- Yhym – przytaknąłem, lekko się uśmiechając, chociaż wcale ta sytuacja mi się nie podobała. Zastałem Shuzo w dziwnej (żeby nie powiedzieć dwuznacznej) sytuacji i na szybko zacząłem kalkulować, co tu się działo. Mój mąż przytulał się do jego ramienia – błąd – mój mąż mierzył jego ramię; tylko czemu nie używał miarki?
- Witaj Lennie – odezwał się Gabe, uśmiechając się do mnie szyderczo.
- Dobrze ci poszły próby? – Jasnowłosy przestał „masować” ręką jego biceps, po czym sięgnął po miarkę i kontynuował swoją pracę.
- Yhym – znowu przytaknąłem, ściągając z siebie kurtkę.
- Język ci ucięli? – zażartował jasnowłosy, skupiając się na mierzeniu Gabe, chociaż to jego „skupianie się” bardziej polegało na fascynowaniu się jego ciałem. Poczułem się nagle taki słaby i mały.
- Jestem tylko zmęczony – odparłem, po czym podszedłem do niego i przywitałem się z nim całując go w policzek. Gabriel uważnie nam się przyglądał, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Powiedzieć, że siłacza „poznałem” to złe określenie. Prędzej bym mógł stwierdzić, że zamachnął się na moje życie, ale to by była przesada, w końcu w cyrku mają miejsca różne wypadki i przypadki, w których to zagrożone jest czyjeś życie: zwierzę uciekło z klatki, akrobatka postanowiła ćwiczyć bez pomocniczej siatki pod sobą, zaklinacz węży stracił kontrolę nad nimi, coś wystraszyło konie, na których ćwiczył skoczek albo siłaczowi spociły się dłonie, a mimo tego postanowił ćwiczyć podrzucanie do góry swoje ciężarki, aż w końcu jedna z nich wypadła mu i prawie wylądowała na głowie jakiegoś magika.
W namiocie rozległo się coś na wzór paplania kogoś, kto miał buzię wypełnioną kaszką. Aż prawie zapomniałem o synku, który przez ten cały czas grzecznie siedział na kocyku i się bawił swoimi zabawkami. Podszedłem do niego, kucnąłem i wziąłem na ręce.
- Nie wiedziałem, że masz syna – odezwał się Gabe. Zerknąłem na niego kątem oka widząc, jak specjalnie napina swoje mięśnie, a w oczach Shuzo widziałem tańczące gwiazdki.
- Za krótko rozmawialiśmy – rzeczywiście, po całym tym zajściu wymieniliśmy ze sobą kilka zdań. Dowiedziałem się, że przyjechał tu na jakiś czas, aby występować (jakaś wymiana cyrkowa) jako siłacz. Pochodzi z Los Angeles, a do cyrku dołączył mając czternaście lat. Na początku grał rolę zwykłego pomocnika, pomagał i kręcił się wszędzie, robił wszystko, o co go prosili, aż zaczął pracować nad sobą. Obecnie miał trzydzieści dwa lata i podejrzewam, że gdyby nie w cyrku, to na ringu zrobiły karierę.
- Kiedyś to nadrobimy, może Shuzo również dołączy – posłał uśmiech jasnowłosemu. Widziałem, że go zignorował. To mi dało chociaż do myślenia, że jest zafascynowany samym jego ciałem, a nie osobą; przynajmniej taką miałem nadzieje.
- Jeśli tylko Yuki nam pozwoli – odpowiedział.
Chcąc nie myśleć już o Shuzo, przytulającym umięśnione ramiona i klatkę piersiową siłacza, który najwidoczniej był z tego bardzo zadowolony, skupiłem się na dziecku.
Gdy Gabe wychodził, podziękował Shuzo za poświęcenie dla niego uwagi w dość… za bliski sposób jak dla mnie. Mimo, że był to tylko uścisk ręki, oczy ich obu się spotkały i jestem pewien, że gdyby nie fakt, że Shuzo ma męża i dziecko, a to jest realne życie, to scenka, jaką odegrali przy wyjściu, pasowałaby to każdego romantycznego filmu, który kończy się pocałunkiem. Siłacz nareszcie opuścił namiot, a ja poczułem, jak wzbiera we mnie złość. W dalszym ciągu skupiałem się na dziecku, które w rzeczywistości bawiło się samo, a ja siedziałem obok.
- Masz posępną minę – zauważył jasnowłosy, odkładając miarkę na stół. Podszedł do mnie i mnie przytulił. Nie zareagowałem. – Mówię do ciebie, czemu się nie odzywasz? – zapytał spokojnie.
- Po prostu jestem zły – sięgnąłem ręką do jego włosów, poczochrałem je, po czym wstałem na równe nogi. Plecy zaczynały mnie boleć od tego siedzenia na ziemi po turecku.
- O co? – zaśmiał się nerwowo. Zmarszczyłem brwi. Nie chciałem pozwolić sobie, aby emocje wzięły w górę. Może się mylę, może to tylko moja wyobraźnia, przecież gdyby Shuzo miałby mnie dość i chciałby mnie zdradzić, nie robiły tego w tak otwarty sposób. Może jestem przewrażliwiony.
- O nic – mruknąłem. Aktualnie staliśmy naprzeciwko siebie. Oboje patrzyliśmy na siebie chłodnymi spojrzeniami, a atmosfera wokół zaczęła gęstnieć.
- Nie można być złym o nic – zauważył. – Tylko nie mów, że jesteś zazdrosny – powiedział to, jakby się ze mnie nabijając.
- Nawet jeśli, to chyba to normalne.
- To znaczy, że mi nie ufasz – mówił coraz bardziej rozzłoszczony. Mnie złość również zaczynała dosięgać, ale nie z powodu tej sytuacji, tylko dlatego, że on się denerwował.
- Wiesz jak to dwuznacznie wyglądało, jak się tuliłeś do niego?
- Przyszedł, abym uszył mu nowy kostium. Po za tym to był żart.
- Który kiepsko ci wyszedł – w tej chwili Yuki zaczął płakać. Miałem ochotę się do niego odwrócić i powiedzieć „nie teraz”, ale Shuzo mnie ubiegł. Spojrzał na maluszka i wręcz na moment zamarł.
- Lennie, patrz – pociągnął mnie za ubranie i wskazał na dziecko. Zniechęcony odwróciłem do niego głowę.
Nasz prawie roczny synek (ile mu zostało do pełnego roku? Miesiąc czy dwa?) rozpłakał się, łzy spływały mu po policzkach. Na pewno była to wina jego kłócących się rodziców – jacy normalni rodzice kłócą się przy tak małym dziecku? Jednak nie to zszokowało Shuzo, ale fakt, że nasz mały berbeć stał na dwóch nogach i wcale się o nic nie opierał. Jasnowłosy chłopak kucnął przy dziecku i zaczął go uspokajać, a mi do głowy przyszła myśl, że to wyglądało, jakby Yuki chciał, aby jego rodzice przestali się kłócić, więc wstał i chciał nas zbesztać, ale jedyne, co mógł zrobić, to tylko się rozpłakać. Moją tezę utwierdziło to, że synek szybko się uspokoił. Oboje z Shuzo znowu się uśmiechaliśmy i chwaliliśmy małego za jego nowe umiejętności. Gdy w namiocie nastała cisza, nie przerywana płaczem lub próbą mówienia przez Yukiego, odezwałem się.
- Przepraszam. Chyba mam gorszy dzień i tyle – patrzyłem na synka, który właśnie wpakował sobie na ust nogę pluszaka. – I rzeczywiście miał większy biceps niż twoja głowa. Powiedziałbym, że nawet jego głowa jest mniejsza od ramienia.
<Shu? Wybacz za opóźnienie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz