Zostać jego dzi*ką, czy dać się zerżnąć całej bandzie?
Dobre pytanie, ale żadnej z tej rzeczy nie chciałam. Marzyłam o tym, aby sie stad wyrwać z Akumą i uciec, a jego przy okazji zabić. Ale jeśli będzie miał tylu ochroniarzy uzbrojonych w pistolety, to ledwo co uciekniemy. A tym bardziej z moją nogą.
- To jak? - wstał i dopalił do końca papierosa, którego wyrzucił do kosza jednym rzutem. Nie spuszczałam go ze wzroku, zastanawiałam się nad jakimkolwiek ruchem, który umożliwi mi zyskanie chociaż paru sekund. Ale to było zbędne. Musiałam przygotować się na najgorszą traumę, jaka zostanie przy mnie do końca życia. Chciałam krzyczeć, ale nagle uświadomiłam sobie, że ten, kto nad nami czatuje, chyba jeszcze nie chcę mojej śmierci i zgwałcenia. Akuma pojawił się w oknie niczym anioł, kiedy strzelił do Tobias'a. Żałuje tylko, że to przeze mnie go zauważył. Gdybym tak nie zareagowała na przyjaciela, który nie wiadomo skąd się ty pojawił, mógłby mu strzelić w plecy. Ale to nie ważne, ramię zastrzelone.
Rzucił w moją stronę pistolet. Przez chorą nogę i związane ręce jedynie mogłam się poczołgać w jego kierunku ostrzegając go przed cała bandą na dole. Tyle, że oni nie byli niczym, w porównaniu do mężczyzny. On tylko cicho jęknął i całkowicie ignorując ranę i krew lejąca się strumieniami, wycelował mocnego kopniaka w moją stronę. W ostatniej chwili udało mi się sięgnąć po broń, wkładając palec w to małe zagięcie. Dobrze, że nie nacisnęłam spustu, nie wiadomo gdzie bym trafiła.
- Kompletni idioci! Jak uciekłeś! - krzyknął. Słyszałam kroki, w tej chwili leżałam na ziemi skulona, plecami do mordercy. Kiedy usłyszałam kolejny strzał zakryłam głowę, ale gdy nie poczułam żadnego dodatkowego bólu, szybko się odwróciłam. Musiałam wiedzieć, kto strzelał i do kogo. Bałam się, że Akma został postrzelony, że to Tobias posłał w jego stronę kulkę.
Nigdy w życiu tak się nie bałam. Żaden człowiek nie odczuwa większego strachu niż ten, kiedy spotyka się oko w oko ze śmiercią.
Tobias trzymał się za ramię jedną ręką, a drugą (tą, gdzie miał kulkę w ramieniu) celował pistoletem w okno. Kiedy spojrzałam na parapet, nie ujrzałam w nim chłopaka. Raptownie wyobraziłam sobie jak leży na ziemi, a pod nim powstaje kałuża krwi. Ta wizja przeraziła mnie na tyle, aby zmusić do działania. Skierowałam w stronę mordercy pistolet, ręka mi się okropnie trzęsła, przez co nie potrafiłam nacisnąć spustu. Tobias zdążył zareagować, strzelił mi w rękę raniąc jedynie palce. Chciał tylko pozbawić mnie broni; i udało mu się to.
Drzwi z wielkim łoskotem otworzyły się na oścież, a w progu pojawili się mężczyźni, było ich z czterech. Nie zdążyli zadać żadnego pytania, ponieważ od razu zostali wyzwani od największych kretynów, a następnie wysłani bo Akumę. Słysząc jego imię łzy zaczęły mi napływać do oczu. Nie potrafiłam przestać myśleć o krwi, która mógł się właśnie zalewać. Płakałam także dlatego, że czułam ogromny ból, który mnie po prostu rozrywał.
Wybiegli, w drzwiach nie zostało nikogo, żadnego najmniejszego kretyna, kiedy Tobias kucnął przy mnie i łapiąc za ubranie podniósł do góry.
- Nie myślałem, że dwie kaleki mogą przysporzyć mi tyle problemów - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Strzał. Usłyszałam kolejny huk, moja twarz i Tobias'a znieruchomiała. Myślałam, że to ja zostałam postrzelona. Że w tej chwili nie czuje niczego, co oznaczałoby, że to koniec i zaraz umrę. Ale to nie ja zalewałam się krwią, tylko on. Patrzył na mnie dużymi oczami z rozszerzonymi źrenicami. Otworzył usta, z których zaczęła wypływać krew. Puścił mnie, upadłam na ziemi na ranną nogę. Krzyknęłam, on także. Odsunęłam się od mężczyzny, kiedy spostrzegłam, że to jego brzuch krwawił, a z tyłu na parapecie siedział Akuma. Trzymał w obu dłoniach pistolet wycelowany w stronę osoby, która zaczęła osuwać się na ziemię.
- I tak was zabije... - powiedział dławiąc się krwią. Jeszcze bardziej odsunęłam się od niego i próbowałam wstać, ale na marne.
- Poszli ciebie szukać - powiedziałam do chłopaka, który własnie wchodził do środka. Podszedł do mnie i odwiązał sznur na rękach. Poczułam ulgę, ale nie dużą.
- Dasz radę iść? - zapytał, na co pokręciłam głową.
- Raczej podskakiwać na jednej nodze - opierając się o niego wstałam na takowej nóżce, wpierw z ziemi zabierając broń. Może później się jeszcze przyda. - Nie żyje? - wskazałam na leżącego Tobias'a, pod którym powstała kałuża krwi. W takiej własnie pozycji wyobrażałam sobie chłopaka, ale nie mieliśmy czasu na rozmowy na takie tematy. Musieliśmy uciekać, nie ważne jak bardzo to było trudne. Nie mieliśmy innego wyboru, chyba, że się poddamy. Ale prędzej zginę, niż to zrobię i jestem w stu procentach pewna, że on też.
- Nie wiem, ale nie mamy już czasu sprawdzić. Po za tym raczej nikt nie przeżyje postrzału w brzuch - stwierdził idąc w kierunku schodów. Skoro wyszli, musimy zejść tędy. Tym bardziej, ze ja nie mam szans zejścia oknem. Co to, to nie. W głowie zostały mi słowa Tobias'a - i tak was zabije. Te słowa mnie przeraziły, tym bardziej, że zostały wypowiedziane w poważny i morderczy sposób, kiedy usta zalewały się krwią. Nikt nie przeżyje postrzału w brzuch. Ale ja przecież przeżyłam. Pamiętam.
- Gdzie ta dziewczyna? - zapytałam zapominając jej imienia. Musiałam to wiedzieć, może gdzieś tam na nas czeka i ją też zaraz złapią?
- Uciekła - to mnie uspokoiło, chociaż trochę. Chociaż jedno z nas zdążyło to zrobić.
- Musimy znaleźć kluczyki do samochodu. Nie dam rady uciekać w tym stanie - tak bardzo chciałam się go zapytać o ten parapet. Chciałam mu powiedzieć, jak go sobie wyobrażałam, chciałam wiedzieć, czy został postrzelony, czy Tobias chybił, czy coś innego. Chciałam wiedzieć, jak uciekli.
Ale nie mieliśmy czasu.
<Akuma? Teraz transport. Ewentualnie pociąg się znajdzie i wyruszymy w świat!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz