Ulga, jaką poczułam, gdy pies został zamknięty, była nie do opisania. Momentalnie jakby ogromny kamień spadł mi z serca, a ciężar z ramion. Poczułam się nadzwyczaj lekka, w dodatku dalej nieco kręciło mi się w głowie. Nic już nikomu nie grozi, ja nie stracę pracy, jestem w bezpiecznej sytuacji. Odetchnęłam głęboko, stałam nieruchomo przez chwilę dochodząc do siebie. Patrzyłam to na Roba, to na nieznajomego. Wszystko wokół było jakby za zasłoną przez nagromadzone emocje.
- Nie przedstawiliśmy się sobie - odezwałam się w końcu, nie wiedząc co innego mogłabym powiedzieć. Pomoc chłopaka okazała się nieopisana, z reguły jednak coś odpycha mnie od osób narzucających się ze swoimi "szczerymi" intencjami. Zmierzyłam spojrzeniem białowłosego. - Możesz mi mówić Dana, dzięki za pomoc jeszcze raz - dodałam po paru sekundach milczenia, wyciągając dłoń i lekko uśmiechając.
- Robin - odparł krótko, po czym na chwilę się zamyślił. Nastała cisza z obu stron.
- Co ty na to, żebym teraz pokazał ci tę polanę? Jeśli ci nie będzie odpowiadać poszukamy innego miejsca, ale uwierz, trudno będzie znaleźć coś lepszego - uśmiechnął się. Zastanowiłam się na moment. Popatrzyłam na zwierzę wewnątrz kojca. Wciąż miałam obawy, że ktoś mógłby ponownie wypuścić Roba, co byłoby istną katastrofą.
- W zasadzie to dobry pomysł - odparłam krótko, myślami błądząc gdzieś indziej. Nadal nie mogłam sobie wybić z głowy tej całej sytuacji. Niby już po wszystkim, ale jednak pozostałam spięta i poddenerwowana. W dodatku myśl, że nie znam jeszcze prawie nikogo i nikogo nie mogę nawet podejrzewać o wypuszczenie mojego psa, dodatkowo dodawała wszystkiemu negatywnego zabarwienia.
- Ja pie*dole, jakim trzeba być debilem żeby wypuścić takiego psa - ponownie powiedziałam wściekła. Robin zaśmiał się, kręcąc przecząco głową, jednak nie odpowiedział. Być może to jakiś jego kolega czy coś? Mniejsza z tym, jeszcze jedna taka sytuacja a osobiście tę osobę zatłukę. Nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za czyjeś wygłupy. - Będzie ci przeszkadzać, jak zapalę? W namiocie mam rzeczy, jest zaraz za rogiem - spytałam, spoglądając na towarzysza.
- Nie, nie, jasne że nie. Pal śmiało, na spokojnie - uśmiechnęłam się. Tyle dobrego, że nie będę musiała czekać z papierosem do końca spotkania. Przeszliśmy kawałek, a ja weszłam do namiotu i zabrałam potrzebne rzeczy - przez ten czas chłopak czekał na zewnątrz.
- Tak w ogóle, to czym się zajmujesz? Rozmawiasz ze zwierzętami, to raczej niecodzienny dar, pewnie idzie ci to na rękę, co nie? - Spytałam po chwili ciszy, zaciągając się. No tak, nawet nie zauważyłam, kiedy odpaliłam papierosa. Ustawiłam się po prawej stronie, żeby nie wiać dymem z fajki na Robina.
- Wiesz...- nie zdążył dokończyć, bo natychmiast mu przerwałam.
- Ach, wybacz! Nie spytałam, czy chcesz. Palisz? - wyciągnęłam do połowy pełną paczkę w kierunku niego.
<Robin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz