Interesujące
zbiegi przypadków mogą przyjemnie namieszać w życiu, sprawić, że zostaniemy
zmuszeni spojrzeć na świat z całkiem innej perspektywy. Wrzucą do naszego
nudnego życia nieoczekiwaną zmienną, która całkowicie odwróci wynik, a wszelkie
dotychczasowe kalkulacje będą się nadawały tylko na śmietnik. W tym momencie tą
nieprzewidzianą zmienną była ta młoda matka z jakże irytującym i zdecydowanie
kompletnie niewychowanym dzieckiem, które wpadło jak do zwykłej obory i już na
samym starcie narobiło bałaganu. Jednak gdyby nie ono i zamieszanie, które
stworzyło, czerwonowłosy mężczyzna, który przyszedł do mnie z siodłem, zapewne
nigdy by nie próbował złapać kuli, która nieuchronnie toczyła się w stronę
krawędzi półki, co nie wywołałoby właśnie tak interesujących skutków.
Doskonale pamiętam każdą klątwę, jaką obłożyłam dany przedmiot, w tym tę kulę,
którą złapał, piętnujący złodzieja ból łamiących kości miał raz na zawsze
nauczyć, że nikt bezkarnie nie będzie mnie okradał. W tym przypadku było to
jednak nieprzyjemne, zwłaszcza dla czerwonowłosego, zrządzenie losu, z którym
absolutnie nie zamierzałam się wykłócać, szczególnie że sam z siebie dostarczył
mi nową atrakcję. Jednak fakt, że jego dłonie nagle zapłonęły, zaciekawił mnie.
Czym zostało to wywołane? Czy celowo, chciał ogniem wypalić ból, który go
trawił? A może nie kontroluje tego, tylko jedyne co jest w stanie to bezradnie
czekać, aż ogień się wypali? Łącząc ze sobą poszczególne elementy układanki,
tworzył się klarowny obraz, dzięki któremu zdecydowanie bardziej przychylałam
się do drugiego wariantu, właśnie on tłumaczyłby stan ekwipunku na moim stole
jak i to, dlaczego akurat on zjawił się w moich skromnych progach.
Czy zamierzałam mu pomóc i złamać klątwę? Niespecjalnie. To nie była kwestia
tego co ja zrobiłam, tylko tego, czego on miał nie robić. Miał nie dotykać
niczego pod żadnym pozorem, ostrzegałam go, nawet jeśli ona by spadła i się
roztrzaskała w mak. To byłby mój problem, a właściwie matki dziecka, którą
obarczyłabym z resztą niemałymi kosztami. A ból w końcu sam minie, zajmie to
tydzień, może dwa i z każdym dniem będzie niezmiennie taki sam. Końcem końców
to ma być nauczka, a nie chwilowe moje widzimisię, chociaż mogłabym zrobić to
bez najmniejszego problemu, ale w tym konkretnym przypadku akurat byłam
niezwykle ciekawa czy uda mu się w jakiś sposób ugasić swoje dłonie, czy same
zgasną, gdy minie ból. No i oczywiście jak ten czas wpłynie na jego życie w
cyrku.
- Jak widzisz, jest tu sporo drewna, zmuszona jestem poprosić cię o zgaszenie
tych płomieni - powiedziałam chłodno, mimo iż zjawisko jak i cała sytuacja
zainteresowały mnie do tego stopnia, że postanowiłam dowiedzieć się nieco
więcej o swoim gościu. Jednak mimo to nie zamierzałam zmieniać swojego dość
przytulnego lokum - Jeśli nie, to byłabym zobowiązana, gdybyś natychmiast
wyszedł. Nie chcę, żebyś zrobił to samo z tym miejscem co z siodłem, które tu
przyniosłeś?
Ozyrys? A co z tego będę mieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz