Przebrany w wygodny strój wyszedłem z przyczepy, spokojnym krokiem zmierzając ku ustalonym miejscu, w trakcie drogi pozwoliłem sobie na chwilę kompletnego rozkojarzenia, a moje myśli skupiły się na bardzo odległych i nie do końca jasnych rzeczach. Nie przeszkadzało mi to nawet, przy takich momentach udawało mi się zyskać chwilę wytchnienia, chociaż większość osób widząc mnie w tym stanie, raczej spoglądała zdziwiona, jak uśmiecham się bez większego powodu, a wzrok spoczywa na bliżej nieokreślonym punkcie.
Gdy dotarłem pod bramę, zdałem sobie sprawę, że zapomniałem kompletnie o wysuszeniu i związaniu włosów, które przez wilgoć zaczęły się minimalnie kręcić, mimo tego nie tracąc na długości. Westchnąłem lekko, zaczynając szukać jakiejś wstążki do ich związania, gdy już udało mi się związać nadal mokre włosy, na horyzoncie dojrzałem znajomą sylwetkę Ozyrysa.
Praktycznie od razu ruszyliśmy w kierunku miasta, którego nie miałem jeszcze okazji dobrze zwiedzić, słuchałem ze szczerym zainteresowaniem, gdy chłopak opowiadał o różnych miejscach, w których moglibyśmy coś zjeść. Cieszyło mnie przede wszystkim to, że zdawał się już bardziej rozluźniony, a ponadto rozmowny. Przyjemnie mi się go słuchało, a uśmiech wywołany moją propozycją również dawał mi powody do radości.
Ozyrys zaczął nas prowadzić w wybrane miejsce, po drodze starałem się skupiać także na drodze i okolicy, chcąc zapamiętać chociaż trochę drogi. Pytałem go o różne miejsca w mieście, zastanawiając się, czy uda mi się go później namówić na dłuższy spacer. Na razie jednakże skupiłem swoją uwagę na restauracji ala baru, do którego dotarliśmy, z szerokim uśmiechem, ciesząc się niemal jak dziecko, wszedłem do środka, ciągnąc za sobą niższego. Gdy znajdowaliśmy się już w budynku, zajęliśmy miejsce przy stole obok dużego okna, aczkolwiek w miarę daleko od wejścia, aby nie musieć się męczyć z wchodzącymi lub wychodzącymi co chwila klientami i przeciągiem.
— Pójdę nam zamówić to curry. — Zaproponowałem i ponownie dzisiejszego dnia nie czekając na zgodę towarzysza, zrobiłem tak, jak powiedziałem, udałem się do lady, zamawiając nam po porcji curry, na które w końcu przyszliśmy. Kiedy dostałem informację zwrotną, że czas oczekiwania na danie to około piętnastu minut, wróciłem do stolika, informując o tym Ozyrysa. — Musimy chwilę poczekać, ale skoro to ma być najlepsze curry w mieście to chyba warto, co? — Zaśmiałem się delikatnie, na co chłopak również się uśmiechnął i pokiwał lekko głową. — Może po obiedzie przejdziemy się kawałek przez miasto? — Spytałem, wyglądając na chwilę przez okno, mój wzrok jednakże szybko powrócił do mojego rozmówcy. — Zdaje się, że później ma być ulewa, chociaż na razie się na to nie zapowiada. — Zauważyłem spokojnym tonem, deszcz mi wcale nie przeszkadzał, ba nawet go lubiłem, mimo że moje włosy zamieniały się przez niego w istny chaos z powodu kręcenia się. Kiedy myślami przy włosach już byłem, sięgnąłem mimowolnie do nich ręką, chcąc je poprawić, zdając sobie nagle sprawę, że już nie są związane. — Musiałem gdzieś po drodze zgubić wstążkę. — Powiedziałem z lekkim, rozbawionym westchnieniem. Zdziwiłem się, że tego wcześniej nie zauważyłem, jednak nie było to teraz już takie ważne. — To co, zgodzisz się na spacer? — Spoglądałem spokojnie na Ozyrysa, mając nadzieję, że się na to zdecyduje.
W końcu mieliśmy jeszcze przed sobą cały dzień do zagospodarowania, więc nie widziałem powodów, aby nie spędzić go razem. Zwłaszcza że wydawało mi się, że chłopak coraz chętniej i więcej rozmawia, w jakiś sposób przyzwyczaja się do mojej często dość męczącej obecności.
W końcu mieliśmy jeszcze przed sobą cały dzień do zagospodarowania, więc nie widziałem powodów, aby nie spędzić go razem. Zwłaszcza że wydawało mi się, że chłopak coraz chętniej i więcej rozmawia, w jakiś sposób przyzwyczaja się do mojej często dość męczącej obecności.
Ozyrys? Przepraszam, że tak długo i dość krótko. ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz