3 paź 2021

Vogel CD Jumper

W kolejnej nieprzespanej nocy rozmyślałem nad tym wszystkim, co wydarzyło się za dnia: wymuszony warunek niańczenia jakiegoś chłopaka oraz jego niespodziewane zniknięcie. Złapałem się za głowę, by po krótkiej chwili przeczesać palcami boczne włosy. Nie łączyło mnie nic z chłopakiem, a jednak czułem się dziwnie i nieprzyjemnie, kiedy nie wiedziałem, gdzie dokładnie się znajduje. Może to przez rozkaz Pika? Albo po prostu moja mentalność płata mi figle. Nic mi jednak po zamartwianiu się, bo przecież i tak nie mogłem nic zrobić. Wstałem, biorąc przy tym płaszcz w rękę, następnie otarłem drzwi od naczepy. Rozglądając się po terenie spowitym przez ciemność wymieszaną z nikłym, srebrzystym blaskiem księżyca, wziąłem do ręki paczkę papierosów, z którego wyciągnąłem jednego. Po zejściu ze schodków oparłem się o zimny metal naczepy, zapalając od razu fajkę. Schowałem dłonie w kieszenie i tak obserwowałem. Co dokładnie? Nie wiem, ale na pewno coś. Może odnosiło się do moich dziwnych myśli? Albo po prostu szukałem jakiegoś punktu zaczepienia? Wszystko było w tym momencie możliwe. Zwiesiłem głowę, przymykając delikatnie oczy. Jak zwykle nie mogłem spać. Niby nie było to dla mnie niczym nowym, ale za każdym razem czułem się taki... pusty. Przetarłem dolną wargę kciukiem, myśląc o niedawno spotkanym chłopaku. Może jednak się zgubił w tym lesie? Albo coś się poważniejszego stało? Zapewne nie miałbym tych myśli, jakbym nie musiał się z nim użerać przez wzgląd na rozkaz kogoś z góry. Westchnąłem cicho, podnosząc swój wzrok, po chwili odbijając się od ściany. Postanowiłem trochę powędrować, a nóż może uda mi się coś lub kogoś znaleźć.
Kiedy wróciłem na teren cyrku, było już grubo po dziewiątej. Wtedy właśnie ujrzałem wielkie zamieszanie i potęgujący się strach wśród ludzi. Zmarszczyłem na to brwi i podszedłem do pierwszej lepszej osoby, by zapytać, co się tak właściwie dzieje.
- Jak to co? - zapytała z lekkim wyrzutem kobieta guma w sędziwym już wieku. - Ktoś podpalił namiot z rekwizytami! To na pewno sprawka tego małego rozbójnika - pogroziła w moją stronę palcem, po czym odeszła mamrocząc coś jeszcze pod nosem.
Odprowadziłem ją kawałek wzrokiem, a następnie powędrowałem tam, gdzie zbierał się największy tłum, rozmyślając, kogo miała na myśli. "Mały rozbójnik" to mógł być każdy. No właśnie. Po podejściu do tłumu usłyszałem tylko jedno imię - Jumper. Od razu zapaliła mi się czerwona lampka. Przecisnąłem się między ludźmi, by zobaczyć szkody. Nie było to za ciekawe. Chwilę stałem w miejscu, a po głębokim westchnięciu tylko z wizualizowałem sobie rozmowę z Szefem. Postanowiłem więc poszukać chłopaka.
Po kilkunastu minutach zobaczyłem, jak nadchodzi, nie zwracając kompletnie uwagi na to, co się tak właściwie wokół niego dzieje. Cmoknąłem głośno i podbiegłem do niego, od razu się do niego odzywając. Wymieniliśmy się zdaniami, aż tu nagle usłyszałem głos Pika. Nie był zbyt zadowolony. Odwróciłem się, nie puszczając przy tym ciemnowłosego. Wyższy od nas mężczyzna podszedł, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Czy może mi to ktoś wytłumaczyć? Myślałem, że wyraziłem się wczoraj jasno, co oznacza kolejny tego typu wybryk - marszcząc brwi, wyglądał jeszcze straszniej.
Przełknąłem ślinę, bo miałem już coś powiedzieć, ale niespodziewanie wyprzedził mnie w tym Jumper.
- Czy wszystko, co złe tyczy się tylko mnie? - zapytał z niemałym wyrzutem.
Pik prychnął prześmiewczo.
- A jak myślisz? - zmierzył go wzrokiem, na co młodszy się wzdrygnął.
Spojrzałem na niego kątem oka, próbując odczytać jego intencje. Młody zaciskał szczękę, delikatnie drżał, a do tego ugniatał prawą ręką materiał swojej bluzy. Westchnąłem przeciągle i puszczając w końcu jego ramię, podszedłem nieco do Szefa. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
- To nie jego wina - wskazałem na chłopaka, który stał twardo z tyłu. Czułem jego ciężki wzrok na sobie.
- A jak to niby wytłumaczysz? - mężczyzna ponownie prychnął, na co pokiwałem głową.
- Był mi po fajki w mieście - wzruszyłem ramionami.
- Doprawdy? - odchylił nieznacznie głowę do tyłu - To daj dowód.
Wiedziałem, że tak będzie. Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem przez ramię na niższego ode mnie, rzucając mu jednoznaczne spojrzenie. Ten przełknął ślinę i wyciągną paczkę papierosów.
- I to ma mnie niby przekonać? To jest otwarte.
- No właśnie - wymruczałem, odwracając się już całkowicie do Jumpera, po chwili podchodząc do niego.
Zamaszystym ruchem wyrwałem mu paczkę, drugą ręką uderzając go z lekką siłą w tył głowy.
- Mówiłem, że jak chcesz palić, to masz sobie kupić, a nie podbierać mi - warknąłem, na co ten się spojrzał w moje oczy z niemałym zmieszaniem.
Mimowolnie kąciki ust się uniosły, co prawda delikatnie by się nie zdemaskować, ale na tyle by mógł ze spokojem to zauważyć. Może zrozumie, w co gram, przynajmniej, żeby choć trochę załagodzić całą tę sprawę.

Jumper?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz