Gdy tylko wszedłem do przyczepy, przetarłem mokre policzki od łez. Wziąłem głęboki oddech, starając się przestać myśleć o rzeczy, która wzbudziła we mnie tak ogromny smutek. To było takie przykre, chciałbym, aby to było kłamstwo. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Odwróciłem się, ale nim podszedłem do nich, ktoś je sobie sam otworzył. W progu wyjrzała znajoma mi twarz.
- Czeeeść słońce ty moje, szybko się uwinąłem, więc jestem? - zaśmiał się. Lekko się uśmiechnąłem, znowu wytarłem oczy i podszedłem do niego, aby się przytulić. - Płakałeś? Co się stało? - zapytał, odsuwając mnie od siebie, aby położyć dłonie na moich policzkach i uważnie przyjrzeć się moim oczom. Pociągnąłem nosem.
- To nic takiego - zmarszczył brwi.
- Mów co się stało. Jak dowiem się, że ktoś ci coś zrobił... - lekko się uśmiechnąłem i pokręciłem przecząco głową.
- Spotkałem Smiley i... - demon się wyprostował?
- Ona? Wydawała się taka miła, ale cóż - najwidoczniej już szykował się do opuszczenia namiotu i pójścia "porozmawiać" z dziewczyną. Zatrzymałem go, znowu się do niego przytulając. - Zaproponowała mi film. Powiedziała, że też go nie widziała, więc razem go obejrzeliśmy. I to był bardzo smutny film - czułem, że znowu do oczu napływają mi łzy. Vivi widocznie się rozluźnił.
- Płaczesz przez smutny film? - usłyszałem w jego głosie jednocześnie rozbawienie jak i ulgę. Pokiwałem głową.
- Bo tam porywali dzieci, tylko po to, by je porąbać siekierą, zabić i zakopać. Matka szukała syna, policja jej wmawiała, że go znalazła, ale to nie był jej syn, tylko jakiś inny dzieciak wynajęty przez policję, bo chciała utrzymać swoją dobrą reputację. Matka nie chciała im wierzyć, więc ją zamknęli w psychiatryku, gdzie było okropnie. A jak ją wypuścili, to się potem okazało, że jej syn uciekł od tego psychola, który ich wszystkich zabijał, ale ta matka nigdy go nie odnalazła. I było powiedziane, że to film na faktach - powiedziałem bardzo szybko, z trudem łapiąc powietrze. Znowu chciałem płakać, ale nie tak bardzo, jak wcześniej. Na twarzy demona pojawił się lekki uśmiech, pogładził mnie po słowach i ucałował w czoło.
- Filmy czasami kłamią, nie musisz się tak przejmować - zadarłem głowę do góry, by na niego spojrzeć.
- Od razu pomyślałeś o siostrze - dodałem jeszcze, wypuszczając zrezygnowany powietrze. Znowu wytarłem twarz rękawem. - A teraz opowiadaj, co się stało. Widziałem, jak odsuwasz rękę - wskazałem na dłoń, która była całkowicie zakryta przez kimono. Kiedy się do niego przytulałem, chłopak momentalnie odsuwał ją i nawet gdy mnie obejmował, nie robił tego za mocno. Do tego czułem dziwny zapach.
- Z tą ręką? Nic takiego - pokazał tę drugą, podciągając rękaw. Pokręciłem głową, po czym wskazałem na odpowiednią. - Tą? Też nic takiego, wydaje ci się - nie zabrał ubrania.
- Więc czemu nie pokażesz? - naciskałem.
- Bo nie ma co pokazywać. Zwykła ręka - zapewniał mnie. Posłałem mu niezadowolony wzrok.
- Coś ukrywasz.
- Wydaje ci się.
- Odsłoń tylko rękaw.
- Nie naciskaj, bo się zamknę w sobie.
- Tylko się martwię
- Nie musisz - pocałował mnie krótko w usta. - Musze zmykać do pracy.
- Przed chwilą powiedziałeś, że wcześniej skończyłeś - nie podobało mi się jego zachowanie, ewidentnie coś ukrywał.
- Ale przypomniało mi się, że czegoś nie zrobiłeś. Wrócę później - zmierził moje włosy zdrową ręką, po czym wyszedł z przyczepy. Wydąłem niezadowolony usta. Dlaczego nie chciał mi powiedzieć, co się stało? Dlaczego chciał coś przede mną ukrywać? Ja przed nim nie miałem żadnych tajemnic, wolałem, aby to działało w obie strony. Skoro nie chce mi powiedzieć...
Odczekałem kilka chwil, po czym opuściłem małe mieszkanko i ruszyłem ku przyczepy Vivi'ego, aby sprawdzić, co przede mną ukrywał. Nigdzie go nie widziałem, dlatego starałem się za bardzo nie rzucać w oczy, aby się nie mógł niczego domyślić.
Nagle moje oczy ujrzały coś czerwone i okrągłego. Lewitowało w powietrzu. Był to duży balon, puszczony przez jakieś dziecko. Zahipnotyzował mnie ten kolorek i spokój, z jakim balon leciał w niewiadomym mi kierunku, pomimo lekkiego wiatru, który wcale nim nie szarpał. Nie mam pojęcia co było w nim takiego interesującego, aczkolwiek ruszyłem za nim, od razu zapominając o swoim poprzednim celu. Wyszedłem z terenu cyrku. Balon kierował się w stronę lasu. Zaskakujące było, jak zgrabnie omijał wszystkie gałęzie. Tak jakby był sterowany. Nie czułem niczego, moje znaki nie świeciły, więc się nie bałem. Byłem jedynie zainteresowany. Po dłuższej chwili nagle moje tatuaże zaświeciły ostrym blaskiem, który mnie poraził. Zatrzymałem się w miejscu i przetarłem oczy. Blask trochę osłabł, ale znaki w dalszym ciągu się paliły. Rozejrzałem się dookoła. Balonik zniknął, a tuż przede mną była studnia. Głęboka i czarna, dna w niej nie widziałem. Napawała mnie dziwnym lękiem, tym bardziej, że nigdy w tym lesie nie widziałem żadnej studni.
Nie czekając ani chwili dłużej, zacząłem biec w stronę cyrku.
<Vivi? Nie wiem, poniosła mnie wyobraźnia, interpretuj to jak chcesz xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz