5 lut 2020

Silver CD Parys

Gówniak. Nic więcej nie przychodziło mi do głowy. Ale za to z jakimi ambicjami, charakterkiem, no proszę. Już na pierwszy rzut oka widać było, że życie go wysoko poniesie. I że startuje również z wysokiej pozycji. Chociaż nie powiem, wizja życia w bogactwie (legalnym) jest kusząca, to jednak nie zamieniłbym się przeszłością. Może i to prawda - jestem głupi, niemądry. Jednakże w życiu trzeba godzić to co przyjemne z tym, co pożyteczne. A ten cały Parys... Maksymilian, przepraszam. W każdym razie, on tego nie potrafi. Żądza posiadania jak najwięcej i osiągnięcia jak najwięcej nim zawładnęła. To rzuca się w oczy, wręcz oślepia. Ale to chyba nie jest najlepsze światło, jakie można spotkać na swojej drodze, w drugim człowieku.
Wyłączyłem muzykę na telefonie - kompletnie wyleciało mi to z głowy, zresztą jak zwykle. Dopiero cichy szmer w słuchawkach mnie uświadomił o nadal marnującej się baterii.
- Skoro tak, to co masz zamiar robić chociażby dzisiaj? W końcu szukasz wiedzy i doświadczenia - odezwałem się, dociskając skończonego papierosa w pień drzewa. Maks nie był nawet w połowie. Ktoś tu się lubi delektować, widzę. Spojrzał na mnie, kolor jego oczu został częściowo zakryty przez dym. Debil profesjonalista. Rozpieszczony bachor. Przeważnie staram się nie oceniać ludzi. Ale w tym wypadku poszło mi to bardzo łatwo. Jednak nie mam zamiaru sprawić, by to w jakikolwiek sposób się na nim odbiło, przynajmniej nie teraz. W końcu znamy się może pięć minut, wiele w takim czasie nie mógłbym wywnioskować. Nie jestem Sherlockiem.
- Dzisiaj miałem zapoznać się z okolicą. Jak już wspominałem, jestem tutaj nowy. Nie zdążyłem się nawet rozejrzeć - przyznał. Przez moment wydawało mi się, jakby był zły. Co najdziwniejsze, ten gniew był skierowany w jego własną stronę. Oburzony tym, że nie wziął pod uwagę tak ważnej kwestii, jaką jest otoczenie? Poczułem lekki żal. Wymaganie od siebie tak wiele musi wykańczać. Stos obowiązków, oczekiwań, spraw do załatwienia i zrobienia. Gdzie tutaj czas na rozrywkę?
- Pójdziemy razem? Widziałem już to i owo, więc się nie zgubimy. Plus sam zobaczę coś nowego. Może mają tutaj dom publiczny? - powiedziałem poważnie. Uniósł brwi, śmiejąc się cicho i kręcąc głową na boki. - Żartuję. Kobiet mam pod dostatkiem - wyznałem. Zaciągnął się dymem.
- Och, doprawdy? - nie byłem pewny, czy to forma droczenia się, kąśliwej uwagi, czy może coś zupełnie innego jak chociażby faktyczne i szczere niedowierzanie.
Chciałbym go poznać. Szlajanie się samemu po mieście nie brzmi zbyt kusząco. Jeśli on okaże się nieodpowiednim dla mnie kompanem, zawsze mogę zrezygnować z jego towarzystwa.
- Tak - uśmiechnąłem się cwanie. - A więc, kończ już swojego peta, bierzemy dupę w troki i idziemy na dzikie kobiety - zażądałem. Kusząca propozycja, czy odpychający blef? Kto wie. Zależy, co faktycznie napotkamy na swojej drodze. Chociaż właściwie chyba nigdy nie poszedłbym do domu publicznego. To mnie odstrasza w jakiś sposób. Nie słynę z relacji polegających na czystych uczuciach, jednak stosunek za pieniądze nie brzmi dobrze, przynajmniej nie dla mnie. Zdecydowanie nie należę do tych porządnych, chyba z każdej możliwej strony można znaleźć na mnie jakiegoś haka, który to udowodni. Tyle złamanych przeze mnie serc, zranionych uczuć, zbędnych słów lub nawet i zniknięcie bez właściwie jednego zdania.
Cala droga do miasta przeminęła nam w ciszy. W zasadzie to nie wiem, jaka panowała między nami atmosfera. Parys zachowywał się jak młody bóg - nie wiem jakim cudem, ale nawet jego ruchy były dla mnie eleganckie. Czy sposób poruszania się może być określony mianem eleganckiego? Jeśli tak, to zdecydowanie jego chód taki był. Wzrokiem z wyższością i jednocześnie uniżeniem ( kompletnie nie wiedziałem, jak wytłumaczyć sobie inaczej tę sprzeczność ) obserwował całą okolicę, błądzącym spojrzeniem zdawał się zauważać wszystkie nawet najmniejsze szczegóły. Zupełnie jakby był na wycieczce edukacyjnej i faktycznie interesowało go to muzeum, aktualnie zwane otaczającym nas światem. Miałem nadzieję, że nie mają w okolicy żadnego prawdziwego muzeum czy też wystawy. Jeśli by mnie tam zaciągnął umarłbym z nudów. Chociaż bardziej prawdopodobna jest opcja, że poszedłby sam. Grzecznie bym odmówił, a jeśli by nie poskutkowało, użyłbym bardziej stanowczego zachowania.


<Parys?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz