- Mogłabyś dać mi trochę okruszków z tych słodkości? -zapytałem, wskazując palcem na torbę, którą trzymała.
Szybko zwróciła uwagę na torbę, po czym energicznie kiwając głową, włożyła dłoń do środka. Chwilę szperała w jasnym materiale, aż w końcu wyciągnęła rękę, trzymając w niej małe kawałeczki któregoś z ciastka. Skinąłem głową i wziąłem od niej trochę, po czym przyłożyłem je ptakowi. Ten na początku się wahał, ale w końcu się przekonał i przeskoczył na otwartą dłoń, którą przeniosłem przed siebie. Minęła chwila, a mały przyjaciel już wszystko zjadł. Wtedy spojrzałem się na towarzyszkę.
- Daj tu rękę -uśmiechnąłem się delikatnie.
Ta zdezorientowana podała mi dłoń z okruszkami. Ptak popatrzył na nią, a następnie zeskoczył na nią. Smiley wydawała się szczęśliwa. Po kilku minutach dokarmiania i głaskania małego zwierzęcia, w końcu odleciał, a my wróciliśmy do swojej podróży. Ponownie łapiąc za jedną stronę torby, w końcu odpowiedziałem na jej pytanie.
- Kiedy byłem młodszy, zawsze w zimę udawałem się ze znajomymi na zamarznięte jezioro. Co prawda nie mieliśmy żadnych łyżew, ale jeździliśmy na podeszwach od butów -na samo to wspomnienie się zaśmiałem -Dlatego nie powinienem mieć z tym większego problemu.
- Zdaję sobie z tego sprawę -odpowiedziała, poprawiając uchwyt -Zawsze sobie dajesz radę.
- Nie tylko ja -uśmiechnąłem się szeroko.
Przez resztę drogi rozmawialiśmy, a kiedy znaleźliśmy się na miejscu, usiedliśmy w budynku, w którym jeszcze przed jazdą zjedliśmy małe słodkości. Po skończonym posiłku udaliśmy się po łyżwy, a następnie weszliśmy na zamarznięty teren. Przez chwilę nie mogłem utrzymać równowagi, ale przy pomocy Akane w końcu mi się to udało.
<Smiley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz