- Coś się na pewno wymyśli -rzuciłem szybko, żeby przerwać w końcu panującą między nami ciszę.
Dziewczyna również dłużej nie czekając, bąknęła coś cicho pod nosem, by następnie mogła zrównać ze mną kroku. Spojrzałem na nią przez ramię, a ona odwzajemniła moje spojrzenie, po czym sięgnęła szybkim ruchem do mojej twarzy. Zdezorientowany uchyliłem się lekko, próbując przy tym uniknąć jej dotyku, lecz ta szybko mnie złapała, a właściwie mojej okulary, które równie szybko ściągnęła z mojego nosa. Zdziwiony jej poczynaniami, zwolniłem odrobinę. Patrząc się na nią i na jej ruchy, obserwowałem to, jak zaczyna czyścić szkiełka moich okularów swoją chusteczką, po czym oddając mi je, zaczęła się śmiać.
- Co się tak patrzysz, jakbym zrobiła coś niedobrego? -podała mi moją rzecz, a ja powoli odebrałem ją z jej rąk.
- Nie, po prostu... Dzięki -odwzajemniłem jej ciepły uśmiech.
Dłużej nie czekając, w końcu wyszliśmy z tego miejsca. Kiedy tylko przekroczyliśmy bramę i odeszliśmy jeszcze kilka metrów dalej, Smiley głośno odetchnęła z wyraźnie słyszalną ulgą. Nie dziwię się, w końcu, ona tam spędziła część swojego życia, a ja wychodząc na rozmowę telefoniczną, już zaobserwowałem zachowanie tych wszystkich pracowników. Dokładniej trzech zakonnic, które będąc z dość pokaźną grupą dzieci na podwórzu, otoczyły jednego, małego chłopca i zaczęły nim dosłownie miotać. Na szczęście lub nie, jedna z nich spostrzegła mnie w oknie i doprowadziła do porządku swoje koleżanki. Na samą myśl o tym i o innych tragediach rozgrywających się w tamtym miejscu robi mi się niedobrze, a dreszcze przechodzą przez całe moje ciało. Właśnie wtedy wpadłem na pomysł z rozluźnieniem obecnej sytuacji, który wykorzystuje praktycznie zawsze w takich sytuacjach.
- Może pójdziemy na jakiś deser? -tym razem nie ja jeden to zaproponowałem.
Patrząc się na siebie, po krótkiej chwili zaczęliśmy się donośnie śmiać. Kiedy już skończyliśmy, powtórnie spojrzeliśmy na siebie.
- Ja jestem za -odezwała się pierwsza, przecierając kącik oka, jakby od łzy -może pójdziemy do kawiarni po drugiej stronie miasta? Tam na pewno zapomnimy o tym, co tutaj się wydarzyło.
- Masz rację -delikatnie odchyliłem głowę do tyłu -to miejsce już na pewno będzie mnie przez najbliższy czas prześladowało.
- Aż tak zapadło ci w pamięć? -zapytała się, powstrzymując śmiech.
- Proszę cię, przecież to miejsce jest jak z horroru -kiedy to powiedziałem, w mojej głowie od razu narodził się pomysł filmu na podstawie tego sierocińca. Zacząłem obmyślać całą scenerię, role, a nawet historię, dlaczego to miejsce jest nawiedzone.
Przechodząc przez miasto, wstąpiliśmy jeszcze do trzech sklepów z ubraniami. Stwierdziłem bowiem, że dobrze by było mieć jednak z tego miejsca jeszcze jakieś pozytywne wspomnienie. Tak oto kupiłem sobie nową bluzę, natomiast Smiley zakupiła sobie kolejne szklane kulki do swojej kolekcji. Kończąc nasze rozmowy na bardzo miłe tematy, w końcu doszliśmy do kawiarni, gdzie wręcz odczułem ulgę. Siadając na krześle, rozprostowałem plecy, po czym wręcz przewiesiłem swoje wątłe ciało przez oparcie.
- Aż taki zmęczony? -zapytała, siadając wprost naprzeciw mnie.
Uniosłem powoli głowię, a następnie spojrzałem na nią sarkastycznie.
- Gdzie tam zmęczony? Ja po prostu sprawdzam miękkość tego krzesła! -w odpowiedzi dziewczyna zaczęła kręcić głową, choć dobrze widziałem jej delikatny uśmieszek -Hej Smiley, zauważyłaś?
- Co takiego?
- To, że praktycznie odwiedziliśmy już każdą kawiarnię w tym mieście? -kiedy to powiedziałem, zaczęła się zastanawiać, po czym wesoło skinęła głową.
- Masz rację, ta jest ostatnia, ale co w związku z tym?
- To, że może na cześć tego osiągnięcia, złożymy sobie jakieś wielkie zamówienia? -zaproponowałem, pokazując przy tym rękoma niewidzialną górę jedzenia.
Smiley zaśmiała się cicho, kiwając przy tym głową, co znaczyło tyle, że się zgodziła.
<Smiley?> Przepraszam, że tak długo czekałaś oraz to, że te opowiadania są coraz gorsze x)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz