Dobrze przeczuwałem, że należało go znaleźć. Zbyt długo go nie było, a po ciemku ciężej szukać. Nie sądziłem jednak, że kobiety przechodzące obok mnie, powiedzą na głos, że „słodki był ten czarnowłosy chłopak z pasemkami”. Automatycznie się zatrzymałem i do nich zagadałem. Opisali mi go jako uroczego chłopaka o niebieskich oczach i śmiesznych uszach, które na pewno były sztuczne. Podziękowałem im za informacje i ruszyłem do klubu, w jakim go widziały. Rzadko bywałem w takich miejscach, ponieważ pijani ludzie albo cię obmacywali, albo zachęcali do bójki. No i ceny był czasem nieziemsko wysokie, ale to już szczegół. Mimo to zapamiętałem, że po wejściu usłyszysz głośną muzykę i poczujesz smak potu, wymieszany z alkoholem. Tak było i teraz. Od razu zobaczyłem tłum, który się zebrał przy stołach, ponieważ jakaś osoba tak bardzo wczuła się w zabawę, że zaczęła się rozbierać. Od razu rozpoznałem w nim Shuzo oraz fakt, że był pijany. Głowa latała mu na wszystkie strony, uśmiechał się głupio, był bez koszulki, a teraz zdejmował spodnie. Szybko przedarłem się przez tłum wyperfumowanych ludzi i ściągnąłem go stamtąd. Szykowałem się na uderzenie w twarz, kopnięcie, cokolwiek, co by sprawiło mi ból, a jemu pozwoliło kontynuować zabawę, ale się myliłem. Zamiast tego, on mnie pocałował…
Na chwilę mnie zamroczyło, w końcu jeszcze rano mnie nienawidził. Kiedy się odsunął, wyglądał, jakby na czymś rozmyślać, ale szybko pozbył się zdziwionej miny z twarzy. Szeroko się uśmiechnął i się we mnie wtulił, a ja go wyprowadziłem z pubu, ignorując zasmucony tłum, który stracił swego „bohatera zabawy”. Różnica pomiędzy temperaturą w środku, a na zewnątrz była ogromna, tym bardziej, że zrobiło się już późno, a chłopak był bez koszulki. Ściągnąłem swoją bluzę i mu nałożyłem, by się nie rozchorował.- Pszeceż mi cepło… - wymruczał. Pokiwałem głową, po czym wziąłem go na plecy. Napity chłopak był dość ciężki, jego głowa opadła na moje ramie, tak jedna ręka, druga zaś wisiała mu gdzieś z boku. Trzymałem go za uda, aby mi nie spadł. Byłem trochę zły na niego, że doprowadził się do takiego stanu, ale nie odezwałem się ani słowem, aż dotarliśmy do cyrku. Tak zaniosłem go do jego namiotu, ale kiedy chciałem go położyć spać, on nagle się ożywił. Spadł z moich pleców, wylądował na ziemi i zaczął się śmiać. Kiedy próbowałem mu pomóc wstać, pociągnął mnie do siebie (dlaczego pijani ludzie zawsze mają więcej siły?). Wylądowałem na nim i nagle znalazłem się nad nim, kiedy usiadł mi na biodrach i splótł nasze ręce, nie pozwalając mi wykonać żadnego ruchu. Przez chwilę trwał w bezruchu, z lekko przymrużonymi oczami, aż się pochylił i mnie pocałował. Nie powiem, było to dość przyjemne, na jakiś czas oddałem się chwili, ale kiedy smak alkoholu stał się nie przyjemny, zepchnąłem go z siebie. Przygwoździłem go do ziemi, a on znowu się zaczął śmiać.
- Shuzo, chodź się położysz – ale on pokręcił głową stwierdzając, że ma ochotę na coś innego, po tym poruszył dwuznacznie biodrami. Podniósł się do siadu i próbował mnie pocałować. Był taki podniecający… ale nie chciałem z nim tego robić, kiedy był nietrzeźwy. Wstałem i go podniosłem, oparł się o mnie i zaczął śpiewać. Były to nie wyraźne słowa, ale melodie zapamiętał dobrze. Zataszczyłem go na materac, odsuwając po drodze leżące ubrania. Kiedy chłopak poczuł swoje łóżko, okręcił się i rzucił mnie na nie. W efekcie końcowym to ja znowu wylądowałem pod nim. Shuzo położył się na mnie; głowę położył na moim torsie, siadając okrakiem na biodrach, a dłońmi chwytając mój materiał koszulki. Przez chwilę patrzył na mnie pijackim spojrzeniem, aż przechylił głowę w bok.- Spis ze mnom – powiedział ziewając. Przez chwilę się nie ruszałem, a kiedy usłyszałem, jak zasypia, nie zostało mi nic innego, jak okrycia nas i objęcie go, bo… mimo wszystko, jego ciepło było dość przyjemne, jak na napitego faceta.
Shu? ღ