Mężczyzna zaniepokoił się trochę, nic nie wiedział o tym ważnym zakupie. Bardziej jednak trafiło do niego następne zdanie. Ktoś chciał go odciążyć? Kto? Dlaczego? Myślał on, że spisuje się on przecież całkiem nieźle.
- Z przyjemnością - oznajmił Powder. Chłopak wydawał się być bardzo miłym człowiekiem, co odnotował mentalnie. Dostęp do finansów, a owszem - miał.
- Co do pieniędzy, myślę, że Pik nie obrazi się jak wyjaśnimy sytuację na kartce, pójdziemy do jego biura, weźmiemy ile trzeba i możemy iść. Broń mam u siebie, więc w razie czego ją wyciągnę. - odparł.
- Brzmi jak plan! - odpowiedział ciepło Le bleuet. Oboje udali się w stronę biura, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Gdy dotarli na miejsce młodszy z nich został na zewnątrz, gdy starszy wszedł i otworzył sejf. Wziął ile trzeba i zgarnął z biurka jedną samoprzylepną karteczkę. Napisał "Namiot się zawalił, Le bleuet nie ma jak wziąć na chwilę obecną pieniędzy, dlatego biorę tą sumę z sejfu i idę z nim do miasta - Powder". To powinno wystarczyć. Dorysował jeszcze uśmiechniętą buźkę, taki odruch. Zamykając za sobą drzwi dołączył do bruneta. Jako, że mieli oni kupić zwierzęta oczywisty był fakt, że pojadą do miasta. Był to dobry powód by zabrać cyrkowego pickup'a. Konie same z siebie nie przyjdą. Zakładał, że sprzedawca użyczy im transportera, który później odwiozą... choć może lepiej byłoby wziąć ich własny, na wszelki wypadek. Nigdy niewiadomo na kogo się trafi. Zazwyczaj chłopak do miasta szedł pieszo, relaksując się przechadzką w przyrodzie i podziwiając widoki, gdy nie musiał zdobyć czegoś w dużych ilościach. Mimo to tym razem ominie to mężczyzn. Szkoda. Powder lubił chodzić do miasteczka, głównie z tego powodu - cisza, spokój, papieros i tyle mu starczy do błogiego stanu. Zawitali jeszcze w namiocie starszego, aby jak powiedział wcześniej, wziął broń (i prawo jazdy, ale to swoją drogą) oraz klucze, które zatrzymał po wczorajszej wizycie po zapasy żywności.
- Weźmiemy jeszcze przyczepę dla koni, mamy podwójną po Boni i Berg, ale zakup kolejnej będzie potrzebny - powiedział, trochę sam do siebie.
- Może handlarz sprzeda je również z nim? - odparł brunet. Miał on rację, jeśli były to jego jedyne konie to jest to bardzo prawdopodobnie. Powder przytaknął mu rację. We dwójkę doczepili przyczepę do pickup'a i wsiedli do szarego wozu. Chłopak przekręcił kluczyk w stacyjce i byli juz w drodze po nowe pupile.
- W sumie dawno z nikim nigdzie nie jechałem
- Ah? Czemu?
- Zazwyczaj robię to sam, w sensie chociażby moje wycieczki po zapasy odbywam zazwyczaj w tylko obecności moich śmiercionośnych patyczków - zaśmiał się lekko - miło czasem mieć towarzystwo.
Reszta przejażdżki minęła w komfortowej ciszy, z paroma zdaniami tu i tam. Zaparkowali i udali się na główny plac, który mimo wczesnej godziny już tętnił życiem. Stoiska targowe rozkładały się lub kończyły ten żmudny proces i zaczynali pojawiać się pierwsi klienci. Idąc tagiem pod jego koniec oboje zauważyli mężczyznę pod przyczepą transportową, który z niecierpliwością patrzył na zegarek. Nie dawał on dobrego pierwszego wrażenia, choć zdecydowanie może być ono mylne. Cyrkowcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Zakładam, że to nasz człowiek?
< Le Bleuet? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz