18 maj 2019

Vogel CD Smiley

Wraz z napotkanym przed chwilą chłopcem, nie odwracałem spojrzenia od wspinającej się na drzewo dziewczyny. Szło jej dobrze, nawet i może lepiej, aż w końcu dotarła do upragnionej przez chłopczyka rzeczy. Zrzuciła latawiec w naszą stronę, a że był lekko poturbowany to i nie wzbił się w powietrze. Złapałem go w dłonie, po czym z delikatnym uśmiechem podałem go szczęśliwemu właścicielowi. Wtedy jednak coś innego zwróciło moją uwagę, a dokładniej cichy pisk dochodzący z góry. Czym prędzej spojrzałem w tym kierunku. Jak się okazało była to Smiley, która najwidoczniej poślizgnęła się na jednej z gałęzi. Nie myśląc zbyt wiele, podbiegłem do prawdopodobnego miejsca jej upadku i już tylko czekałem z otwartymi ramionami. W końcu zleciała. Pod siłą, z jaką leciała w moją stronę, moje nogi delikatnie się ugięły, lecz na szczęście zdołałem utrzymać równowagę.
- Czy wszystko w porządku? -zapytałem, dokładnie analizując jej twarz.
- Tak, chyba tak -odpowiedziała, mając na swoich policzkach delikatne rumieńce. Zapewne spowodowane stresową sytuacją, jaką było spadanie -Dziękuję ci za ratunek -wymruczała cicho, odwracając wzrok.
W odpowiedzi skinąłem głową, po czym zwróciłem się w kierunku krzyczącego chłopca. Patrzył na nas z szeroko rozwartymi oczyma, chociaż w sumie nie tylko on, bo i kilku innych przechodniów. Wyprostowałem się nieznacznie, nie wiedząc do końca, o co im chodziło. Wtedy młody podbiegł do nas, wymachując przy tym rękoma.
- Ło bracie to było super! To jak złapałeś siostrę i ją uratowałeś! A do tego uratowaliście go! -mówiąc, to wskazał na swój kolorowy latawiec w kształcie żółwia. Odpowiedziałem krótkim skinieniem głowy, po czym zwróciłem się w kierunku jakieś pani, która do nas podchodziła.
Również i ona zaczęła wspominać te całe zajście. W tym momencie poczułem dłoń na ramieniu, na co się ocknąłem. Spojrzałem na Smiley, która była jeszcze bardziej zarumieniona niż poprzednio.
- Możesz mnie już puścić, wiesz? -powiedziała, nawet na mnie nie patrząc.
Dopiero wtedy przypomniałem sobie o tym, co powiedziała. Czym prędzej puściłem jej nogi, by sama mogła dotknąć podłoża, po czym cicho chrząknąłem. Jak mogłem o tym zapomnieć? Przecież to jedna z tych rzeczy, której nie da się ot, tak przeoczyć. Dlaczego więc? Pokręciłem głową, po czym znów zwróciłem się w kierunku gapiów, którzy nadal między sobą szeptali, choć niektórzy mówili na tyle głośno, że mogłem ich usłyszeć pomimo dzielącej nas odległości. Po kilku minutach całe zbiegowisko w końcu się rozeszło, a my zostaliśmy sami. Przez chwilę staliśmy przy sobie w ciszy, którą dziewczyna w końcu przerwała.
- Naprawdę dziękuję za ratunek -powiedziała cichutko, uśmiechając się przy tym delikatnie.
Na sam jej widok moje usta zrobiły ten sam gest.
- Nie masz za co dziękować -odezwałem się w końcu, na co spojrzała na mnie. Zwróciłem się do niej przodem -Przecież wiesz, że dla ciebie jestem zrobić wiele -powiedziałem bez namysłu.
W sumie było to prawdą, ale przecież nie znamy się na tyle, bym mógł na spokojnie tak mówić. A może jednak to ja się mylę i znaliśmy się w moim "poprzednim" istnieniu? Na samą tę myśl prychnąłem cichym śmiechem, na co ona jeszcze bardziej się zdziwiła.
- Przepraszam, to co powiedziałem, było dość głupie -zacząłem machać ręką w geście obrony -nie wiem w sumie, dlaczego tak powiedziałem -dodałem, wzdychając głęboko, po czym zwróciłem się w kierunku drzewa, przy którym jeszcze staliśmy.
Czułem jednak, że coś jest nie tak. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, ale coś tutaj było dziwnego.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz