Frustrujące jest stawianie pytań, na które odpowiedzi są nieosiągalne. Mimo to temat zdolności dość długo siedział w mojej głowie. W tym cyrku jest wiele takich osób. Kostiumograf zmienia się w psa, jeden magik włada nad ogniem, drugi potrafi wyciągnąć dosłownie wszystko, co sobie wymarzy z kapelusza. Jeden akrobata włada lodem, kolejny podobno posiada zdolność lewitacji. Przy nich wszystkich czuję się wyjątkowo zwyczajnie. Za to Cherubin - jego słowa mają moc. Teoretycznie moje też, ale ograniczają się do danej formułki i nie wykraczają poza jej granice. On raczej może się pochwalić większym wachlarzem możliwości w porównaniu do mnie. Przez to może się nasuwać pytanie, czy możliwości idą w parze z siłą? Mógłby odzyskać wzrok na własne życzenie? A co jeśli pozbawiłbym go głosu? W końcu "kto nie przebiera w słowach, ten utraci mowę". Wizja bycia lepszym od kogoś, zostania tym silniejszym zawsze kusiła i kusić będzie, a szczególnie właśnie mnie. Może nie na tyle, że nagle będę chciał przejąć władzę nad światem, ale nie oszukujmy się — fajnie jest się poczuć wyjątkowo. Nawet jako ten jednooki król w krainie ślepców...
***
Muszę przyznać, że już od jakiegoś czasu nawiedza moje myśli pewna ekscytacja. Dużo rzadkich wydarzeń szykuje się w kosmosie, co jak można się spodziewać, dosięgnie również nas wszystkich.
- As above, so below. - odparłem rozbawiony, gdy poruszyłem ten temat przy luźnej pogawędce z Layli. Musiałem się komuś wygadać, a ona akurat pierwsza się napatoczyła. Mamy jesień, a razem z nią rozpoczyna się dość mistyczny okres, gdzie granice świata żywych razem ze światem umarłych są niezwykle cienkie, a w noc pewnego święta wręcz się przenikają. Tamta noc zbliżała się wielkimi krokami, lecz gdyby to było jedyne, co miałbym do ogłoszenia, to raczej w ogóle bym się nie odzywał.
- Ale zaćmienie słońca? - spytała zaskoczona. Dokładnie tak, tegoroczne święto zmarłych było bardzo wyjątkowe pod tym względem, gdyż blisko jego daty miało nastąpić zaćmienie słońca i tego samego dnia będzie miał miejsce nów księżyca, a na dodatek wszystko w znaku skorpiona — najbardziej tajemniczego i magicznego znaku zodiaku. Do tego po całym święcie ma nastąpić zaćmienie księżyca w znaku byka. Wszystko będzie bardzo ekscytujące do oglądania, a do tego mam wrażenie, że podzieje się dużo różnych rzeczy w trakcie tego okresu. Spotkałem się z nazwą "wchodzenia do portalu zaćmień", który ma się zacząć wraz z zaćmieniem słońca, a zakończyć równo z zaćmieniem księżyca, więc tym bardziej nie mogę się doczekać. Co prawda stałem się okropnym sceptykiem w ostatnim czasie, ale to nie tak, że bagatelizuje wszystko. Jestem po prostu poważnie uczulony na ludzką głupotę i wierzę w to, co chcę uwierzyć. Nikt na pewno nie będzie mi nic narzucać.
- Nie tylko. - zaśmiałem się. - W astrologii zaćmienie oznacza pewnego rodzaju wejście w nieznane i przede wszystkim zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. - z ekscytacji aż wstałem z miejsca. - Chaotyczne i nieprzewidywalne, czyli liczę na to, że w moim życiu będzie się działo. - podsumowałem, już oszczędzając jej zbędnych szczegółów, bo zmiany te niekoniecznie mają być pozytywne. Zmiany powiązane z zaćmieniem bardziej są niepokojące, choć tak naprawdę nigdy jeszcze nie przywiązywałem do tego większej wagi. To też pierwszy raz, gdy oba zaćmienia tak zgodnie się zgrywają w czasie, więc tym bardziej nie liczę na nudę. Samo oglądanie tych zjawisk, to już na upartego będzie dla mnie dużo, choć w głębi duszy liczyłem na coś jeszcze w tym wszystkim, co mogłoby mnie zaskoczyć.
- Mimo wszystko jeszcze musisz poczekać. - stwierdziła, ściągając mnie tym tekstem na ziemię. To prawda, czasu jeszcze trochę było, ale mi zaczynała kończyć się cierpliwość. - Poza tym na pewno będzie się działo. W mieście ma się odbyć impreza Halloweenowa jakoś w tym czasie. Widziałam już nawet ulotki z tym związane. - oznajmiła z uśmiechem. - Może się wybierzesz? Na przykład z Cherubinem. - zaproponowała, niewinnie się szczerząc. - Mogę pomóc wam się przebrać i takie tam. - dodała, a ja zmierzyłem ją podejrzliwym wzrokiem, unosząc przy tym jedną brew.
- Nie wydaje mi się, aby interesowały go takie zabawy, chociaż może... - wzruszyłem ramionami, zastanawiając się nad tym. - Zawsze mogę zapytać.
- To świetnie. - odparła wesoło, ustawiając swoje palce w obiektyw i kierując je w moją stronę. Na chwilę zamilkła, zamykając jedno oko i przygryzając dolną wargę. Ewidentnie się nad czymś zastanawiała. - Widzę cię jako... Hmmm. W sumie masz tak parszywą buźkę, że tylko dynia na głowie może cię uratować. - oznajmiła w końcu, wybuchając śmiechem.
- Odezwał się klaun ze świetnym poczuciem humoru. - odparłem żartobliwie, samemu się śmiejąc. - Przynieś dynie, to możemy podyskutować. - dodałem rozbawiony, wstając już z miejsca. Nie ukrywam, był to bardzo kreatywny i interesujący pomysł, ale według mnie mało praktyczny, a szczególnie jeżeli to miałaby być część kostiumu na wcześniej wspomnianą imprezę.
- To do zobaczenia. - pożegnała się, gdy już odchodziłem od niej i finalnie opuściłem stołówkę. Co jakiś czas udawało nam się zgadywać w jakiejś przypadkowej chwili, gdy akurat oboje nie mamy nic do roboty.
Po drodze do namiotu trafiłem na jakże drogiego mi Blacka, który po krótkiej wymianie zdań, zdradził mi, że Cherubin nie za dobrze się czuje. Nie dziwiło mnie to jakoś szczególnie, bo pogoda była dość kapryśna i w tym okresie dużo osób łapie choroba. Miałem jedynie nadzieję, że mu się nie pogorszy, stąd też wolałem również sam go odwiedzić i sprawdzić, jak się miewa.
- Co to jest? - spytał, gdy postawiłem tuż przy jego butelce wody, niepozorny słoiczek z ciemną cieczą w środku.
- Słyszałem, że kiepsko się czujesz. - zacząłem, siadając sobie przy nim. Leżał na łóżku, okryty praktycznie po samą brodę i wyglądał mi, jakby sam niedawno co się obudził. - A to syrop z czarnego bzu. Jest bardzo dobry na przeziębienia, a wiem to z własnego doświadczenia. - dodałem z uśmiechem. Chłopak w międzyczasie sięgnął po słoiczek, oglądając go w dłoni.
- A skąd to masz? Nie wyglądasz na żadnego zielarza. - odparł krótko, finalnie odstawiając słoiczek i wtulając się bardziej w swój koc.
- Moi rodzice się tym trochę zajmowali, a jako przykładny syneczek mamusi, oczywiście mam to właśnie od niej. - odpowiedziałem, cicho się śmiejąc. - To nie tak, że chcę cię tu otruć. Choć, nie da się ukryć, że z dobrodziejstw natury, należy korzystać z głową. - dodałem, sięgając już po słoiczek i go otwierając. - A co za dużo, to nie zdrowo. - wtrąciłem jeszcze, a razem z otwarciem słoika po namiocie rozniósł się dość intensywny kwiatowy zapach, jeden z moich ulubionych, jak mam być szczery. - To co? Spróbujesz? - spytałem koniec z końców, spoglądając na niego.
(Cherubin~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz