Słuchał jej z opuszczonym wzrokiem, bojąc się spojrzeć w jej twarz, a niepotrzebnie. Nie znała go, nie wiedziała, co zrobiła, on także nie miał zamiaru się do niczego przyznać, a jednak miał wrażenie, że jeśli na nią spojrzy, zrobi się cały czerwony i zacznie ją przepraszać - za wszystko. Za zniszczenie siodła i za zmarnowanie czasu. Za usunięcie jednej z większych atrakcji w pokazach i za możliwość okaleczenia kogoś. Całkowicie niepotrzebnie, bo to nie była do końca jego wina. Wiedzieli, że ma problem z okiełznaniem ognia, że należał do grupy uczących się i nie miał prawa jeszcze występować, a jednak namówili go do wykonania jednej sztuczki, która na szczęście skończyła się bez obrażeń osób trzecich - chociaż koń był blisko poparzenia się. Był na siebie zły, uważał, że to jego wina i nie chciał posłuchać myśli, która czaiła się z tyłu głowy: To ich wina. Niestety, według niego, tylko on był winny.
- Masz pojęcie ile czasu spędzam na ozdabianie tego? - mówiła dalej, a Ozyrys tylko słuchał. Czuł się jak za młodu, kiedy nauczycielka tłumaczyła mu coś ważnego i straciła do niego cierpliwość.
Ktoś wszedł do pomieszczenia. Rudowłosy odwrócił niepewnie głowę i zobaczył matkę z małym dzieckiem, które trzymała za rękę.
- Dzień dobry - przywitała się kobieta i ignorując ich oboje, zaczęła oglądać przedmioty. Jubilerka także się przywitała, jednak nie ściągnęła wzroku z błyszczących kryształków. Wtedy też zakończyła się jej historia ciężkiej pracy, której nikt nie doceniał i faktu, że jeśli tak dalej pójdzie, cyrk pozbędzie się wszystkich 'dekoracji'.
Dziecko wyrwało się z ręki matki i na własną odpowiedzialność zaczęło oglądać sklep. Puszczenie takiego małego urwisa wśród szklanych i delikatnych ozdób nie było najmądrzejszym pomysłem, to też Ozyrys nie spuszczał wzroku z chłopca. Ten z szeroko otwartymi oczami oglądał wszystko, co znalazł. Powstrzymywał się od dotykania w momencie, kiedy nie natrafił na jakiś wisiorek z kryształem, w kształcie pandy. Wtedy też magik zauważył, że na koszulce miał obrazek pandy jedzącej bambus.
Ozyrys tylko na moment odwrócił wzrok, aby zerknąć jak idą prace jubilerce, kiedy chłopiec podskoczył i pociągnął wisiorek. Zamiast jednak go zerwać, poruszył szafką, z której zaraz stoczyła się kula. Mężczyzna wyciągnął rękę wiedząc, że nie złapie. Miał dziurawe dłonie i nigdy niczego nie złapał, a jednak chciał spróbować i sprawić, że kula nie uderzy w jego głowę. Wszyscy spojrzeli w stronę spadającego przedmiotu, który zatrzymał się tuż przy główce malucha, za dziwną sprawą dłoni Ozyrysa. Faniks sam się zdziwił, że udało mu się coś złapać. Zaczął się przez to trząść, mimo tego odetchnął z ulgą i spojrzał na chłopca. Ten tylko otworzył szeroko buzie ze zdziwienia i zaraz został odciągnięty od niego przez matkę, która wyglądała na bardzo zawstydzoną. Mamrocząc szybkie 'przepraszam' wyszli ze sklepu. Ozyrys jeszcze chwilę patrzył na drzwi, za którymi zniknęli, po czym odłożył kulisty przedmiot na miejsce i wrócił do jubilerki. Gdy chciał zapytać, jak jej idzie, poczuł piekący ból w dłoniach. Spojrzał na nie. Nie widział żadnej rany, żadnego poparzenia, kompletnie nic, a mimo tego czuł, jakby ktoś je w tej chwili łamał. Nim spostrzegł, niekontrolowanie zapłonęły.
Lacie? Zrzucaj klątwę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz