Przez moment patrzyłem na niego, obserwując, jak coraz to szybciej ulatują z niego jakiekolwiek dobre myśli. Przysłoniłem usta dłonią, zamyślając się na moment. Ktoś, kto ma motyw. Faktem jest to, że przez to, jaką osobą jest, duża część osób ma go po prostu dość, ale czy na tyle, żeby w tak niesprawiedliwy sposób go wkręcać? To było bardziej niż podejrzane. Wręcz mogę powiedzieć, że trochę nierealne. Co jednak się stało, to nie ma już odwrotu. Przeszłość jest przeszłością, to samo tyczy się teraźniejszości, w której obecnie się znajdujemy, jak i przyszłości, która może rzeczywiście przeważyć nad tym wszystkim. Musimy coś wymyślić i to szybko.
- Jeżeli ta próba się nie powiodła, być może będzie chciał coś odwalić ponownie - mruknąłem do siebie, ale najwidoczniej na tyle głośno, że chłopak z zainteresowaniem na mnie spojrzał.
- Co masz na myśli? - dopytał, czemu się nie dziwiłem. Sam bym pytał, jeżeli byłbym w jego lub podobnej sytuacji.
- No bo pomyśl - odsunąłem rękę od twarzy, zawieszając ją w powietrzu - Ta próba nie do końca się udała.
- Nie udała? Przecież został spalony namiot! - odwrócił się do mnie bokiem, zarzucając rękoma.
- Nie to mam na myśli - pokręciłem głową - Chodzi mi o to, że nie ma jeszcze ostatecznej decyzji o tym, czy zostałeś wyrzucony, czy też nie. Nie uważasz, że ktoś po tym wszystkim, o ile tak cię nienawidzi, nie będzie chciał spróbować czegoś innego?
Chłopak zatrzymał się w bezruchu. Widziałem, jak jego ramiona unoszą się i opuszczają, kiedy oddychał. Musiał to przemyśleć. Sam również musiałem zarejestrować to, co wysnułem. Nie było to bowiem coś, co mogłoby nas choć trochę przybliżyć do końca tej sprawy. Przynajmniej tak by się mogło wydawać. Jeżeli byśmy znali, choć część dalszego planu, to byśmy mogli dojść do podejrzanego. Tylko jak być o krok prędzej od niego? Albo przynajmniej mu go dotrzymywać? Spojrzałem w niebo, oceniając pogodę. Czy coś będzie szło po naszej myśli? Czy jednak będziemy skazani na klęskę?
- Jeżeli jest, jak mówisz, to musimy powęszyć - przerwał ciszę, odwracając się do mnie w pełni.
Skinąłem głową, chowając ręce do kieszeni.
- Powęszyć można, ale co nam to da? Niewiele pewnie - wzruszyłem ramionami. W odpowiedzi prychnął.
- Najpierw przytakujesz, że nikt mnie tu nie lubi, później mówisz, że może być jakieś wyjście, a teraz stwierdzasz, że to na nic? Zdecyduj się do cholery! - krzyknął, zamachując się ręką.
Westchnąłem przeciągle. Miał rację. Może to dlatego, że sam niezbyt wierzyłem w swoje słowa? Wszystko jest teraz możliwe.
- Wybacz - zwiesiłem głowę, kopiąc butem jakiś kamyk.
- Nie dzięki - skrzyżował kończyny na klatce piersiowej, ponownie odwracając się do mnie bokiem.
- Posłuchaj - zacząłem, ponownie na niego spojrzawszy - Mam plan - na te słowa zauważyłem, jak jego ciało delikatnie wzdrygnęło. Był zainteresowany - Podpalenie wydarzyło się w nocy, więc jest duże prawdopodobieństwo, że kolejne zdarzenie również będzie w nocy - lekko zachrypnięty głos spowodował u mnie kaszlnięcie. Zdecydowanie było jeszcze za zimno na takie wychodne.
Niczym jednak nie odpowiedział. Stał jak wryty, nawet na mnie nie spojrzawszy. Ponownie. Czasem naprawdę nie wiedziałem, jak mam go oceniać. Był jak taki smarkacz, co myśli, że wszystko może, a później wielkie zdziwienie, jak coś się dzieje niedobrego. Zwłaszcza kiedy wina spływa na niego. Podszedłem do niego, łapiąc go przy tym za ramię, przez co okręcił głowę, nieco ją unosząc.
- Damy radę go znaleźć, więc nie martw się o to. Tylko musisz po tym trochę się wstrzymywać ze swoim "ja".
Nawet nie wiedziałem, kogo chciałem w tym momencie przekonać do tej racji. Może nawet bardziej rozweselić, czy uspokoić. Chłopak jednak nie czekając za długo, strzepnął moją dłoń z ramienia, poprawiając swoją posturę. Musieliśmy coś zrobić. Nie chciałbym oberwać za coś, za co ewentualnie odpowiadałem. Czułem jednak, wręcz wierzyłem, że to nie on. Na co jednak dwa głosy, w tym podejrzanego, o niewinności, kiedy cała reszta, dziesiątki, była przeciw?
<Jumper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz