Szlak połamanych gałęzi nie ciągnął się jakoś specjalnie długo. Z każdą chwilą coraz bardziej zbliżaliśmy się do celu. Im byliśmy bliżej, tym bardziej czułem coś dziwnego. Trudno mi opisać to uczucie. Koń nie chciał iść dalej i z każdym krokiem był bardziej niespokojny. Magik jednak był nieugięty i dzielnie siłował się z koniem. Obawiałem się, że może w końcu zrzucić z siebie Yutusia albo uciec gdzieś z dzieckiem. Na szczęście koń nie wykonywał mocno gwałtownych ruchów. Gdy tylko zobaczyłem kobietę, od razu zmieniłem się w pieska i pobiegłem w tamtą stronę. Lennie podążył za mną razem z koniem, który co jakiś czas stawiał się i lekko szarpał. Byłem pewien, że była to matka Yutusia. Tylko trochę dziwnie się zachowywała. Jakby, nie wiem... Coś ją opętało? Jak się szybko okazało, miałem rację. Kobieta momentalnie straciła przytomność, a tuż koło niej przede mną i Lenniem, pojawił się demon w ludzkiej postaci. Co prawda było ciemno i był zakapturzony, ale bez trudu zauważyłem jego lisie uszy i puchate ogony. Koń szybko zdołał się zerwać, a Lennie pobiegł za nim, by złapać Yutusia, który teraz w każdej chwili mógł spaść. Już miałem ruszyć za nim, ale demon od razu się odezwał:
- Kto by się spodziewał, że los ponownie zetknie nas na pustkowiu. To nasze decydujące starcie. - oznajmił pewnym siebie tonem. Tylko co on głupiego wygadywał? O co mu w ogóle chodziło? Zdecydowanie widzimy się pierwszy raz. Po chwili pokazał mi dłoń, na której był pyszny psi chrupek. Moje psie zmysły od razu poczuły ten cudny zapach. Nie mogłem powstrzymać radości i jak zahipnotyzowany patrzyłem na jego rękę. - Cieszysz się? Pewnie, że tak! - odpowiedział od razu za mnie, a ja wesoło szczeknąłem, machając ogonkiem. Demon od razu zacisnął dłoń, a potem otworzył i nic już w niej nie było. Cała radość zniknęła w sekundzie. - Różnica między naszymi poziomami jest zbyt wielka. Wygrałem! - krzyknął usatysfakcjonowany. Czyżby insynuował, że jestem głupi? Bez przesady. To wszystko przez te chrupki. Już miałem od niego odejść, ale w tym momencie znowu się odezwał. - Och! Jesteś pełen werwy, ale to nic! Mam tajną broń. - pstryknął palcami i nagle trzymał w nich całą paczkę tych chrupek. Chciałem ją bardzo dostać... - Patrz i podziwiaj! - wyciągnął jednego chrupka, a potem znowu zacisnął go w dłoni. Po chwili smakołyk zniknął tak samo, jak poprzedni. - Masz za swoje. Teraz dwa razy pomyślisz, za nim się do mnie zbliżysz. - odszedł ode mnie, zjadając wszystkie chrupki z paczki i szybko zniknął gdzieś za drzewami. Słyszałem, że z kimś jeszcze rozmawiał, ale już się tym nie przejąłem. Muszę przyznać, że cała sytuacja była dziwna i na pewno nie chce jej powtórzyć. Teraz miałem ochotę na takie chrupki... Ale cóż poradzić. Nie dostanę ich. Nie tracąc więcej czasu, przyszedłem do kobiety, która zaczęła już odzyskiwać przytomność. Zmieniłem się znowu w człowieka. Kucnąłem przy niej.
- Jest pani cała? - spytałem.
- Tak... Wszystko w porządku... - lekko się podniosła i skrzywiła z bólu.
- Proszę się położyć. - zacząłem szukać telefonu. Domyślam się, że kobieta spadła z konia. W dodatku podejrzewam, że ten demon mógł ją opętać, więc nie wróży to nic dobrego.
- Gdzie moje dziecko i... Kim pan jest?
- Nikim złym, a Yuto jest cały i zdrowy. Mój przyjaciel zaraz z nim tu wróci. - zapewniłem kobietę, ale niestety nie byłem tego taki pewien. Nie chciałem jej teraz martwić. Znalazłem w końcu telefon. Zająłem się kobietą i szybko się okazało, że miała złamaną rękę. Pewnie upadek z konia to spowodował. Poza tym narzekała też na ból głowy. Nie wiedziałem, co zrobić ani jak jej pomóc. Po Lenniem i Yutusiu nie było ani śladu. Nic nie słyszałem ani nie widziałem... Co mam teraz zrobić? Szukać ich? Zostać tutaj i cierpliwie czekać?
(Lennie~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz