Okropnie mi się tej nocy spało. Miałem wyjechać, zostawić to wszystko co kocham, zostawić wszystkich… Ciągle mi się śnił cyrk, jak występuje, jak spędzam czas ze znajomymi, jak wychodzę na miasto… i za każdym razem śnił mi się Shuzo, ten blondyn, którego spotkałem po raz pierwszy. Kiedy chłopak się dowiaduje o wyjeździe, nagle przemienia się w tego pesymistycznego i mnie nienawidzi…
Więc kiedy się obudziłem, a przez oczami miałem przyjaciela, myślałem, że to sen. Jeszcze ten buziak w usta… nie wiedziałem co się dzieje. Podniosłem się na łokciach i spojrzałem na szczęśliwego chłopaka, który merdał ogonem jak szalony.
- Ale jak to – powiedziałem zdezorientowany. - Nie możesz – chłopak pokręcił głową.
- Mówiłem, nie przyjmuje sprzeciwu – jeszcze dłuższą chwilę zajęło mi zrozumienie całej tej sytuacji.
- To sen? - Shu się cicho zaśmiał i pokręcił głową. Dopiero wtedy jego informacja do mnie dotarła, a razem z nią konsekwencję. Chociaż nie podobało mi się, że chłopak sam podjął tak ważną decyzję, z drugiej strony cieszyło mnie, że go tu nie zostawię, inaczej nie wiedziałbym, kiedy go znowu spotkam. W końcu wstałem z łóżka. - Niech ci będzie – odparłem lekko się uśmiechając, ten w odpowiedzi wyszczerzył uradowany zęby.
- Więc się streszczaj, bo wkrótce mamy pociąg – na te słowa znowu się zdziwiłem.
- Jak to – Shuzo mi wytłumaczył, że wszystko załatwił. W jedną noc… - Jakim cudem? - podszedłem do niego. - Jesteś niesamowity – mocno go przytuliłem.
- No wiem – powiedziałem dumnie i także mnie objął. Kiedy się odsunęliśmy od siebie, zacząłem się pakować.
- Przyniesiesz mi kawę? - poprosiłem, bo mimo wszystko bez niej średnio funkcjonowałem. Czarnowłosy pokiwał głową i po chwili zniknął z namiotu. Ja w tym czasie znalazłem walizkę i wpakowywałem do niej najważniejsze rzeczy. Rozmyślałem nad tym, jaki Shu jest kochany. Jedzie w nieznane mu tereny, zostawiając wszystko, co zna, dla mnie. Nie mogłem się przestać uśmiechać. Jeśli moje spotkanie z ojcem nie zmieni za bardzo mego trybu życia, może spróbuje nawiązać głębsze relacje z przyjacielem? W końcu czułem, że jest dla mnie czymś więcej, jednak nie potrafiłem tego jeszcze okazać. To chyba nie ten moment.
- Proszę – z zamyślenia wyrwał mnie jego słodki głos. Przyjąłem kawę, upiłem łyk.
- Pyszna. Rozmawiałeś z Pikiem? - kontynuowałem pakowanie. Chłopak przytaknął i przez resztę czasu opowiadał mi, jak dojedziemy do Toronto. Byłem mu za to bardzo wdzięczny, planowanie tej podróży zajęłoby mi bardzo dużo czasu i pewnie jeszcze bym się zgubił po drodze.
- Jestem gotowy – oznajmiłem, kiedy byłem pewny, że wszystko miałem. Ubrania, telefon, portfel, dokumenty… Do tego ubrałem się w zwyczajny strój; jeansy i szara bluza. - Już dawno się tak nie ubierałem – przyznałem przeglądając się w lustrze. Dziwnie mi było bez kapelusza, który schowałem do torby.
<Shu? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz