- Nie wolałbyś na niej jeździć? - spytał Akuma, a ja spojrzałem na niego ukradkiem. Wyglądał uroczo, gdy podczas zadawania pytania przestał głaskać psa, który wepchnął mu nos w policzek. Uroczo? Serio, Antek? Serio??? Odwróciłem wzrok, by ukryć lekkie zakłopotanie. Jak na złość byłem teraz przodem do niego. Dalej, Wołga, pośpiesz się...
- Na razie ją lonżuję. Po pierwsze, nie chce mi się, po drugie ostatnio ciągle coś jej odwala podczas jazdy i chcę poćwiczyć, a po trzecie, lonżowanie też jest potrzebne od czasu do czasu koniowi - wytłumaczyłem, a on pokiwał głową. Po chwili jednak postanowiłem zadać pewne pytanie. Czerwonowłosy wydawał się niezwykle zżyty z jego psem. Jakby łączyła ich jakaś niewidzialna, wyjątkowa więź. Nie wiem, czy to dlatego że znają się od dawna, czy razem dużo przeszli, być może po prostu rozwinęła się i nich taka więź. Ale być może mógłby mi pomóc. Tak bardzo nienawidzę prosić o coś kogokolwiek... Prawie nigdy tego nie robiłem. Ale tłumaczyłem się teraz tym, że tak naprawdę proszę o radę, a nie pomoc. Tak, dokładnie tak.
- Wiesz, wydajesz się niezwykle zżyty z...- ponownie zapomniałem imienia jego psa. Niewypowiedzialne. -...z twoim psem. Jak ty to zrobiłeś? Wiesz, chodzi mi o to, że mam Wołgę od niedawna. Góra tydzień. Chciałbym się do niej zbliżyć, ale ona ciągle mnie nie słucha, nie wykonuje poleceń, często też zachowuje się naprawdę chamsko, przykładowo gryzie mnie w ramię, nie daje się osiodłać, podczas jazdy stara się mnie zrzucić... - wytłumaczyłem mniej więcej sytuację, mając nadzieję, że Akuma mógłby mi jakoś doradzić. Co prawda to ja tutaj znam się na koniach, ale to on zdaje się znać na zwierzętach i ich uczuciach. Zamyślił się na chwilę, odwróciłem się, by na niego spojrzeć - mrużył oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią. Spojrzał na mnie niepewnie.
- Wiesz, moja znajomość ze Shiro nie jest typowa. Zaczynałem z nim bardzo ostrożnie, musiałem na nowo nauczyć go zaufania. Spędzałem z nim mnóstwo czasu. Załóżmy, że Shrio to koń. Nie wsiadałbym na niego od razu. Najpierw posiedziałbym z nim na jednym pastwisku, chodził na spacery, starał się zdobyć zaufanie. Robiłbym tak, by chodził za mną bez tego całego kantara, by w końcu na mój widok sam do mnie podchodził, bo wiedziałby, że wypłyną z tego korzyści - czy to jedzenie, czy to głaskanie, czy też po prostu ciekawe towarzystwo. Więź polega na zaufaniu i przyjaźni, jeśli tego nie zbudujesz, nie masz co liczyć na to, że koń będzie cię słuchać. Możesz też przejażdżki zaczynać stopniowo. Najpierw sam stęp i kłus, na następnej dołączasz galop, na jeszcze następnej jakieś przeszkody, potem mógłbyś pojechać w teren...- słuchałem jego słów uważnie. Miał chyba rację... Nie zyskam niczego, jeśli nie dam czegoś od siebie. Że też o tym nie pomyślałem. Jednak nie potrafiłem mu przyznać racji. Zamiast tego zaśmiałem się głośno.
- Wow, nie wiedziałem, że znasz takie słowa jak stęp, kłus, galop, czy przeszkody lub teren - kpiłem sobie z niego. Wiem, jestem okropny. Ale nie potrafię dziękować. Pokazał mi środkowy palec, parsknąłem śmiechem. Nakazałem Wołdze przejść do kłusa, ta zrobiła to, ale z ociąganiem. Jakby miała zaraz podejść, kopnąć mnie, po czym odbiec i dalej żreć sobie trawę. Je*ana krowa.
< Akuma? Aha, to teraz wolisz konika od mefody? A będziesz czegoś chciała ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz