Nie potrafiłem tego pojąć. Owszem, słyszałem kiedyś o dwóch osobach w jednym ciele, ale nie sądziłem, że kiedyś zdarzy mi się poznać takiego osobnika, a tym bardziej polubić jego jedną ze stron. W takim razie... co z drugą? Powinienem zareagować, czy go zostawić i pozwolić losowi samemu działać? Niestety myśl, że ten pesymista zawładnie całkowicie ciałem blondynka mnie nieco dobijała. Może i nie mam prawa wtrącać się w to, jaki kto jest, ale za tym miłym Shuzo będę tęsknił.
- A możesz mi wpierw wytłumaczyć, co co tu chodzi? Dlaczego... was jest dwóch w jednym ciele? - zdecydowałem się najpierw poznać sprawę, a potem myśleć, czy coś zrobić. Chłopak wyglądał na zirytowanego moim pytaniem.
- Powiem ci tak: to ja byłem pierwszy - zaczął. - Miałem super życie, najlepszego kumpla i zespół muzyczny. Z czasem jakoś mi się zaczęło to nudzić i powstał ten pajac, który mi doszczętnie życie rozwalił, dla jakiś głupich ciuszków. Skończyło się na tym, że dzielimy jedno ciało. Sam nie wiem jakim cudem. Chcę żeby było jak po staremu, a tamten zniknął i już nie wrócił - słuchając jego słów, zacząłem się bać, że miły blondasek nie istnieje i jest on tylko wymysłem. Ale skoro powstał... to musiało mieć jakiś cel. Jeśli mówi, że się znudził, to może jego umysł wyimaginował jego przeciwieństwo, by jego nudne życie się zmieniło?
- Chcesz się go pozbyć... ale może dobrze, że powstał? - stwierdziłem, a on nagle wybuchnął śmiechem.
- Ale z ciebie idiota! - wyzwał mnie. - Źle, że powstał. On musi zniknąć. To masz tę czarną farbę? - zmienił temat, na co westchnąłem i pokiwałem głową. Zdjąłem kapelusz i wyciągnąłem z niej czarną saszetkę z farbą do włosów. Dałem mu ją, na co stwierdził, że strasznie długo z tym czekałem i odszedł. Ja za to popędziłem do biblioteki, w poszukiwaniu jakichś informacji. Musiałem się dowiedzieć o zaburzeniach tożsamości, to musiało mieć drugie dno...
Po dotarciu na miejsce, by nie tracąc czasu, zapytałem się bibliotekarki o dział... nie wiedziałem, czego szukać. Dział medycyny, filozofii, czy czegoś innego. Wytłumaczyłem jej swój problem, a ona zaprowadziła mnie do odpowiedniego regału. Stamtąd wyciągnęła grubą księgę.
- Może poszukaj w zaburzeniach dysocjacyjnych - poradziła z miłych uśmiechem i odeszła, a ja stałem jak głupi, nie wiedząc, co oznaczają ostatnie słowo. W końcu usiadłem do stołu i znalazłem spis treści. Szybko wychwyciłem o dziwne słowo i przerzuciłem na 129 stronę. Zacząłem czytać.
Traumatyczne i bolesne przeżycia mogą doprowadzić do powstania nowej osoby o innej tożsamości, wspomnieniach, myślach i charakterze. Wszystko, co przeczytałem, pasowało do mojego Shuzo. Ale... czy da się to wyleczyć? A jeśli tak, czy to nie sprawi, że miły blondasek... całkowicie zniknie?
<Shuzo? ach, te rozterki>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz