Nim wyszedł, złapałem go za ramię.
- Co tu robisz? - zapytałem podejrzliwie. Przed chwilą widziałem, jak namiot Shuzo płonął. Kto to mógł zrobić? Od razu pomyślałem o jego drugiej osobowości, bo kto inny mógł tak nienawidzić blondyna?
- Nie ważne - odpowiedział wyrywając się z uścisku. Popatrzył na mnie spod byka, a ja zrezygnowałem z dociekania, co on chciał tu zrobić. Czyżby mój namiot także chciał podpalić? Cieszyłem się, że tu wróciłem.
- Słuchaj - zacząłem, gdy znowu chciał wyjść. Opowiedziałem mu, czego się dowiedziałem w bibliotece. On sam nie był tym chyba za bardzo zainteresowany, w końcu wszystko, co łączyło się z radosnym blondynem było dla niego nie atrakcyjne, a wręcz przeciwnie. Nagle odczułem wrażenie, że byłby w stanie spalić nawet książki, które przeczytałem, by dowiedzieć się, co dzieje się z tą osobą.
- No i co związku z tym? - zapytałem zirytowany. Westchnąłem, nie miałem zamiaru denerwować się przez takiego typa, nie był tego wart, a wszystko, co robiłem, było dla optymisty, który znowu zniknął.
- To, że chciałbym zrozumieć, co się dzieje. Twoja druga osobowość nie mogła się pojawić od tak, coś musiało się wydarzyć - powiedziałem, mając nadzieję, że pesymistyczny Shuzo nie będzie utrudniał sprawy i wszystko mi wyjaśni, jednak się myliłem.
- Co cię to tak interesuje? - zapytał, czułem w jego głosie złość, że ktoś poruszył ten temat.
- Shuzo to mój przyjaciel - odpowiedziałem pewnym głosem.
- Nie, nie jestem twoim przyjacielem. To ten żółty pedałek się to ciebie przymiział - odparł. Przełknąłem ślinę, tak bardzo chciałem, by tamten wrócił... Może on odpowiedziałby mi, jak to się zaczęło. Ale czy druga osobowość może znać prawdę? Nie byłem pewien, pierwsza też nie musiała wiedzieć, co się stało. Szok mógłby być tak duży, że całkowicie to wspomnienie zostało wymazane z pamięci. Tak właściwie, to znając prawdę, co bym z nią zrobił? Nie miałem najmniejszego pojęcia.
- Więc co się wydarzyła, że ten "żółty pedałek" powstał? - kontynuowałem. Ten wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia i nie obchodzi mnie to. Chce się go tylko jak najszybciej pozbyć - odparł i ruszył w kierunku wyjścia z namiotu. Puściłem go, wiedziałem, że niczego się nie dowiem.
Jednak za bardzo bałem się, że stracę przyjaciela. Wyszedłem z namiotu, chwyciłem jakiś kamień i rzuciłem go w stronę chłopaka. Trafiłem idealnie w głowę, upadł na ziemię. Wiem, że to było okropne, ale nie wiedziałem, co innego mogłem zrobić. Szybko do niego podbiegłem.
- Shuzo? Jak się czujesz?
- Lennie? - usłyszałem cichutki głosik.
<Shuzo? Udało się? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz