Co za bezczelny bachor. W ogóle nie docenia czyjejś ciężkiej pracy i ile swojego wolnego czasu w to włożyłem. To irytowanie wszystkich dookoła jest u nich na pewno rodzinne. Przy Rose nie ma chwili, żebym nie był wkurzony, a ten Arthur też mnie porządnie rozwścieczył. Wielki krytyk się znalazł. Niech sam spróbuję ujarzmić takiego dzikiego oraz jadowitego węża to potem mogę z nim dyskutować. Nienawidzę takich ludzi. Nic ich zupełnie nie obchodzi. Gdy tylko zobaczyłem go z Rose, miałem taką wewnętrzną chęć, żeby utrzeć mu tego zarozumiałego nosa. Podszedłem do nich z uśmiechem na twarzy.
- O, ale niespodzianka. Kogo ja tu widzę. - stanąłem tuż przy nich. - Jakiś mały kurdupel i jego urocza siostra. Mam do ciebie kolejną sprawę, kochana. - złapałem Rose za rękę, a potem zawistnym wzrokiem spojrzałem na jej brata, który jedynie się skrzywił, widząc nas razem. Myślałem, że pójdzie łatwo, ale sam dotyk jej dłoni wywoływał u mnie mdłości. W dodatku ten dzieciak był tak irytujący, że ledwo się powstrzymywałem od przywalenia mu w tę zarozumiałą buźkę.
- Nie mów mi siostra, że jesteś z tym nudnym głupkiem od węży. - zaczął się cicho śmiać. Ja od razu uniosłem jedną brew, wpatrując się w niego niewzruszony.
- Masz coś do węży młody? - spytałem spokojnym tonem, dalej trzymając zszokowaną Rose za rękę. Dzieciak od razu przestał się śmiać.
- Węże są fajne, a ty nie. - wzruszył ramionami z wrednym uśmiechem na twarzy. - Nie wiem, co moja siostra w tobie widzi.
- Widzi?! Arthur nie gadaj takich głupot! - krzyknęła oburzona, wyrywając dłoń z mojego uścisku. - To wysoko urodzony egoista. Już wolałabym całować kaktusa niż być skazana na chodzenie z nim za rączkę. - chłopiec na te słowa od razu się roześmiał. Ja jedynie westchnąłem, kręcąc głową.
- Ależ Rose. Nie wiesz, jak głęboko mnie tym ranisz. - zrobiłem zawiedzioną minę. - Naprawdę nie wiem, co ja ci takiego strasznego zrobiłem. Pomyśleć, że chciałem cię zabrać do miasta. - ona i jej brat byli zszokowani moim pomysłem, a ja od razu zbeształem się w myślach za takie głupie teksty. - Może się jednak przełamiesz i pójdziesz ze mną?
Rose ewidentnie nie wiedziała, co powiedzieć.
- Siostraaa. - Arthur zaczął marudzić. - Miałaś mi powróżyć. Poza tym nudzi mi się. Ten koleś jest głupi. - zaczął ciągnąć siostrę w stronę jej wróżbiarskiego namiotu. Ja jednak nie dam tak łatwo mu wygrać.
- Rose, proszę cię. - wyciągnąłem rękę w jej stronę. - Chcę to wszystko naprawić. Nie później, nie jutro, tylko teraz. - słysząc te słowa, nawet jej brat się przymknął. - Nie słusznie cię oceniałem i tyle się wściekałem. Chciałbym zatrzeć złe wrażenie. - Rose jednak nie zbyt to przekonało. Już miała iść dalej z bratem, gdy nagle dodałem: - Przepraszam za wszystko. - odwróciła się zszokowana w moim kierunku. - W sumie też dziękuję... Gdyby nie ty to... - jakimś cudem na mają twarz, wkradł się delikatny uśmiech. - Nie oszukujmy się. Dawno by mnie tu nie było. - Rose totalnie zamurowało. - ... To jak? - spytałem, dalej trzymając wyciągnięta rękę w jej kierunku. - Zgodzisz się?
(Rose~? Zostawiam ci tę ważną decyzję)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz