Popatrzyłem na sukienkę, którą kiedyś mierzyłem. Wykrzywiłam twarz w niechęci, znowu miałem się w nią wcisnąć? Może i była wygodna, ale to ubiór kobiet, nie mężczyzn.
- Ale po co? - zapytałem, spoglądając na Shuzo kątem oka, przyglądałem się kreacji.
- Chciałbym zobaczyć, jak to się na kimś prezentuję, a tylko ty się w to zmieścisz – powiedział po chwili namysłu. Spojrzałem na niego i przygryzłem dolną wargę.
- Manekin ci nie wystarcza? - zapytałem wskazując na przedmiot stojący w kącie.
- Będziesz się w niej lepiej prezentować, niż tamto – wyjaśnił, nie dawał za wygraną.
- Jakoś mnie to nie przekonuje – założyłem ręce na krzyż i znowu skierowałem wzrok na sukienkę.
- A co ci szkodzi? Ja też mam jedną na sobie – patrzyłem to na przyjaciela, to na ubiór. Przez jakiś czas stałem nieruchomo, panowała cisza, nie mogłem się zdecydować.
Niestety w niej wylądowałem. Shuzo zapiął mi z tyłu zamek, spojrzałem na swoje ubrania, leżace na jego łóżku. Już za nimi tęskniłem. Odwróciłem się do lustra i się przejrzałem, teraz była ładniejsza, a ja miałem idealną sylwetką do niej.
- Jeszcze to! - dosłownie zapiszczał z radości. Nie zdążyłem na niego zerknąć, a on już wsadził na moją głowę kapelusik idealnie pasujący do kreacji. Patrzyłem na niego zdezorientowany.
- Shuzo – odezwałem się w końcu z wyrzutami.
- Ale tak ślicznie wyglądasz – westchnął, odwróciłem wzrok do lustra i jeszcze się przejrzałem. Miał rację… ale ja nie byłem kobietą!
- Shuzo, jesteś tu? - usłyszałem kobiecy głos, a jego właścicielka weszła do namiotu. Cały się spiąłem, bałem się, że to wszystkim rozgada, dlatego odwróciłem się do wyjścia plecami i naciągnąłem kapelusz na twarz. - Shuzo… twój nowy strój? - usłyszałem pytanie, z nutką rozbawienia.
- Cześć Diane… Pewnie przyszłaś po swoje buty – odpowiedział czarnowłosy.
- Yhym – przytaknęła.
- Zaraz je znajdę – kiedy on szukał, czułem, jak dziewczyna przejeżdża po moich plecach wzrokiem. Diane to chyba tancerka… na pewno to ona. Jednak nie ważne kim jest i co robi, nie może zobaczyć mojej twarzy…
- Cześć, jesteś nowa? - usłyszałem pytanie skierowane do mnie, ciarki przeszły po moim ciele, miałem ochotę stąd uciec. Co robić? Co miałem robić? Odezwać się, by rozpoznała głos? Odwrócić się, by zobaczyła twarz? Czy uciec i wybrudzić mu sukienkę? Tak chyba będzie najrozsądniej, w końcu to jego wina, że miałem ją na sobie. - Jestem Diane, a ty? - kontynuowała, była coraz bliżej.
- Lili – odezwałem się piskliwo kobiecym głosem. - Jestem… przyjaciółką Shuzo – wytłumaczył...am.
- Jesteś z miasta? - przytaknęłam głową. - Byłam tam wczoraj, bardzo ładne – chwila ciszy. - Może… się odwrócisz? - czułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Zaraz stad ucieknę.
- Wiesz… jestem bardzo wstydliwa… i pryszcz mi wyskoczył… - zacząłem wymyślać.
- To nie szkodzi…
- Diane, mam twoje buty – na pomoc przyszedł Shuzo.
- Dziękuje za zszycie ich – powiedziała miło. - Dziwna ta twoja koleżanka – usłyszałem jak mówiła szeptem.
- Nie martw się – po tych słowach się pożegnali, a moje stopy odmówiły posłuszeństwa.
<Shuzo? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz