- Podpaliłeś mu ogon! - powtórzyłem podniesionym głosem. Odetchnąłem i spojrzałem na ogon swojego tygrysa. Jego futerko było chropowate oraz sprawiło, że wezbrały mi się łzy w oczach. Przyciągnąłem do siebie swojego tygrysa i go przytuliłem, zrobiłem opatrunek na jego ogonie, po czym spojrzałem na zgromadzonych.- Sam wyszedł. Zatrzymam go następnym razem. Ozyrys mógł być uważniejszy. Ayo też ucierpiał. - rzekłem spokojniejszym tonem.
- Nie ma następnego razu. Masz go pilnować albo zajmie się nim Gatta i będzie trzymany w klatce. - rzekł ostro Pik. Przeszły mnie dreszcze po karku, po czym głaskałem swojego pupila po grzbiecie. Chciałem go nieco uspokoić. Wiedziałem, że źle zrobiłem, ale nie mogę pozwolić, by mi go odebrano.
- Będę go pilnować. Przepraszam. - puściłem pupila i opuściłem głowę, po czym wskazałem palcem na chłopaka.
- Niech on też przeprosi, za to, co zrobił. - rzekłem, jak małe dziecko. To nie była jedynie moja wina.
- Ozyrys przeproś. - odezwała się Gatta. Choć jedna stanęła po mojej stronie. Do tego piorunowała mnie spojrzeniem. Jakbym kogoś jej zabił. Pik wywiercał we mnie spojrzenie. Po czym spojrzał się na chłopaka za nim.
Chłopak najwyraźniej opuścił głowę, unikał mojego spojrzenia oraz innych. Tak jakby ta cała sytuacja, sprawiała, że jego dzień stał się jeszcze gorszy.
Najpewniej nie przekona się, że Ayo jest niegroźny, jedynie, jeśli zagraża jakiejś niebezpieczeństwo, wówczas pokazuje się ta groźniejsza strona.
Niemalże zachowywał się, jakby miał na kolanach się płaszczyć i błagać o wybaczenie.
Pik westchnął i złapał Ozyrysa za ramię, po czym przysunął go bliżej mnie.
- Przez najbliższy tydzień, będziecie pomagać zarówno Gattcie, jak i Layli. Arche to twoje ostatnie ostrzeżenie. - powiedział Pik, po czym wyszedł. Gatta została, by zrobić mnie i Ozyrysowi kazanie, w tym Layla jej pomogła.
Długie kazanie, aż w końcu musiały wyjść. Ktoś je zawołał. Dlatego też, gdy zostaliśmy sami, Ayo spoglądał na niego złowrogo, zeskoczył z łóżka i powędrował na swoje posłanie. Clam także spała, ale tuż na mojej poduszce. Chwilę temu była jeszcze ciepła, więc sobie skorzystała.
- Skoro podpaliłeś mu ogon, to musiał zmienić barwę, że go nie zauważyłeś. Pewnie też zbyt skupiłeś się na sobie, by zauważyć kogokolwiek wokół siebie. - powiedziałem i powoli przesuwałem wzrokiem po nim. Utkwiłem swój wzrok na jego ranie, która już została zakryta.
- Ayo nie chciał, wystraszył się i poczuł ból, taki jaki ty czułeś. Oparzenia nie są takie miłe i bez bólu. - ponownie się odezwałem.
Podałem chłopakowi napój w zakręconej butelce. Ja musiałem popić swoje tabletki, gdyż było za dużo zamieszania, by móc je wziąć wcześniej.
Poczułem na sobie wzrok, nie wiedziałem czemu, ale musiałem najpierw je dokładniej popić, by móc się następnie spytać, co chodzi chłopakowi po głowie.
- Co ci chodzi po głowie? Co było w szkatułce? Nie panujesz nad swoimi płomieniami? Musisz pamiętać, by uważnie obejrzeć otoczenie, by nikogo nie podpalić ponownie. - zadawałem mu pytania, po krótkich przerwał i dałem delikatne ostrzeżenie, a może zwyczajnie powiadomiłem go, by uważał.
Naprawdę jest mi źle, że Ayo go zranił. Sam też miałem podobne ugryzienie, ale to nic w stosunku do blizn, jakie mam na całym ciele.
<Ozyrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz