-Jasne, czemu nie? Skoro chcesz to wszystko naprawić to dam ci szansę - powiedziałam, idąc w stronę chłopaka. Muszę pamiętać, że on tak naprawdę nie chce naprawiać naszej relacji i zrobił to, bo jego ego jest zbyt wysokie.
-NIE! Masz tu spędzić razem za mną czas. Ja się na to nie godzę - krzyknął mój brat, po czym zaczął płakać. Jezu... Podjęłam dobrą decyzję, uciekając z domu.
Powoli z nastolatkiem zaczęliśmy się oddalać od cyrku. Nie miałam co robić, więc podsłuchiwałam cudze rozmowy. Nagle wpadła prosto na nas jakaś młoda, kłócąca się para.
-Ty Idioto, jak mogłeś tak pomyśleć? Czemu wszyscy faceci są tacy sami?- powiedziała jakaś brunetka, nie zauważając, że wpadnie prosto na Cala. Chciałam ją jakoś powstrzymać, dlatego wbiegłam prosto na nich i wszyscy upadliśmy na chodnik. Akurat się złożyło, że upadłam na kogoś, lecz niestety walnęłam się w głowę. Kiedy usiadłam i masowałam głowę, zapomniałam, że na kimś siedzę.
- Złaź ze mnie!!! - warknął wkurzony książę. Byłam tak obolała, że ledwo mogłam wstać, a doskonale wiedziałam, że prędzej czy później zostanę popchnięta lub kolejny raz dostanę w łeb, czego bardzo bym nie chciała. Użyłam swojej mocy, by się przenieść kilkadziesiąt centymetrów dalej. Musiałam uważać, żeby nikt nie zobaczył czegoś nadprzyrodzonego.
Po jakimś czasie, gdy już każdy w miarę się uporządkował po upadku, zobaczyłam, że już tamtej dwójki nie było. Dziwne... Nagle też zrobiło się jakoś ciszej. Rozejrzałam się po ulicy i nikogo nie było, nawet Cala nie było przy mnie. Chociaż bardzo mnie to cieszyło, byłam jednak zaskoczona. Dziwne... Lekko przerażona szłam przed siebie momentami spoglądając na boki, mają nadzieję, że kogoś jednak zobaczę. Po przejściu kilkuset metrów, usiadłam na jakiejś ławce. W sumie mogłam się czegoś spodziewać nienormalnego, no bo po co pójść na miasto coś zjeść i przez chwilę pożyć jak każdy normalny człowiek? Naprawdę nie wiedząc, co się dzieje byłam zdenerwowana. Jeszcze przez kilka minut próbowałam usiedzieć w miejscu i czekać, aż może ktokolwiek się pojawi. Kiedy zrezygnowana miałam iść w stronę cyrku, wykryłam jakiś ruch. Czy być może już ten koszmar się skończył? Pobiegłam za tą osobą. Nie mam do końca pojęcia czemu, ale wydawała mi się dziwnie znajoma. Ten sam chód, wzrost, włosy i styl ubioru... To niemożliwe... Moja babcia? Zaskoczona przyspieszyłam i biegłam ile mam sił w nogach, ledwo oddychając.
- Babciu? - krzyknęłam, zmniejszając odległość pomiędzy nami. Na szczęście kobieta się zatrzymała się i odwróciła w moją stronę. To naprawdę była ona! Zatrzymałam się i próbowałam wyrównać oddech, łapiąc się za kolana.
-Przepraszam, Kruszynko... - szepnęła babcia, płacząc.
- Ale za co? Nie rozumiem? - spytałam, bo nie wiedziałam o co może chodzić. Przecież niczego sobie nie przypominam, że mogła mnie czymś zranić. Zawsze mówiła prawdę.
- Bo cię okłamywałam, jeśli chodzi o Twoje wróżby. Częściowo nie mówiłam prawdy, ale widząc ciebie w tej sytuacji, wiem, że sobie radzisz - powiedziała, uśmiechając się. Obok niej pojawiło się coś w rodzaju wspomnienia. Obie siedziałyśmy w kuchni oraz jak zawsze, kiedy ją odwiedzałam bawiłyśmy się kartami. Młodsza ja gdzieś sobie poszła, a staruszka, przerażona tym co zobaczyła, pozmieniała delikatnie karty.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo byłaś jeszcze za młoda, by się o tym dowiedzieć... Karty pokazywały, że kiedyś spotkasz pewnego chłopaka, który... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ wszystko zaczęło się rozmazywać i trafiłam z powrotem do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.
- Bardzo przepraszam za to, że na was wpadliśmy!- przeprosiła nas ta dziewczyna ze swoim chłopakiem. Mieli już iść, gdy jeszcze do Cala powiedziała:
- Dbaj o swoją dziewczynę, żeby nie było żadnych kłótni, jak u nas!
Nie mogłam wytrzymać i się roześmiałam. Próbowałam ukryć to co mnie spotkało. Chciałam również nie myśleć o tym, co babunia chciała mi przekazać... Ale teraz muszę wytrzymać ze Szczylem w jednym pomieszczeniu, najlepiej bez żadnych sprzeczki.
(Cal?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz