Dziewczyna była oziębła i to nawet wtedy gdy się uśmiechała. Jakoś nie podeszła mi z charakteru, ale nie miałam zamiaru jej określać od razu. Co jak co, ale nie znałam jej wcale. Gdy ona poszła ja wróciłam do swojego treningu. Po zakończeniu treningu weszłam do Pik'a na chwilę, aby móc z nim o czymś porozmawiać. On niestety nie miał czasu, gdzieś się spieszył. Nie chcąc mu przeszkadzać, odeszłam. Wróciłam do namiotu gdzie ćwiczyłam po swoją torbę, bo zapomniałam o niej. Było już dość późno, gdy przed sobą zobaczyłam dziewczynę spotkaną wcześniej wraz z Pik'em. Zastanawiałam się czy ta dwójkę coś łączy, ale raczej to nie możliwe gdyż każdy wiedział, że Pik jest zakochany w Gattie, a ona w nim.
Odeszli od siebie, a ja ruszyłam wraz ze Szafirem do jego boksu. Pocałowałam go na pożegnanie w pyszczek dziękując mu za wspaniały trening. Bisca i Yuki poszli do namiotu, a ja postanowiłam się przejść. Nie miałam jakoś ochoty, aby wrócić do swojego namiotu. Postanowiłam więc, iż pójdę do namiotu w którym jest przechowywane siano oraz reszta jedzenia dla zwierząt cyrkowych. Uwielbiałam tam chodzić, gdyż było tam ciepło i przy okazji miałam wspaniały widok na niebo. Usiadłam sobie na sianie tak, aby mieć dobry widok na dzisiejsze niebo. Było tak piękne w dodatku gwiazdy świeciły tak jasno. Sama nie wiem jak to się stało, ale nadszedł ranek, a ja nie zmrużyłam oka. Nie przespałam dzisiaj całej nocy, a powinnam być wypoczęta na swój występ!
Zszedłam ze siana i ruszyłam do namiotu w którym mój kostium powinien być gotowy. W oddali usłyszałam dzwony zegara kościelnego. Zastanawiałam się jak to jest możliwe, że to już dziewiąta. Nie dość, że byłam spóźniona to jeszcze w dodatku nie gotowa.
- Ah tu jesteś Smiley! - usłyszałam głos Pik'a za sobą.
- Yhym... - wymruczałam.
Zwierzaki były gotowe, co było zasługą Diany. Ja na szczęście zdążyłam się przebrać i umalować na czas. Co prawda na ostatnią chwilę, ale zawsze lepiej być gotowym na ostatnią chwilę niż spóźnionym. Pik coś chciał powiedzieć, ale przerwałam mu.
- Pik nie teraz. Pogadaj sobie z nią teraz, a później może znajdę czas żeby porozmawiać z tobą - wskazałam na dziewczynę z wczoraj, która widziałam z nim.
Spojrzałam się na Bisce oraz Yuki'ego. Uśmiechnęłam się do nich. Szafir już był w środku rozgrzany. Moje małe pupile wyszły na środek kłaniając się publiczności na powitanie. Weszłam na linę która była wyżej. Na niskiej linie robiłam tylko występ bajkowy dla dzieci, który udał mi się dzisiaj zaskakująco dobrze. Będąc na najwyższej linie oraz przy ostatnim punkcie swojej choreografii zobaczyłam, że nie byłam sama. Przed moimi oczami zobaczyłam to kolorowe coś co przypominało wydrę czy coś podobnego. Patrząc na niego, chciał wystąpić, jednak to nie był dobry moment. Kontynuowałam swoje przedstawienie z tym, że zmieniłam swój układ, aby podejść bliżej do tego małego zwierzaka. Ten zwierzak był niemożliwy, to że wszedł na linę to jedno, ale to że nagle zaczął sobie na niej skakać było drugą sprawą. Podeszłam do niego i chwyciłam go na ręce, wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że zwierzak chciał się wyrwać. Wiedział, że dostanie nauczkę jak nie od swojej pani to ode mnie. On chyba sobie nie zdawał sprawy jak było to niebezpieczne. Chciałam zakończyć już swój występ, kłaniając się w ramach podziękowania publiczność na linie, tak jak to robiłam zawsze. Ale młody ugryzł mnie w rękę i chciał się wyrwać, ale nie przemyślał tego, że pod nami nie ma ziemi. Chwyciłam go w ostatniej chwili, ale to nie pomogło. Poślizgnęłam się na linie i zaczęłam spadać w dół. Gwizdnęłam cicho, aby Szafir mnie usłyszał. W obecnej chwili tylko on był w stanie mi pomóc. Zrobiłam podwójne salto, aby nie pokazać, że coś źle poszło. Szafir stanął w idealnym miejscu. Wylądowałam na jego grzbiecie stojąc. Podziękowałam publiczności i machając odeszłam za scenę. Znikając ze sceny byłam mega wściekła. Byłam zła i to bardzo, gdy ktoś próbował się do mnie odezwać od razu mu przerywałam mówiąc, że ma zamilknąć.
- To chyba twój futrzak! - oddałam zwierzaka w ręce dziewczyny.
- Smiley... - zaczął Pik, a ja odwróciłam się w jego stronę.
- Siedź cicho! - wydarłam się w jego stronę. Po zakończeniu ostatniego występu bliźniaków wyszłam, aby podziękować wspólnie z innymi publiczności. Podziękowałam również za prezenty od dzieci po czym zniknęłam ze sceną. Przebrałam się w swoje normalne ubrania, zdjęłam również przebrania Biscy, Yuki'ego jak i też Szafira. Wzięłam całą trójkę ze sobą na spacer.
- Smiley no już nie gniewaj się na nią... - Pik już zaczął swoją gadkę, ale nie tym razem.
- Siedź lepiej cicho. Co jak co, ale to w ogóle nie powinno mieć miejsca na dzisiejszym występie. Wybacz mi, ale nie mam czasu na rozmowę z tobą tak jak ty nie miałeś wczoraj ze mną...- byłam bardzo zła nie wiem sama co mnie tak bardzo zdenerwowało, ale nie potrafiłam opanować swojej złości.
- Nie wyładowuj się na nas... - zaczęła dziewczyna.
- Ty powinnaś siedzieć cicho! - spojrzałam na nią. Weszłam na grzbiet swojego konia. - Bisca, Yuki wracajcie do namiotu - powiedziałam do nich łagodnie. Odjechałam od nich, zostawiając ich za sobą. Oddaliłam się od cyrku. Zeszłam z konia, gdy dotarliśmy na łąkę. Może i była zima, ale śnieg zniknął przez ostatnie dni. Usiadłam na mokrej trawie. Kostka mnie bolała. Odkryłam ją i przyjrzałam się jej. Była opuchła. Dzisiejszy dzień naprawdę nie należał do tych najlepszych.
- A jednak coś sobie zrobiłaś?! - usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos za sobą.
- Dague, wybacz mi, ale nie mam ochoty na rozmowę z tobą - zakryłam swoją kostkę.
- Nie masz ochoty czy po prostu nie chcesz rozmawiać ze mną, aby nie sprawić mi przykrości? - usiadł tuż obok mnie. - Powiedz mi co się stało, że jesteś taka zdenerwowana? Czy coś się stało podczas twojego występu? A może ktoś ci coś zrobił? - spojrzałam się w dół. Dague za dobrze mnie znał.
- Gdybyś był to przynajmniej byś dopilnował tego, żeby ten futrzak nie wszedł na linę, a ja bym z niej nie spadła... - chciałam już powiedzieć, ale się wstrzymałam. - Moje przedstawienie było nie udane - powiedziałam krótko.
- Księżniczko, czy nic ci nie jest? - usłyszałam głos bliźniąt.
- Spokojnie, nic mi nie jest - uśmiechnęłam się delikatnie, ale nie na długo. - Dziękuję wam, że przyszliście, ale ja chcę pobyć sama - wstałam utykając lekko. Jednak nie chcąc pokazać, iż boli mnie to tak bardzo, wsiadłam szybko na Szafira. - Chyba powinnam odejść, ja się nie nadaję do tego - wymruczałam cicho pod nosem. Ruszyłam w stronę cyrku. Szafirowi przyda się odpoczynek, tak samo jak i mi. Zaprowadziłam go do boksu, a sama ruszyłam na stołówkę, aby coś zjeść. Wzięłam talerz, nałożyłam jedzenie po czym zasiadłam sobie do stołu sama. Nie miałam ochoty, aby z kimś rozmawiać.
- Znikaj mały ode mnie - powiedziałam cicho, gdy zwierzak tamtej dziewczyny ponownie podszedł do mnie.
- Nie złość się już na niego - usłyszałam cichy głos Pik'a za sobą. Obejrzałam się za siebie. Mężczyzna nie był sam, wraz z nim był i ona.
- Pik to co się dzisiaj wydarzyło podczas jej występu nie powinno mieć miejsca - dołączył się Dague oraz bliźniaki.
- Poza tym ona nie jest zła już więcej. Po prostu się wciąż przejmuje tym, że jej starania nad nową choreografią, którą chciała dzisiaj pokazać, ale nie musiała zmienić swoje ruchy, aby uratować twojego pupila. W dodatku zrobiła sobie coś w kostkę, co pewnie wam umknęło, bo Smiley potrafi się dobrze maskować, ale wy zamiast się zapytać jej czy wszystko w porządku to pierwsze co to zaczęliście to, to żeby się nie złościła - miło było ze strony chłopców, że trzymali moją stronę, ale ja nie miałam ochoty na sprzeczki.
- Ja już muszę iść, jakoś odechciało mi się jeść - wstałam z krzesła i odeszłam od nich.
<Joker Queen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz