Brunet drgnął, strzygąc uszami. Na pewno się nie przesłyszał? Najpierw ta spektakularna porażka a teraz...
- Oh Robin odważny się zrobiłeś. - oznajmił mu śpiewnym tonem. - Cóż jak mógłbym ci odmówić kochaniutki? Tylko opłukam ci pianę z główki. Robin pokiwał głową, a demon czule przeczesał paluszkami jego spienioną czuprynę. Spojrzał na niego i się uśmiechnął.
- Dobrze teraz lepiej zamknij oczy. - chwycił go za ramiona i pomógł usiąść prosto. Po czym sięgnął po dzbanek z wodą i polał chłopcu głowę wodą, dłonią zasłaniając mu oczy, by woda z mydłem mu ich nie podrażniła.
- I już po krzyku... - zdjął dłoń z oczu chłopca i odstawił dzbanek na stołek obok. - To, co ty tam jeszcze raz chciałeś? - udał, że się namyśla, chwytając się za podbródek.
- Umyć twoje ogonki. - odpowiedział mu szybko chłopak.
- Jak mówiłem. Możesz... - odwrócił się do niego plecami. - Wszystkie osiem tak?
- Dokładnie. - białowłosy zaraz wziął szampon i oblał nim jedną z kit. Lis aż zadrżał.
- Nawet nie wiesz jaki ten szampon jest zimny! - odwrócił się do niego, delikatnie marszcząc brwi.
- Przepraszam... Ale zaraz będę go i tak płukać więc po prostu znieś to na razie. - wymamrotał chłopiec, zaczynając wcierać szampon w sierść. Demon znów zadrżał, machając ogonami. Po czym wystawił język, zadowolony sobie sapiąc (jak to pieski robią). Robin się jedynie roześmiał, kontynuując mycie ogonów. Chwilę później zaczął je płukać w wodzie.
- Nie machaj tak tymi ogonami, bo mnie cały czas chlapiesz. - poskarżył się chłopiec.
- Oh? Wybacz... Po prostu tak jakoś przyjemnie mi, jak tak je myjesz — roześmiał się wesoło. Białowłosy też się roześmiał.
- No! I skończyłem. - oznajmił moment później zadowolony z siebie.
- Bardzo ci dziękuję. - Vivienne się podniósł na cztery nogi i otrząsnął jak to zwykły mokre psy robić. Przez co jego ogony się napuszyły, zyskując dwa razy bardziej na objętości.
- No Robinku, ależ muszę ci bardzo podziękować — owinął ręce wokół szyi ciemnoskórego i go przytulił do siebie. Chwilę później przytulił głowę do jego szyi, znów machając ogonami. Bardzo miło mu było spędzać czas z tym człowiekiem. Zauważył to już jakiś czas temu. Polizał jego szyję i zaraz po tym otarł się policzkiem o jego szyję.
- Masz jeszcze jakieś pytania, co mały...?
- Nie... Jak na razie moja ciekawość jest zaspokojona. Nastała cisza. Demon zamknął oczy, bardzo zadowolony z bliskości chłopaczka. Teraz wszystko wydawało się takie proste. Jakby wszystkie ich kłopoty znikły jak mydlana bańka. Mydlana bańka...? Vivi podniósł się i wyprostował, po czym pstryknął palcami i wszędzie wokół nich pojawiły się kolorowe bańki.
- Hej Robin popatrz na to... - zadowolony pokazał swoje dzieło. Młodszy chłopak rozglądnął się zdziwiony, a w jego oczach widać było zachwyt. Powoli wyciągnął rękę do jednej z baniek i zaskoczony cofnął rękę, gdy pękła z cichutkim pyk. Demon aż zachichotał.
- Spokojnie nie parzą ani nic takiego. Ale fajnie się je pęka. Jak już zdążyłeś zauważyć. David ochoczo pokiwał głową, podnosząc się i oczarowany ponownie wyciągając rękę do kolejnej bańki. Potem zaczął polować na kolejne i kolejne. Uśmiech po raz setny wdarł się na twarz demonicznej istoty z piekła rodem, która podobno od tamtego zdarzenia nic nie czuła. Ale ten chłopak wywrócił jego spokojne życie do góry nogami. Przybył tu za młodym chłopakiem odebrać od niego dług. Duszę, którą mu sprzedał. A tak uparcie nie chciał oddać. A tu nagle kazali mu się zaopiekować ni stąd, ni zowąd takim właśnie chucherkiem. Dzieckiem lasu. Oczywiście z początku był dla niego istnym utrapieniem, mimo iż swego rodzaju czarującym. I tak mijał czas. A on? Coś w nim się zmieniło od tamtego czasu. W sumie wiele. Może aż zbyt wiele? Teraz nagle miał słabość. Był pewien, że gdyby temu chłopcu spadłby, chociaż włos z głowy wpadłby w szał i nikt nie byłby w stanie powstrzymać go przed wymordowaniem połowy ludzkiej populacji. Westchnął głęboko. Ależ to wszystko się skomplikowało. Rozum mógł sobie do woli krzyczeć, by się wziął w garść, przecież miał ważniejsze zajęcie, a teraz dał sobie odwrócić swoją uwagę od niego. Jednak jego zimne i zranione serce było głuche na ten krzyk. Uparło się i tyle. Przeniósł wzrok na Robinka i się uśmiechnął. Ten zaś w najlepsze bawił się w pękanie kolejnych baniek, które się zbytnio do niego zbliżyły. Za nim zdążył pojąć, co tak właściwie robi, nachylił się do niego i chwycił za nadgarstek. Jego oczy spotkały się z parą zdziwionych srebrzystych. Popchnął go do tyłu tak, że młodzieniec stracił równowagę i był zmuszony oprzeć się o brzeg balii. Demon zaraz przycisnął jego ramię wolną ręką, bardziej się przy tym schylając, by ich twarze były na równym poziomie.
- Do teraz nie potrafię cię do końca rozgryźć... Doprowadza mnie to do szału — wymamrotał, przyglądając się wszystkim szczegółom twarzy młodzieńca. Wziął głęboki oddech, upajając się jego zapachem. Poznałby go już z zamkniętymi oczami. - To naprawdę jest dla mnie fenomenem, jak ci się udało w taki sposób zawrócić mi w głowie. - potrząsnął głową. - Nie mogłem tego powstrzymać i ten lichy płomyczek, palący się na obrzeżach mojego serca, nagle i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, przemienił się w płonącą pasję... Przyciągasz mnie, zupełnie tak jak magnes, nawet nie wiesz jak ciężko się po hamować, jak tak patrzysz... - urwał, widząc niepewne i mętne spojrzenie srebrzystych oczu. Puścił go i się podniósł.
- Uznajmy, że tego nie było, hm? - odsunął się i oparł o drugi brzeg z uśmiechem. - Muszę cię bardzo przeprosić mój mały... Wystraszyłem cię?
(Heh Robi? Riddle to chyba raczej 'sprzeczka kochanków' ale zapraszam jak co)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz