Vivi spojrzał na chłopaka. Był teraz jakiś nieobecny. Pogładził go po głowie i wręczył mu krwawo czerwoną różyczkę.
- Słuchaj... Popełniłem błąd, wiem o tym i ja naprawdę - Robin nie dał mu dokończyć.
- Możemy o tym nie mówić? - odsunął się od niego. Brunet westchnął jedynie i poprowadził go nad jezioro. Na miejscu rozejrzał się, niebo odbijało się w spokojnej tafli wody. Podszedł do brzegu, zdejmując buty i zaczął brodzić w wodzie.
- Wiesz Robin, jeśli będziesz chciał, mogę dla ciebie tego człowieka ożywić... - pstryknął palcami, a w jego ręce pojawił się pręcik, który podpalił drugim pstryknięciem palców. Odwrócił się do Robina z uśmiechem. - Zimne ognie, ładne prawda? - Lis zaczął machać pałeczką, malując w powietrzu najróżniejsze fantastyczne kształty. Od kwiatów do gwiazd, serc, później zwierząt i budowli.
- Podoba się mój drogi? - Położył po sobie uszka, widząc niezainteresowaną minę chłopaczka.
No dobra... To spróbujmy coś innego...
Zmienił się w lisa i chwycił jakiś patyk leżący na plaży. Podreptał do Robina i usiadł przy nim, machając ogonem. Białowłosy schylił się do zwierzaka i rzucił mu patyk. Vivienne pobiegł za patykiem i go złapał, wskakując do wody. Już miał wracać do chłopaka, gdy go coś olśniło. Puścił patyk i zniknął pod wodą, gdzie znów przyszedł czas na użycie jego zmiennokształtnych zdolności. Wynurzył się, opierając dłonie na jakimś kamieniu.
- Tutaj jesteem~ - pomachał do szukającego go Davida i usiadł na kamieniu. Tylko że nie miał nóg a lśniący rybi ogon pokryty łuskami. Machnął nim, strzepując krople wody.
- Mam ci pośpiewać zmęczony żeglarzu? - kusząco wyciągnął ręce do chłopaka, uśmiechając się szelmowsko.
(Robin? Riddle?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz