Ciemność, która ogarniała nas ze wszystkich stron, wyglądała na o wiele groźniejszą przez gęsty las, w którym to aktualnie się znajdywaliśmy. Na szczęście jednak w trakcie drogi towarzyszył na księżyc i jego nieodłączni pomocnicy -gwiazdy, co sprawiało, że chciało się przystanąć na moment, by spoglądać tylko w ich stronę. Musiałem skupić się na innej rzeczy. Była nią moja towarzyszka, która powoli wyglądała na zmęczoną, choć czemu by się tu dziwić? W końcu spędziliśmy większość dnia w mieście i to głównie na zakupach. Na samą myśl o tym ogarnęło mnie przytłaczające uczucie. Niby to nic, zwykłe zakupy, ale jednak było to coś naprawdę męczącego. Otrząsnąłem się, gdy tylko dziewczyna stanęła przede mną z delikatnym uśmiechem goszczącym na delikatnie oświetlonej przez księżyc, twarzy. Postąpiłem jak ona, przyglądając jej się uważnie.
- Dziękuję ci bardzo za dzisiaj oraz za uratowanie mnie -przerwała trwającą już od jakiegoś czasu ciszę, podając mi w swoich dłoniach małe, ładnie owinięte pudełeczko -Otwórz go, jak już będziesz u siebie w namiocie -kontynuowała z uśmiechem.
Zaskoczyła mnie tym trochę, bo w końcu ja nic dla niej nie miałem, a okazji by mi go wręczała, także nie było. Zamrugałem kilka razy, po czym niepewnie wyciągnąłem o niego swoje dłonie. Objąłem go, delikatnie muskając skórę dziewczyny, na co ta się wzdrygnęła. Czując to, zabrałem go o wiele szybciej, niż to zaplanowałem. Okręciłem go, a następnie z delikatnym uśmiechem schowałem go do kieszeni.
- Dziękuję, chętnie go obejrzę.
Smiley odrobinę zaróżowiły się policzki po moich słowach, dlatego czym prędzej zwróciła się w drugą stronę, stojąc tym samym do mnie plecami.
- Lepiej się pośpieszmy, robi się naprawdę późno -mimo iż stała do mnie tyłem, bardzo wyraźnie ją słyszałem, jak i jej delikatny śmiech, na który sam szerzej się uśmiechnąłem.
Podszedłem do niej i trącając ją o ramię, wznowiłem nasz spacer, lecz tym razem szliśmy o wiele wolniej niż poprzednio.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na terenie cyrku, co nas bardzo uszczęśliwiło, gdyż w lesie traciliśmy powoli widoczność. Odprowadziłem Smiley do jej namiotu, pozostawiając tuż przy wejściu jej torby z zakupami. Było to nie lada wyzwaniem, gdyż jej mali przyjaciele bardzo się na nas rzucali, po jakimś czasie pozwolili mi jednak odstawić, co należało do ich właścicielki. Odchodząc, skinąłem głową w geście powiedzenia "dobranoc" po czym odszedłem spod jej mieszkania, kierując się do tego właściwego, mojego. Wchodząc do środka, ściągnąłem z siebie wierzchnią odzież, odkładając przy tym swoje torby z zakupami. Poszedłem pod prysznic, a gdy wróciłem, przypomniało mi się o prezencie od mojej niedawnej towarzyszki. Sięgnąłem do kieszeni po beżowy pakunek. Mając go w dłoniach, usiadłem na krawędzi łóżka, uważnie mu się przyglądając. Nie wiedząc dlaczego, bałem się go. W sensie nie był to normalny strach, raczej niepokój czy zdenerwowanie pojawiające się wraz z myślami, które tylko nasuwały mi pomysły, co może się tam znajdować. Odganiając te głupie myśli, ściągnąłem z pudełka wstążkę, po czym podniosłem wieczko. Przez chwilę trwałem w bezruchu, aż w końcu przy pomocy palców wyciągnąłem srebrny naszyjnik z grawerowanym pierścieniem. Widząc go, sięgnąłem po niego drugą ręką, oglądając go uważnie. Widniał tam napis, lecz niestety nie potrafiłem go rozczytać, był w jakimś innym języku. Zmarszczyłem brwi i zacząłem oglądać cały prezent.
- Mógł kosztować krocie -wyszeptałem, obracając go po raz kolejny -Oszalała -westchnąłem, oczami wyobraźni patrząc na Smiley.
Zamknąłem oczy i położyłem się na łóżko. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Było mi zarówno źle, jak i bardzo miło. Leżąc tak przez jakiś czas, nim się spostrzegłem, zanurzyłem się w świat snów.
Obudził mnie czyiś głos dochodzący zza zamkniętych drzwi od mojej przyczepy. Od niechcenia wstałem i podszedłem do nich, otwierając je powoli. Niestety, osoba, która za nimi stała bardzo chciała się do mnie dostać, dlatego też popchnęła je z ogromną siłą, powodując, że z ledwością utrzymałem się na nogach. Przecierając oczy, w końcu rozpoznałem tę osobę.
- Co ty tu robisz? -westchnąłem, zamykając za nieproszonym gościem drzwi.
- Przyszedłem dać ci trochę pracy, abyś się nie nudził -zaśmiał się, odkładając trzy teczki na i tak już zawalone papierami biurko.
- Żebym się nie nudził? -podszedłem do niego, a właściwie do łóżka, gdzie znajdywał się telefon -Ty wiesz, jaka jest w ogóle godzina -zapytałem, przykładając mu urządzenie do twarzy.
- Oczywiście, że wiem -odpowiedział, odtrącając moją rękę -Ale wiem także, że jeżeli byłeś w stanie wrócić tutaj z naszą kochaną kruszynką w środku nocy, to i też powinieneś mieć siły na pracę z samego rana -zaśmiał się, unosząc do góry ręce, jakby chciał pokazać, jak olbrzymi jest to problem.
- I właśnie dlatego przyszedłeś tutaj o wpół do siódmej? -uniosłem jedną brew, upewniając się najgorszego.
- Dokładnie -pstryknął palcami -Ale nie martw się, Mała także dostanie karę -ponownie usłyszałem jego śmiech.
Zmarszczyłem brwi, gdy tylko usłyszałem jego słowa. "Mała"? Ma chyba na myśli Smiley. Westchnąłem ciężko i sięgnąłem po wisiorek, który po krótkiej chwili został mi brutalnie zabrany.
- Fiu, fiu jaki ładny -zaczął się mu przyglądać ze wszystkich stron, po czym spojrzał na mnie kątem oka -Ona ci go dała? -wygiął usta na znak uśmiechu, unosząc przy tym jedną brew.
- Tak, ale mam zamiar go zwrócić -westchnąłem, zabierając mu go -Jest piękny, ale nie chcę, by marnowała pieniądze na takie rzeczy, tym bardziej dla mnie.
- Uwierz mi, ale dla niej to nie jest marnowanie pieniędzy i to tym bardziej dla ciebie! -powiedział, czochrając mnie przy tym po głowie, co wydawało mi się co najmniej dziwne -Może jeszcze kiedyś to zrozumiesz... Może to ona właśnie przyczyni się do twojego powrotu... Któż to wie? Na pewno nie ja, co najwyżej wasza dwójka -mówiąc to, podszedł do drzwi i zanim wyszedł, dodał -Zanim do niej pójdziesz, chociaż przejrzyj te papiery. Na pewno znajdziesz tam coś ciekawego -mrugnął do mnie, po czym zniknął.
- Pik, czekaj! -krzyknąłem za nim, lecz ten nawet nie myślał, żeby się zatrzymać, ani tym bardziej się zawrócić.
Westchnąłem przeciągle, po czym zasiadłem przy papierach, raz jeszcze przyglądając się prezentowi. Może ma rację? Sam nie wiem. A to, co powiedział... Że może ona przyczyni się do mojego powrotu... Ciekawe co miał na myśli. Przymknąłem na chwilę oczy, po czym zabrałem się do pracy. Chciałem to szybko skończyć, by czym prędzej pójść do dziewczyny. Nie wiedząc czemu, nagle zaczęło mnie do niej ciągnąć. Tak jakbym sam był ciekaw tego wszystkiego.
<Smiley?> Po pierwsze przepraszam, że tak długo. Po drugie -przepraszam, że takie, a nie inne XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz