W pośpiechu zgarnęłam to co najważniejsze, zwłaszcza to, co wiedziałam, że nie miało najmniejszej szansy przetrwać spotkania z szalejącym ogniem i wybiegłam na zewnątrz, nie przejmując się półgłówkiem, który nie dość, że nie rozumie, co się do niego mówi to, co gorsza, zaprószył ogień, ja nie zamierzałam dać się spalić razem ze swoim dobytkiem.
Stałam na uboczu gdy wszystko trawił ogień. Gdy strażacy w końcu przyjechali, gdy ludzie biegali wokół, panikując, gdy woda zalewała płomienie, sycząc przy tym dziko. Ktoś zarzucił mi koc na plecy, ktoś zaprowadził do karetki, która przyjechała chwilę po wozie strażackim. Posadzili mnie i zadawali całą masę różnych pytań, na które automatycznie zdawkowo odpowiadałam. Ale w głowie miałam tylko jeden obraz, obraz płomieni, które trawiły wszystko, co spotkały na swej drodze. Trawiły cały mój dobytek, który wzięłam z rodzinnego domu, a co gorsza wiedzę, którą zebrałam przez te wszystkie lata. Gdy w końcu strażacy zakończyli swoją pracę i zdecydowali, że konstrukcja nie grozi zawaleniem, weszłam do środka, właściwe oprócz osmalonej podmurówki nie zostało nic więcej. Zwykle zgliszcza, popiół i zwęglone resztki mojej własności zalane wodą, przykucnęłam za progiem, nie zwracając uwagi, że dół i tak ubrudzonej sukienki zatopił się w kałuży. Podniosłam jeden z kamyków, który przetrwał szalejący pożar i wytarłam go w materiał ubrania. Ten popiół zapewne krył więcej ocalałych kosztowności, za wszelką cenę musiałam je znaleźć wszystkie, co do jednego.
Bordowowłosego nie było trudno znaleźć. Podchodząc do niego, nie dałam mu dojść do słowa, tylko od razu podałam mu kopertę — Jest to kopia pozwu do sądu. Mój adwokat zakwalifikował to jako przestępstwo z art. 163 kodeksu karnego, dokładniej mówiąc przestępstwo polegające na spowodowaniu pożaru zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, a także mieniu prywatnemu, nawiasem mówiąc jest to jakieś kilka lat więzienia plus rekompensata za straty. Jakby nie patrzeć, straciłam wszystko, cały swój dobytek, lokum, dorobek swojego życia, wszystko to, co tworzyłam. Ale także książki, cenniejsze niż twoje marne życie. A część z tej biżuterii, która tam się znajdowała, była już opłacona, niedoszli właściciele będą domagać się odszkodowania ode mnie, nie interesując się powodem rozwiązania umowy między nami. Ja także mam do tego prawo, by walczyć o zadośćuczynienie. Już nie wspomnę o wniosku do Pika, który już także jest gotowy, oskarżę go za współudział i ukrywanie przestępcy jeśli nie wydali cię z cyrku, do końca swojego przykrego życia się nie wypłacicie. Załączona jest tam notka od rzeczoznawcy, wycenił szkody na wyjątkowo wysoką kwotę — wiedziałam, że to był wypadek, że to klątwa w kuli zapoczątkowała wszystko. Wiedziałam także, że to było moje słowo przeciwko jego, mimo to nie przejmowałam się tym. Pożar ewidentnie rozpoczął się z jego winy, mnóstwo osób to widziało, każdego z nich mogłam powołać na świadka, z resztą z tego co się dowiedziałam, to nie był jego pierwszy wypadek. Jeśli ma dobrego adwokata, będzie to zwykła potyczka sądowa nie między nami a między prawnikami, którą wygra po prostu lepszy. Jeśli jednak nie ma, jego przegrana będzie równie nieunikniona co bolesna.
- Jednak — zlustrowałam go powoli — jestem dość wyrozumiałą osobą, rozumiejącą, że na niektóre wydarzenia nie mamy wpływu, możemy się porozumieć bez zbędnych nieprzyjemności — pieniędzy odziedziczonych jak i zarobionych przez siebie przez sprzedaż biżuterii miałam sporo, nie potrzebowałam więc ich od niego. Zamiast tego wolałam kogoś, kto trzymany na króciutkiej smyczy nie będzie w stanie się wywinąć i przez obawy przed nieubłaganymi konsekwencjami wcześniejszych wyborów nawet nie przejdzie mu przez myśl, aby się z niej zerwać, aż wstyd nie wykorzystać takiej okazji – Odpracujesz odpowiednio, będziesz wolny. Jeśli chcesz, możesz nawet dostać to na papierze, że nie będę później wyciągać konsekwencji. A mnie przyda się, nazywając rzeczy po imieniu, taki parobek, który pomoże mi przy pracy.
Ozyrys? Parobku mój? <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz