- Wiesz zapewne, że ten cyrk zrzesza różne uzdolnione osoby. A ja, no cóż tu dużo mówić jestem jedną z nich. - Liznął futro na piersi.
Chłopak pokiwał głową, jednak demon widział, że nie był do końca przekonany jego odpowiedzią.
- Jednak niekoniecznie jest to wszystko co potrafię. A ty... Słyszałem, że znaleźli cię w lesie, całkiem samego.
- Nie byłem sam - Szybko zaprzeczył.
- A no faktycznie, zwierzęta dotrzymywały ci towarzystwa... I naprawdę nic je pamiętasz o tym co było wcześniej, i jak się tam znalazłeś?
Zeskoczył na jego wolne ramię po czym przeskoczył na barierkę.
- Nie... Nic nie pamiętam...
- Uhum. No, ale może i tak lepiej -Zamachał ogonem. - Może to jest coś czego nie warto pamiętać, ludzkie umysły czasem tak robią. Dobrze już się późno zrobiło. Nie będę cię znowu brał do miasta, ponieważ widzę, że niezbyt ci się tam podoba... Ja pójdę teraz po te nieszczęsne gazy a ty... - Chwycił torbę do pyszczka stając na tylnych łapach. - Może weźmiesz to z powrotem do mnie. W porządku?
Chłopak się zgodził biorąc torbę od lisa.
- No świetnie, postaram się wrócić jak najwcześniej. A tak too raczej masz dziś masz wolne.
Pielęgniarzowi spacerek tam i z powrotem zajął około półgodzinki. Gdy wreszcie wrócił zmęczony wszedł do przyczepy i westchnął głęboko.
- Ah, ależ to irytujące - Rzucił torbę na jakąś szafkę.
- Co się stało?
Vivi aż drgnął zaskoczony.
- Oh? Jeszcze tu jesteś? - Odwrócił się na pięcie. - Sądziłem, że będziesz się już zbierał w końcu już dzień dobiega końca więc jesteś wolny. I nie odbieraj tego tak, jakbym się chciał ciebie pozbyć, po prostu wolę nie narzucać ci swojego towarzystwa. Więc usunę się, że tak to ujmę w cień. Aleee zawsze jesteś tu mile widziany - Wyszedł z przyczepy zostawiając Robina samego.
Powoli ruszył w kierunku lasu cicho nucąc pod nosem. Faktycznie zachował się szorstko, ale miał ku temu swoje powody. Młodzieniec jego zdaniem był bardzo interesującym przypadkiem. Zagubiony w lesie, i nie pamiętający nic z poprzedniego życia. Demon był ogromnie ciekawy tego co się z dzieciakiem wydarzyło. Jednak nie miał ochoty zaprzątać sobie głowy akurat tym.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przeciągnął się. Sypianie w lesie nie było wygodne. Ani trochę. Rozglądnał się i wziął głęboki oddech. Przynajmniej nie padało, a to już coś. Nagle wyczuł zbliżającą się prezencje. Wpatrywał się w ścieżkę, na której po chwili pojawiła się jakać postać.- Ooo! Robinku! Dzień dobry! - Pomachał mu uśmiechając się szeroko.
Znaczy się... Był prawie pewny, że to Robin. Cóż poradzić wszystko wygląda inaczej jak wisisz do góry nogami na jakimś drzewie.
( Robin? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz