Chłopak wzruszył ramionami, odsuwając się od niego. Może i go nie dotykał, ale był zbyt blisko. Co do teleportacji, nie czuł się ani trochę dziwnie, nic się nie zmieniło, jakby drogę do cyrku pokonali pieszo.
- Nie pamiętam - odparł. Może i umiał, ale zapomniał, jak wszystko. A może nie chciał pamiętać?
- Chodź, zobaczymy, czy coś umiesz - powiedział, na co chłopiec skinął głową. Oboje ruszyli do przyczepu Vivi, który dał mu kartkę i długopis. Pokazał mu parę liter, a Robin zaczynał sobie przypominać, że rzeczywiście takowych kiedyś używał. Potem przeszli do krótkich słów, które pisał bardzo powoli. - Chyba coś pamiętasz - stwierdził lis, na co chłopiec się uśmiechnął. Kolejne litery formowały się w sylaby, krótkie sylaby zmieniały się w słowa, coraz dłuższe, pojedyncze słowa tworzyły zdania, coraz bardziej rozwinięte... Po jakiejś godzinie Robin przypomniał sobie, jak używać długopisu i pisać.
- Przypomniałem sobie - odparł radośnie David, który nie słuchając już lisa, zaczął tworzyć własne zdania. Głęboka jaskinia, do której nie wpadały promienie słońca, wydawała z siebie głośne chrapania półtonowego niedźwiedzia brunatnego.
- Robin, chodź - lis przemieniony w człowieka wyrwał go z transu, a chłopiec niczym posłuszny pies skinął głową i zostawiwszy przedmioty, ruszył za towarzyszem, który trzymał ze sobą jakiś notes i długopis. Przeszli przez cyrk, na teren namiotów.
- Co będziemy robić? - zapytał chłopiec, trzymając bezpieczną odległość, między chłopakiem, który wrócił do ludzkiej postaci. Nie rozumiał, dlaczego bał się jego dwunożnej formy, a zwierzęcą uwielbiał. Przecież to była ta sama osoba.
- Potrzebuje pomocy do napisania raportu - wytłumaczył, gdy dochodzili do spalonego namiotu, z którego został tylko czarny materiał i parę przedmiotów, których ogień nie mógł już zagarnąć. - Czy dałbyś radę pisać to, co powiem? A potem dodać coś od siebie? - chłopiec delikatnie pokiwał głową sądząc, że to będzie proste. I tak było. Vivi opowiedział mu, jak namiot nagle zapłonął, a ogień pożerał wszystko. Nie można było odratować czegokolwiek, co znajdowało się w środku, dlatego jedyną rzeczą, jaką robili ludzie z cyrku, było pilnowanie, by ogień nie rozprzestrzenił się i nie podpalił innych domów. Potem chłopiec zbliżył się do szczątków i opisał to, co widział, gdy jego towarzysz usiadł wygodnie gdzieś pod drzewem. Gdy Robin skończył opisywać, usiadł na trawie, odwrócił stronę i na czystej kartce zaczął rysować to, co widział. Czyli chłopaka leżącego pod drzewem. Poradził sobie z rysunkiem całkiem sprawnie, nie wiedział, czy jest ładny, czy brzydki. Od tak dawna nie miał w dłoni niczego, co by pisało, prócz palca na piasku lub śniegu.
- Robinku, skończyłeś? - usłyszał chłopiec, na co wstał i pokiwał głową. Wyrwał kawałek papieru z obrazkiem i podszedł do Vivi'ego, oddając mu notes. Kartkę zgniótł w dłoni.
<Vivi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz