Wyszedłem z namiotu dość późno. Cała noc nie spałem, jedynie przeleżałem, sprawdzając co godzinę, która jest. Koniec końców zasnąłem mniej więcej o siódmej rano, a potem nie mogłem wstać. Wiedząc jednak, że jeśli nie zrobię tego przed południem, znowu będę miał problemy ze snem, wynurzyłem się ze swej nory, ale oślepiony promieniami słonecznymi, wróciłem do namiotu. Przetarłem twarz rękoma, rozciągnąłem się i ponownie wychyliłem łeb zza materiału. Przez chwilę miałem zamknięte oczy, wsłuchiwałem się w teren: ćwierkot ptaków, szelest liści, szum wiatru, świst między budynkami i czyjeś stłumione głosy. Otwarłem jedno oko i się rozejrzałem; teren był czysty, wszyscy zebrali się w głównym namiocie. Cyrkowcy ćwiczyli, a pracownicy przygotowywali namiot do jutrzejszego występu, w którym nie brałem udziału, ze względu na chorobę, jaka się mnie przyczepiła podczas podróży. Leżałem w namiocie dobry tydzień i chociaż miałem tylko katarem i kaszelek, przeobrazili się w gorączkę i chociaż moje moce wcale się nie zmieniły i mógłbym wystąpić bez przygotowania, Pik wolał dać na moje miejsce kogoś nowego. Nie miałem temu nic przeciwko, nawet się cieszyłem, bo gdy wszyscy trenowali w jednym miejscu, ja mogłem legalnie wybrać się na spacer, który odświeży mi nieco umysł.
Będąc przy magazynie, natknąłem się na jakąś dziewczynę. Słysząc, jak mówi sama do siebie, rzuciłem na nią okiem. Była to niziutka blondynka, która po chwili mnie zaczepiła. Mimo, iż nie do końca jeszcze do siebie doszedłem, delikatnie, acz słabo się uśmiechnąłem.
- Lennie – przedstawiłem się, stając w miejscu i patrząc w jej fiołkowe oczy, jakby pozbawione życia i radości. Wyglądała na poważną osóbkę, a reguły nie przepadałem za takimi ludźmi; nie chodziło tu o ich zimną krew, czy poważne podejście do życia. U większości takich ludzi brakowało radości, bez której świat był nudny i pozbawiony kolorów i nawet takiemu egoiście i prosakowi jak mi bardzo to przeszkadzało. Nie można było z takimi ludźmi pożartować, a znalezienie luźnego tematu do rozmowy było jeszcze trudniejsze.
Ale przecież nie należy sądzić po okładce, prawda?
- A ty kim jesteś? - zapytałem uważnie przypatrując się nieznajomej.
<Yin? Trochę nudnawe mi wyszło>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz