pomoże. Założyłam ręce na krzyż i z niezadowoloną miną czekałam, aż kobieta zawiezie mnie do odpowiedniej sali. Gdy znaleźliśmy się przed tą dobrą, zauważyłam, że chłopak spał. Kiedy wgramoliłam się na łóżko, a pracownica poprawiła moją nogę wyjechała stąd razem z wózkiem. Chwilę patrzyłam się w sufit, aż nagle sen mnie zmorzył i nie wiem kiedy zasnęłam.
I tak płynęły następne dni. Czwartego dnia zdjęli mi gips i czekała mnie rehabilitacja. Tony stwierdził, że dla mnie wystarczą dwa tygodnie, zamiast miesiąca, stwierdzając po tym, jak szybko doszłam do zdrowia. Wizja wyjścia ze szpitala tak mnie ucieszyła, że nie mogłam się powstrzymać przed obudzeniem chłopaka. Jemu także zdjęli już bandaż, lepiej! Od dwóch dni miał rehabilitację, która polegała na poruszaniu się i głównie skręcaniu boku. Mówił, że czasem sprawiało mu to ból, ale jest coraz lepiej.
- W takim tempie to zaraz stad wyjdziemy - stwierdziłam z uśmiechem. On spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem i usiadł nieco wykrzywiając twarz.
Wywieźli mnie na wózku inwalidzkim do jakiejś sali, którą pamiętałam – byłam tu już dwa razy, bo tyle razy prześwietlano mi nogę. Po co aż tyle? Nie miałam pojęcia. Kiedy spytałam się o to Tony'ego odpowiedział, że po prostu się o mnie martwi. O szczegóły się nie pytałam, zamiast tego dałam się spokojnie zawieść na prześwietlenie, które było pozytywne. Kości idealnie się zrastały i układały dzięki dobrze założonemu gipsowi. Teraz zostało poczekać parę dni aż mi zdejmą to coś, potem krótka (tak, krótka, nie mam zamiaru tu długo przesiadywać) rehabilitacja i wracam do cyrku! A ze mną Akuma, którego pewnie szybciej wypiszą niż mnie. Chwilę porozmawiałam z lekarzem, który wypisał moje odpowiedzi w notatniku. Pytał mniej więcej o moje samopoczucie, czy coś mnie boli, czy coś mi wyskoczyło, co czuje w nodze i takie tam. Na sam koniec stwierdził, ze w zaskakująco szybkim tempie wracam do zdrowia, co jest dobrym znakiem. Mogłam więc wrócić do sali.
Tym razem sama pojechałam na wózku pod tym względem że chciałam oraz lekarz musiał przyjąć nowego pacjenta z uciętą ręką. Słyszałam, że zmiażdżyła go jakaś ciężarówka, kiedy jechał samochodem. W tym momencie przypomniała mi się książka Kinga, w którym mężczyznę siedzącego w koparce zmiażdżyła inna maszyna. Amputowali mu prawą rękę, wyprowadził się na Florydę, a tam działy się niespotykane rzeczy, dzięki jego talentowi malarskiemu. Wiele osób zginęło, a książka bardzo mi się spodobała, nawet jeśli przez pięćset stron się nic nie działo.
Kierowanie wózkiem nie było łatwe. Szybciej by mi poszło gdyby odpychała się od ziemi jakimś kijkiem, albo chociaż jakimś mopem czy miotłą. Prosto potrafiłam przejechać idealnie, ale gdy skręcałam, parę razy uderzyłam o ścianę. Dwa razy to ledwo się nie wywaliłam, aż w końcu uderzyłam o jakąś pielęgniarkę, która uparła się, że mi pomoże. Założyłam ręce na krzyż i z niezadowoloną miną czekałam, aż kobieta zawiezie mnie do odpowiedniej sali. Gdy znaleźliśmy się przed tą dobrą, zauważyłam, że chłopak spał. Kiedy wgramoliłam się na łóżko, a pracownica poprawiła moją nogę wyjechała stąd razem z wózkiem. Chwilę patrzyłam się w sufit, aż nagle sen mnie zmorzył i nie wiem kiedy zasnęłam.
I tak płynęły następne dni. Czwartego dnia zdjęli mi gips i czekała mnie rehabilitacja. Tony stwierdził, że dla mnie wystarczą dwa tygodnie, zamiast miesiąca, stwierdzając po tym, jak szybko doszłam do zdrowia. Wizja wyjścia ze szpitala tak mnie ucieszyła, że nie mogłam się powstrzymać przed obudzeniem chłopaka. Jemu także zdjęli już bandaż, lepiej! Od dwóch dni miał rehabilitację, która polegała na poruszaniu się i głównie skręcaniu boku. Mówił, że czasem sprawiało mu to ból, ale jest coraz lepiej.
- W takim tempie to zaraz stad wyjdziemy - stwierdziłam z uśmiechem. On spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem i usiadł nieco wykrzywiając twarz.
<Akuma? Nudzi mnie ten szpital>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz