10 lip 2022

Vogel CD Jumper

Klęcząc na jednym kolanie, łączyłem dwa elementy, spoglądając na papier z rysunkiem maszyny, a właściwie jej wnętrza. Niestety, ale musiałem wiedzieć to i tamto, bo sama instrukcja by tu nie wystarczyła. Zaciskając zęby, na siłę zmieściłem jeden z fragmentów w drugi, tak, że stały się jednym. Obracając przedmiot w dłoni, częściowo zwróciłem ciało do wózka, opierając się wolną ręką o szeroko uchylone drzwiczki. Jeszcze przez chwilę przyglądając się mojemu stworzeniu, myślałem nadal nad tym, jak wybrnąć z tej całej, niezbyt ciekawej, sytuacji, w której znajduje się Jumper. Mógłbym to olać, ale pewnie i mnie by dopadła sprawiedliwość, o ile można tu o takiej mówić. Jedyne co ustaliliśmy, a właściwie ja, to to, że musimy czekać do nocy. Tylko tyle, a może i aż.
Mocując fragment w odpowiednie miejsce, spojrzałem w górę, gdzie znajdywała się półokrągła blacha, w której to robi się to, co dzieciaki kochają najbardziej. Podnosząc się na dłoni, która nadal obejmowała skrawek drzwiczek, wyprostowałem się z lekka, obserwując całość. Po chwili jednak z westchnieniem trzasnąłem nimi, na co Jumper się z lekka wystraszył. Takie myślenie spowodowane było szuraniem butem o ziemię. Prychnąłem cicho i odwracając głowę do niego, poklepałem przyrząd do robienia waty, uśmiechnąłem się do niego.
- Naprawione -rzekłem, na co ten zamrugał -Teraz tylko sprawdzić, czy w odpowiednim stopniu.
Obszedłem machinę, zatrzymując się przy jej boku. Pochyliłem się nieznacznie, po to, by wyciągnąć rzeczy, odpowiednie do zrobienia Tego. Ponownie się podnosząc i podchodząc do "zatoczki", załączyłem gaz, stojąc w dość bezpiecznej odległości. Trzymając w jednej ręce truskawkowy cukier, a w drugiej odpowiedni dla tego patyczek, zacząłem sypać zawartość opakowania do środka wozu. Podłożyłem szybko kijek, okręcając go w jedną stronę. Chwilę to wszystko trwało, aż w końcu udało mi się wytworzyć jedno "danie". Jednym pokrętłem zatrzymałem dopływ gazu i zatapiając palce w puchatym jedzeniu, odwróciłem się do kolegi. Kilka razy zgniatając jeden, przed chwilą oderwany, kawałek, uśmiechnąłem się do niego, opierając się o bok dwukołowego pojazdu.
- Chcesz? -podniosłem w jego stronę głowę.
Jego oczy nieco się zaświeciły, ale oczywiście nie chciał tego pokazać. Parsknąłem cicho, wzruszając przy tym ramionami.
- No to do wszystko dla mnie -po oblizaniu palców, umieściłem drugą dłoń na patyku, zaraz pod watą, po czym szybkim ruchem ją ściągnąłem. Ugniatając całość w małą kulkę, ani razu na niego nie zerknąłem, a po skończonym formowaniu, wziąłem całość do ust.
- Cze... -krzyknął.
Ponownie oblizując palce, uśmiechnąłem się w jego stronę.
- Za późno -uśmiechnąłem się zgryźliwie .
Przez chwilę nie dowierzał, aż w końcu obrażony odwrócił się ode mnie tułowiem. Mój uśmiech się powiększył, a głowa zaczęła odbijać się od jednej niewidzialnej ściany, do drugiej.
Położyłem patyk na blaszce i sięgając za inne pudełko, zacząłem nucić ostatnio słuchaną piosenkę. Odpaliłem ponownie maszynę. To wbrew pozorom najlepszy sposób, by sprawdzić, czy aby na pewno wszystko w miarę funkcjonuje, a to, że mamy z tego jakieś udziały to już inna kwestia. Ukręciłem proszek o jabłkowym smaku i podchodząc po cichu do znajomego, poklepałem go po ramieniu, wręczając mu bez słowa nagrodę. Po tym odwróciłem się i wyłączając wszystko, zacząłem całość zbierać i przenosić do odpowiedniego miejsca. Stare części przed magazyn, a te, które jeszcze są zdatne, z powrotem do niego. Co jednak z watą? Musiałem ją odwieźć pod odpowiedni namiot. Przez to też pozostawiłem Go samemu sobie, choć po chwili tułaczki słyszałem za sobą czyjeś kroki. Spojrzałem przez ramię, a oczom ukazał się rozglądający się po całości terenu, Jumpera. Zniżyłem nieco wzrok, po czym wróciłem do oglądania tego, co przede mną. Wiedziałem, że ta robota nie jest jedyna, którą muszę nadrobić, to i muszę się śpieszyć, tym bardziej że chcemy urządzić polowanie na prawdziwego sprawcę tego wszystkiego. Ciekawe, jak to wszystko się rozegra...?

Jumper?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz