Przyznaję, że najzwyczajniej w świecie wyłączyłem się w pewnym momencie. Rozmowy grupowe są spoko, ale w tej jakoś odechciało mi się brać udziału, a szczególnie gdy wszedł temat całej imprezy. Nie wiem, ale nie za bardzo miałem ochotę się utożsamiać z resztą oraz ich entuzjazmem, czy czymkolwiek. Nawet teksty Cherubina puściłem mimo uszu i tylko patrzyłem, jak wychodzi, a gdy już to zrobił, opuściłem głowę, uderzając czołem prosto w stół. Dźwięk temu towarzyszący zwrócił uwagę praktycznie wszystkich, którzy w tym czasie jeszcze jedli swoje śniadanie i między sobą dyskutowali. Nie ukrywam, że udało się Layli mnie wyprowadzić z równowagi i na razie tylko w ten sposób mogłem jakość dać upust temu nieprzyjemnemu uczuciu. Co jak co, ale bardzo lubię załatwiać swoje własne sprawy samodzielnie i najlepiej bez udziału osób trzecich. Zresztą dalej mnie dziwiło i zastanawiało, dlaczego w ogóle wyskoczyła z taką propozycją. Sama wymówka w postaci zrobienia kostiumów jakoś w pełni mnie nie przekonywała, ale nie zamierzałem tego zgłębiać. Szczególnie że jakoś nie miałem na to siły ani tym bardziej chęci. Może po prostu szukam jakiś niedorzecznych teorii, gdzie tak naprawdę w ogóle ich nie ma.
***
Finalnie zaczęło mu się nudzić samemu i nogi same poniosły mnie w kierunku pracowni Layli. Spodziewałem się, że pewnie kogoś oprócz niej zastanę w środku, ale w życiu bym nie przypuszczał, że całą trójkę w komplecie: Cherubina oraz wkurzających braciszków. Akurat obstawiałem, że ktoś prędzej czy później się odłączy, a tu klops. Niestety było już za późno, żeby się wycofać i zostało mi się grzecznie przywitać.
- Widzę, że ostro się wzięłaś do roboty, moja droga. - odparłem, jako pierwszą zaczepiając Layli, która żywo rozmawiała głównie z Blackiem i Nightem. Cherubin mam wrażenie, że średnio się udzielał. Głównie to głosy tamtej trójki słyszałem na zewnątrz.
- Orion, jednak zdecydowałeś się przyjść. - zauważyła, spoglądając w moją stronę i uśmiechając się szeroko od ucha do ucha. Stała przy lustrze ze szkicownikiem w dłoniach, tuż koło niej był Night, a za to Cherubin z Blackiem siedzieli naprzeciwko nich na różowiutkiej kanapie.
- Powiedzmy, że szukam sobie jakiegoś zajęcia. - odpowiedziałem, bez skrupułów podchodząc od tyłu do sofy i najzwyczajniej w świecie, przerzucając przez nią jedną nogę. - Black, suń swój tyłek. - dodałem, nie czekając za bardzo na reakcję, a po prostu wpychając się między niego, a Cherubina. Chłopak oczywiście się odsunął, wręcz nie miał innego wyjścia — akurat, jeżeli chodzi o takie małe rzeczy, to łatwo nie odpuszczam albo się jakoś odgrywam.
- Jak małe dziecko. - oznajmił z westchnieniem, jednocześnie strzepując delikatnie dłoń, którą napotkała moja stopa. Ewidentnie nie był zadowolony z mojego zachowania, ale bardzo dobrze zrobił, nie odzywając się już więcej w tym temacie. Sam zwyczajnie go zignorowałem, z uśmiechem się im przypatrując.
- Nawet nie wiesz, ile cię ominęło. - zaczęła Layli, wciąż będąc bardzo podekscytowana całym tematem. W odpowiedzi jedynie wzruszyłem ramionami, wygodnie się rozsiadając między Blackiem a Cherubinem. Czułem ogromną dawkę satysfakcji wypływającej z tego czynu.
- Na czym skończyliśmy? A właśnie, jak dla mnie wampiry, zombie i inne te stwory są już passé. Co druga osoba się za coś takiego przebierze. - wyraził swoje zdanie Night. Layli, jak widać, nie do końca się z tym chciała zgodzić.
- Aha, to co? Przebierzesz się za strażaka? - roześmiała się, co w sumie mnie również rozbawiło.
- Nie o to mi chodzi. Po prostu jakieś ciekawsze potwory byłyby lepsze. - wyjaśnił.
- To, czym niby chcesz być? - spytała zrezygnowana, już nie chcąc się z nim przegadywać.
- Kanibal. - wypaliłem nagle, wtrącając się do rozmowy. - Oblać się czerwoną farbą, załatwić parę kości, a do tego można bezkarnie zacząć gryźć ludzi. - przedstawiłem ze śmiechem, co mam wrażenie, że chyba głównie tylko mnie rozbawiło, ale już trudno. Może po prostu przez ten brak odpowiedniej ilości snu zaczynam wygadywać takie głupoty?
- Co ci się w ogóle stało? - spytała, zauważając czerwony ślad na moim czole. Włosy w tej kwestii jak widać, trochę mnie zawiodły. Bardzo liczyłem, że nikt nie zauważy dowodu mojego bliskiego i umyślnego spotkania ze stołem, co zresztą było kolejną głupotą. Może powinienem postarać się trochę więcej i dłużej spać. Problem w tym, że chcąc obserwować nocne niebo, nie mogę spać. Zresztą i tak moje sny to istny dramat połączony z krwawą komedią.
- To nic. Rośnie mi trzecie oko, a co? - wyjaśniłem, dość sarkastycznym tonem, podpierając swój podbródek na dłoniach. W tym również momencie nachylił się do mnie Cherubin, dotykając dłonią centralnie miejsca, w które sam sobie zrobiłem krzywdę. Nie było to przyjemne, a wręcz jeszcze bardziej bolesne. Od razu syknąłem, odsuwając głowę do tyłu. - Zresztą zdążyłem już o tym zapomnieć. - wymamrotałem, z założonymi rękami.
- Nie chcesz, to nie mów. - tak skwitowała moją odpowiedź. Następnie znowu zwróciła się do Nighta, co osobiście mało mnie interesowało. Wtedy też westchnąłem, opierając się bardziej o oparcie kanapy i zmierzyłem wzrokiem Cherubina.
- Wszystko gra? - spytałem. W końcu jakoś rano przy śniadaniu nie miałem okazji tego zrobić. Zdecydowanie wyglądał o wiele lepiej, niż wczoraj leżąc jeszcze w łóżku, ale mimo wszystko wolałem się upewnić. Skoro już się zaangażowałem, to wypadałoby się zainteresować, choć to Black zdecydowanie bardziej go niańczy, więc nie wydaje mi się, że mam się o co martwić. Zauważyłem to już niejednokrotnie. Chłopak w odpowiedzi nieznacznie pokiwał głową, biorąc w dłonie moją rękę i opierając się o moje ramię.
- Jest zdecydowanie lepiej. - dodał, dobrą chwilę przyglądając się moim palcom. Następnie mimo wszystko się podniósł, zgrabnie siadając na moich kolanach i owijając mi ręce wokół szyi. Nikt z reszty tu zebranych za bardzo nie zwrócił na to uwagi. Dyskusja w zasadzie toczyła się dalej i nie zapowiadało, aby szybko mieli się porozumieć. Cherubin w międzyczasie nachylił się bardziej do mojego ucha.
- Pamiętasz, co ci mówiłem? - spytał dość tajemniczym i niskim tonem, jednocześnie jedną dłonią wędrując po mojej klatce piersiowej.
- Jeżeli nie było to coś miłego, to możliwe, że nie. - przyznałem rozbawiony. Przypuszczałem, że może chodzić o te parę słów z rana, gdzie się w zasadzie zbierał do wyjścia. Coś mówił, to na pewno, ale co dokładnie? Była to podobna sytuacja do tej, ale myślę, że skoro tak obojętnie do tego podszedłem wtedy, to raczej nie miałem się czym przejmować. Cherubinowi chyba nie do końca pasowała ta odpowiedź. Leciutko puknął mnie w czoło, co nie ukrywam, łagodne się nie okazało. Syknąłem krótko — ten ślad wciąż bolał. Już nigdy tak nie zrobię. - O widzisz? To na przykład było niemiłe. - dodałem, nawet samemu nie chcąc za bardzo dotykać tamtego miejsca.
(Cherubin~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz