17 lis 2019

Lennie CD Shu⭐zo

Kiedy skończył opowiadań, zaśmiałem się. Rozbawił mnie jego powód do takiego stopnia, że przez chwilę nie potrafiłem się opanować. Shu popatrzył na mnie zdziwiony, a zaraz się speszył, pewnie myśląc, że mam go za kompletnego idiotę. W sumie, to miałem go po części za głupka, ale z drugiej strony było to urocze, nawet bardzo. 
- Nie sądziłem, że ktoś jest w stanie dla mnie się przebrać za druga płeć – powiedziałem, gdy w końcu przestałem się śmiać. Uśmiechnąłem się do niego szczerze. - Jesteś kochanym przyjacielem – przytuliłem go. Czułem, jak się spiął, a potem jakoś niemrawo odwzajemnił uścisk. Gdy się od niego odsunąłem i spojrzałem na jego twarz, coś mi nie pasowało. Nagle ten błysk w oku zniknął…
- Ciesze się, że nie jesteś na mnie zły – po chwili sam się uśmiechnął, starając się udać, że wszystko gra.
- Jak bym mógł. Po za tym, nie potrzebnie się martwiłeś, naprawdę – poczochrałem go po słowach. Odwróciłem się do niego plecami, aby podejść do łóżka i na nim usiąść. - Do tego Michaił to był mój najlepszy przyjaciel w dzieciństwie.
- Nie wyglądał dziś na takiego – powiedział uszczypliwie.
- Co cóż… W przeszłości zdarzyło się coś, co zmieniło moje życie – powiedziałem smutno. Nigdy nie lubiłem wracać do tych wspomnień, ale najwidoczniej nie mogę od tego uciec.
- Wiem to – odezwał się nieśmiało. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Skąd?
- Tak jakby podsłuchałem waszą rozmowę w namiocie – słysząc to, zrobiłem się jednocześnie zły i zawstydzony. Nie sądziłem, że ktokolwiek się dowie tego w taki sposób. - To był przypadek, nie chciałem cię zostawiać samego, więc czekałem i… - pokręciłem głową.
- Shuzo, nie możesz tak się mną przejmować, podsłuchiwać i śledzić – powiedziałem trochę ostro. Widząc jego zawstydzenie, dałem spokój z wygłaszaniem mowy, westchnąłem tylko zrezygnowany. - Więc wiesz, że zabiłem człowieka i uciekłem. Michaił jako mój przyjaciel, został oskarżony o pomoc w ucieczce, a nawet o zmuszenie mnie do tego, nic więc dziwnego, że był dla mnie taki oschły. Dlatego proszę cię, nie czepiaj się już go, narobiłem tyle przykrości jemu, moim rodzicom – na wzmiankę o nich, momentalnie zaschło mi w gardle. Przypomniałem sobie coś, co postanowiłem kilka minut wcześniej.
- Dobrze – powiedział cicho, kiedy chciał coś jeszcze dodać, podniosłem się.
- Wyjeżdżam – oświadczyłem. Shuzo wyglądał, jakby ta informacja do niego nie dotarła, w sumie, ja jej także nie przyjąłem do końca.
- A-ale jak to – zapytał, nie rozumiejąc.
- Z matką nie zdążyłem się pożegnać, więc chce chociaż przeprosić za wszystko ojca, a on mieszka w Toronto. Muszę tam jechać – wyjaśniłem. - Nie mam wyjścia – dodałem trochę ciszej, smutniej. Spojrzałem na Shuzo. Nie chciałem stąd odjeżdżać, bo nie wiedziałem, czy wrócę, a najbardziej nie chciałem zostawiać Shuzo. Mimo, iż nazwałem go przyjacielem, to tylko dlatego, aby się nie przywiązywać, skoro muszę stąd wyjechać. 

<Shuzo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz