Na wielkiej sali znajdowało się sporo osób, przeważnie mężczyźni. Zdążyłam zauważyć dwie kobiety, nim przed nami pojawił się rosły mężczyzna.
- Kogo przyprowadziłeś? - odezwał się do naszego "przewodnika" niskim tonem i mierząc nas surowym spojrzeniem. Wyglądał jak jeden z zawodników walk MMA; napakowany gdzie tylko się da, ostre spojrzenie i zaciśnięte pięści. Z tyłu było słychać odgłosy walki; uderzanie o worek treningowy, jęki i inne. Zerknęłam na to, co działo się za nim. Dwoje ludzie walczyło ze sobą kijkami, obok nich ręcznie. Jakaś kobieta uderzała w worek treningowy, który rozwalał się po latach ćwiczeń. Była para, gdzie jeden atakował, a drugi unikał. Miel strzelnice, z której aktualnie korzystało troje chłopców. Byli młodzi, zgaduje, że mieli po jakieś czternaście lat. Ciekawe co to za miejsce...
- On był zasypany pod śniegiem, a ona z targu niewolników. Uciekli Wobrynom - odpowiedział. Ostatniego słowa nie zrozumiałam, co to miało znaczyć? "Wobrynom". Brzmi jak jakiś zmutowany zwierzak albo skażona rzeka. Obcy zlustrował nas oboje wzrokiem.
- Nie przydadzą się - odpowiedział po chwili. Nie wiem dlaczego, ale poczułam ulgę. Może nas wypuści, a my zrobimy swoje?
- Wątpię - jego ton wskazywał na to, że nie ma ochoty się kłócić. - Chłopak jest młody, starsi dawali sobie radę. A ta baba ponoć umie paraliżować ludzi - wielkolud spojrzał na mnie, a następnie na chłopaka. Długo milczał. Zauważyłam, że niektórzy przerwali swój trening i teraz nam się przyglądali.
- Niech walczą - odwrócił się do nas plecami i głośno gwizdnął. Reszta spojrzała w naszym kierunku, a ci, którzy nas wcześniej już zauważyli, ruszyli w naszą stronę. Spojrzałam na Akumę nie wiedząc co robić. Znowu walka? Ja mam dość. Ciągle jakaś walka o życie, a teraz po co? Żeby się zaprezentować? - Chcę zobaczyć jak "paraliżuje ludzi" - powiedział to kpiącą. Zapragnęłam użyć tej umiejętności na jego wielkim cielsku. - Vanora! - wypowiedział głośno imię, a po chwili z tłumu gapiów wyłoniła się wysoka i zgrabna kobieta. Była piękna, miała długie czarne włosy związane w wysoki kucyk oraz niebieskie oczy. Ubrana była w spodenki i krótką koszulkę odkrywającą jej płaski brzuch. Była ode mnie wyższa. Już dawno nie czułam się tak niepewnie jak w tym momencie.
- A jak ja nie chcę walczyć? - mruknęłam bardziej do siebie, jednak wypowiedź słyszał mój przyjaciel, jak i jego znajomy.
- Kupiłem cię, więc albo będziesz walczyć, albo mi obciągać każdego dnia - popchnął mnie do przodu, a ja wystawiłam język w znaku obrzydzenia. Nigdy w życiu. Wolę walczyć i niech mnie nawet tną, a za żadne skarby nie tknę jego...
Stanęliśmy na małym kwadratowym placyku. Ustawiłyśmy się na przeciwko siebie bez żadnej broni. Wokół nas utworzyło się kółko, które... zaczęło robić zakłady? Przypomniało mi to te stare i biedne miasta, w których obstawiać można wszystko; nawet to, która ślina zleci z okna pierwsza.
Nawet nie zauważyłam kiedy kobieta zaatakowała. Cudem uniknęłam ciosu nogą, potem drugiego dłonią, ale trzeci zadany łokciem trafił mnie prosto w brzuch. Lekko się zgięłam łapiąc się za obolałe miejsce, a następnie za jej nogę, którą chciała mnie kopnąć w twarz. Marszcząc brwi zaczęła nią machać, dlatego ją puściłam. Kiedy znowu zaczęła mnie atakować, zrobiłam piruet przechodząc pod jej ramieniem i stając za jej plecami, wbijałam dwoma palcami u obu rąk w miejsca na łopatkach, krzyżu i nerkach. Kiedy się odwróciła powtórzyłam tą czynność; po chwili opadła na ziemię nie mogąc się ruszyć.
<Akuma? A ty czym się pochwalisz? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz