W ostatecznym rozrachunku była to wina kobiety. Młody mężczyzna nie powinien jej wpuszczać do swojego domu i oferować pomoc. Niestety na tym właśnie polegał problem nawet z pomniejszymi demonami. Pukają do drzwi, odziane w aksamitne suknie, uchylają przystrojone parasolki, uśmiechają się uwodzicielsko, popisują dobrymi manierami przy stole, wkręcają naiwnych ludzi i nigdy nie pokazują ogona. Nawet jednego z dziewięciu.
Kobieta zjawiła się tam pod pretekstem problemów z powozem. Chciała przenocować. Zapewniała, że nie sprawi żadnych problemów. Mężczyzna długo się nie zastanawiał i zaprosił ją w swoje skromne progi. Akurat był w trakcie spożywania kolacji wraz z piątką sierot, które przygarnął i postanowił wychować dobre parę lat temu. Kobieta nie kryła swojego zdziwienia. Obecność tylu małych dzieci znacznie komplikowała prawdziwy powód jej wieczornej wizyty.
Mężczyzna nie posiadał żadnej legalnej pracy. Nie należał też do osób z pokaźnym majątkiem. Robił i wciąż robi złe rzeczy, ale jego marzeniem jest z tym skończyć. Niestety ktoś musi w jakiś sposób zdobyć pieniądze, by móc godnie żyć wraz z dziećmi. W okolicy nikt nie chciał go zatrudnić. Wszyscy tam żyli na granicy biedy. Doszło do tego, że człowiek okradał drugiego człowieka, by mieć coś do jedzenia albo okrycia podczas ostrej niemiłosiernej zimy.
Kobieta była wysłanniczką z piekła. Nie miała konkretnego powodu. Czysta natura demona każe jej wykorzystywać naiwnych ludzi. Naciągnąć ich na sprzedanie duszy albo wyssać z nich całą energię życiową poprzez kontakt seksualny. Tej nocy obrała sobie za cel właśnie tego mężczyznę, ale po przeprowadzeniu z nim na pozór prostej rozmowy nie mogła tego uczynić. Była ona dość zagubiona w swoim życiu po życiu. Na swoich znajomych wywierała wrażenie zmęczonej wieczną tułaczką między światami. Jednak była też jedną z najlepszych w swoim fachu. Odbierała ludziom duszę ot, tak. Za sprawą zwykłego pstryknięcia palcami. To co się tym razem stało? Czemu postanowiła oszczędzić tego szarego człowieka?
Gdy dzieci już pobiegły do swoich łóżek i zasnęły przy wieczornej bajce o Kopciuszku. (Główna bohaterka o dziwo nie zgubiła szklanego pantofelka, tylko zjadła zatrute jabłko) Mężczyzna wrócił do jadalni, z której przeszedł do małego saloniku i usiadł w fotelu przy palącym się kominku. Spojrzał na tlący się ogień i westchnął, dotykając opuszkami palców delikatny zarost na podbródku. Kobieta nie miała zamiaru się jeszcze kłaść, dlatego korzystając z okazji przyszła towarzyszyć swojemu zbawicielowi. Rozmowa zaczęła się od tego, że pomieszał kompletnie bajki, a skończyła wczesnym rankiem przy temacie życia i ludzkiej egzystencji. Temat urwały dzieci, które domagały się śniadania.
Kobieta długo myślała nad tą całą sprawą. Postanowiła zostać z mężczyzną, który słysząc jej propozycje, od razu się na to zgodził. Pomagała mu przy jego małych pociechach. Od rana do zmierzchu była przy nim. Uwielbiała z nim rozmawiać. W końcu on jej nie krytykował, nie oceniał, po prostu rozumiał. Właśnie dlatego tak nagle stał jej się taki bliski. Nie chciała go stracić. Sama się zastanawiała nad uczuciem, które w ostatnim czasie ogarnęło jej ciało. Nie wiedziała, jak nazwać ten stan. Co niby mogła czuć do zwykłego śmiertelnika?
Minęło już trochę czasu, odkąd kobieta pierwszy raz zjawiła się w tym domostwie. Dzieci ją lubiły, ale to ze swoim 'tatą' bawiły się i wygłupiały na okrągło. Słońce chyliło się ku zachodowi. Nadszedł najwyższy czas skończyć zabawę i wracać do domu na kolację. Niestety dzieci nalegały na jeszcze parę minut zabawy. Zwykłe pięć minut zmieniło się w pół godziny, a potem w całą godzinę, a potem słońce zdążyło na dobre schować się za horyzontem. Byli skazani na powrót do domu w totalnych ciemnościach. W sumie nie było tak źle. Na niebie szybko pojawił się księżyc wraz z gwiazdami. Kobieta szła przodem na równi z mężczyzną, a za nimi cała piątka dzieci. Trudno powiedzieć, jak to się stało, ale gdy przechodzili koło lasu, dzieci nagle zniknęły. Rozpłynęły się w powietrzu. Mężczyzna słyszał różne plotki na temat znikających dzieci w nocy przy lasach, ale nigdy nie brał tego na poważnie. Może i zniknięcia się zdarzały, ale w tej okolicy? W dodatku wtedy, gdy był razem z nimi? Od razu chciał iść do lasu. Miał nadzieję, że jeszcze uda mu się uratować dzieci. Kobieta za nic nie chciała go tam wpuścić. Błagała, żeby tego nie robił. Wiedziała, kto jest sprawcą tych zniknięć i nie chciała, żeby coś się stało jeszcze jemu. Starała się go jakoś zatrzymać, jednak na próżno. Nie zdołała go zatrzymać. Mężczyzna wbiegł w sam środek lasu. Krzyczał za dziećmi, rozglądał się na wszystkie strony, gdy nagle jego wzrok wychwycił w oddali małe światełko. Od razu pobiegł w tamtą stronę, mając nadzieję, że znajdzie tam też piątkę dzieci. Szybko dotarł na miejsce i się nie mylił. Znalazł tam dzieci, ale jedynie ich martwe ciała, leżące przy świecącej lampie naftowej. Załamany opadł na kolana, a parę kroków przed nim pojawiła się czarna postać. Czyli sprawca tego wszystkiego. Kolejny demon, ale tysiąc razy gorszy od samego diabła.
Gdy kobieta dotarła na miejsce, było już za późno. Dopadła do leżącego ciała mężczyzny zrozpaczona. Nie mogła go uleczyć ani w żaden inny sposób pomóc. Było za późno. On natomiast przez zrozumienie samotności kobiety i żal spowodowany tym, że nie mógł już nic z tym zrobić, skłoniły umierającego do pozostawienia po sobie ostatnich słów, które stały się impulsem dla niej, aby porzuciła nawyki demona na rzecz wyrzeźbienia dla siebie jaśniejszej ścieżki. Co prawda on sam nie miał bladego pojęcia, jaka była naprawdę. Umarł w nieświadomości, a jego dusza utkwiła już na zawsze w jednym z upiornych drzew.
Kobieta pomogła niedługo później małemu chłopcu, a obecnie opiekuje się zagubionym dzikusem z lasu. Zmieniła się, ale dalej gnębi takiego jednego księcia i za wszelką cenę chce otrzymać jego duszę.
- Ale jakoś jej to nie wychodzi i trwa zdecydowanie za długo. - skończył lalkarz, trzymając w dłoni pacynkę lisa o dziewięciu ogonach. Identyczny pojawił się za jego plecami. Oczywiście był żywy i o wiele większy nawet od normalnego lisa. W dodatku był jakiś wkurzony. Riddle od razu odwrócił się do tej bestii. - Twój synuś opróżnił moją skarbonkę. Wiesz, co to oznacza?
(Vivi~? Bo choć dobro ma moc, by zwyciężyć, jego tryumf zawsze jest ciężko okupiony)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz