Poczułam ulgę... nie. To było coś większego, coś, co spadło mi z serca z takim ciężarem, przez który nie mogłam oddychać. Kiedy zobaczyłam przyjaciela zmierzającego w moją stronę, chciałam do niego podbiec i rzucić mu się na szyję, ale tę czynność niestety miałam uniemożliwioną. Z niecierpliwością czekałam na niego. Wydawało mi się, że trwało to wieczność, póki nie doszedł. Kiedy znów był przy mnie, uspokoiłam się. Zostało tylko dokończenie tej gry... tylko jak? Nie pamiętam nawet gdzie wtedy mieliśmy iść. W ogóle... co to za gra, skoro są tu ludzie? Są fikcją? Aż taką rzeczywistą?
Obok przyjaciela pojawił się nieco od niego wyższy blondyn o szarych oczach. Miał poważny wyraz twarzy, a oczy chłodne. Lustrował mnie wzrokiem, jakbym była szmacianą lalką, którą trzeba wrzucić do pieca, albo oddać dla psa jako zabawkę. Na jego słowa z moich rąk zostały zdjęte kajdany, dzięki czemu odwzajemnić uścisk. Chciałam jak najszybciej porozmawiać z Akumą na temat tej gry i powrotu do domu, ale to raczej nie była najlepsza chwila. Mężczyzna, który miał kluczyk odszedł czekając na kolejnych niewolników, a na jego miejsce przyszedł wątły i niski czarnoskóry. Wystawił rękę.
- Kupił, to płać - powiedział niskim tonem, co w jego wykonaniu było dość straszne i bardzo przekonujące.
- No, chciałeś, to płać - blondyn szturchnął Akumę, a ten spojrzał na niego nie wiedząc co zrobić. - Zaraz się rozbeczysz - powiedział to tak oschle, jakby chciał mu przekazać, że nienawidzi go do tego stopnia, że chętnie sprzedał by go za marny grosz. Pogrzebał w kieszeni i wyjął ze skórzanego portfela ustaloną kwotę. Czarnoskóry szybko przeliczył po czym skinął głową. Rzucił w moją stronę koc i odszedł do następnego kupca. Szczelnie przykryłam się materiałem, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie czuje palców. - Twój chłopak mówił, że jesteś cyrkówką - powiedział to z takim rozbawieniem w głosie, jakby się z tego śmiał. Nie zareagowałam na to, tylko na jego słowa.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie obchodzi mnie to - jego ton znowu zmienił się na poważny i oschły. Mierzył mnie surowym wzrokiem, jakby chciał ukarać za nieposłuszeństwo. No tak, ja jestem niewolnicą, a on moim panem.
Śmieszne.
- Podał mi także twoją ciekawą umiejętność, wiec jeśli nie chcesz bawić się w typową kurę domową i robić dzieciaki, nauczysz mnie jej - w tej chwili mówił tak strasznym i jednocześnie przekonującym tonem, jak tamten czarnoskóry. Poczułam dreszcze, nawet się nie odezwałam, chociaż starałam się zachować powagę. Jedynie skinęłam głową zaciskając żeby, wyobrażając siebie jako kurę domową, lub to drugie, czego nie powtórzę. - Idziemy - odwrócił się i zaczął iść przed siebie. Spojrzałam na chłopaka, który dał mi do zrozumienia, że lepiej pójść z nim, niż samemu uciekać. Dlaczego? Być może temu, że on jest tutejszy, a nas pokonał wiatr.
Zaczęliśmy sobie opowiadać co się z nami działo, kiedy się rozdzieliśmy. Mnie zabrali do piwnicy i wysłali na targ niewolników, a jego uratowali. Okropnie się cieszyłam, że tak się zakończyła moja licytacja. Aktualnie szliśmy środkiem drogi. Po obu stronach stały budynki, zauważyłam, że wszystko wyglądało tak samo; nawet ludzie. Może to jednak gra? Głupia zabawa, a oni wszyscy zostali stworzeni na jeden wzór? Będę tak myśleć, póki coś nie zmieni tego. Szłam blisko chłopaka z dwóch powodów; chciałam być po prostu blisko niego, a drugie był taki, że po prostu zamarzałam, a koc powoli nic nie dawał. Palce już dawno temu mi zdrętwiały, teraz musiałam się zmuszać, by poruszać nogami.
- Daleko jeszcze - mruknęłam do przyjaciela.
<Akuma? Ta, dość krótkie i nudne...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz