Vivi westchnął, widząc zwierzątka zebrane przy chłopaku i wstał. - No to ja was zostawię na moment samych... - Wyszedł z przyczepy biorąc głęboki oddech. David na pewno potrzebował chwili wytchnienia dla siebie. Rozejrzał się po placu i się przeciągnął. Na terenie cyrku nie działo się nic zbyt ciekawego. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Ptaszki ćwierkały, słoneczko świeciło, a delikatny wietrzyk lekko targał brązowymi kosmykami demona. Widocznie znudzony zaczął się przechadzać między wszystkimi namiotami. Nie miał co robić. Gdy tu nagle, usłyszał dziwny dźwięk. Jakby patelni, która o coś uderzyła. Od razu obszedł bufet i zauważył kostiumografa, pochylonego nad ciałem jakiegoś opalonego mięśniaka. Trzymał w rękach patelnię ze spanikowaną miną. Od razu uśmiechnął się pod nosem, obserwując czarnowłosego zza namiotu. Sytuacja z minuty na minutę stawała się coraz bardziej komiczna, ponieważ drobny brunet próbował na siłę wepchnąć nieprzytomnego mężczyznę do szafy. Na początku nie potrafił go w ogóle wsadzić do tej szafy, a później, gdy wreszcie ją zamknął i już miał odejść, drzwi szafy się otworzyły i spadł na niego ten cały blondyn. Zakrył usta, starając się powstrzymać od śmiechu. Pokręcił głową i się odwrócił powoli odchodząc od tej „sceny zbrodni". Powolnym krokiem zaczął wracać do swojej przyczepy. Czy Robin się kiedyś pogodzi z tym, że jest, jaki jest... Czy uda mu się przezwyciężyć strach? A może lepiej by było, jakby się skupił na swoim zadaniu, skończyłby je i potem by po nim ślad zaginął... W momencie, gdy otworzył drzwi, na jego twarzy samoistnie pojawił się uśmiech. Robin z pomocą małych żyjątek w spokoju sobie sprzątał.
- Nie pozwoliłem ci wstać prawda?
Zastygł i odwrócił, spoglądając na niego, zwierzątka szybko się rozproszyły. Ptaki wyleciały przez okno, a gryzonie pouciekały przez jakieś szpary. Jedynie Shani została, wpatrując się w Viviego tymi małymi czarnymi oczkami przypominającymi koraliki. Robin nie bardzo wiedział co powiedzieć, jedynie się podniósł i speszony mu pomachał.
- Po prostu się połóż. - Machnął ręką na białowłosego ręką, aby się pospieszył, a ten bez gadania usiadł na posłaniu. - Jak widzę, nadal tego nie przetrawiłeś... Pewnie jest to ciężkie — Lis obserwował, jak chłopiec jeszcze bardziej zesztywniał. - Słuchaj to nie tak... - Nie musisz się tłumaczyć, cokolwiek bym nie powiedział to i tak nic nie zmieni. Dziś wieczorem cię zwolnię. Pozostaje tylko rutynowa kontrola. A! Nie zgadniesz, co widziałem, kojarzysz tego psiego kostiumografa?
David skinął głową, nie wyglądając na zadowolonego z nagłej zmiany tematu. - Więc podpatrzyłem jak próbował ulokować jakiego nieprzytomnego gościa w szafie. Żałuj, że tego nie widziałeś, ależ miałem ubaw.
(Robin??)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz