Kiedy wśród drzew pojawiło się to dziwne monstrum, Robin prawie przeszedł zawał. Co to takiego było?! Było ogromne i straszne, do tego nie mogło mieć dobrych zamiarów w stosunku do niego. Czerwone kończymy i róg wyglądały, jakby były umazane we krwi. Miał ochotę płakać, ale był zbyt sparaliżowany, by cokolwiek zrobić. Z transu wyrwał go głos Vivi’ego, który nim potrząsnął i kazał uciekać do lasu. Przez chwilę nogi odmówiły posłuszeństwa, ale za drugim razem, kiedy lis pomógł mu wstać, zaczął biec do lasu. Nie odwracał się ani na sekundę, bał się znowu zobaczyć to coś. Z drugiej też strony, jego umysł starał się zrozumieć, o co tu chodzi. Dlaczego nie mógł prowadzić spokojnego życia, jak wcześniej? Czy to zbyt nierealistyczne marzenie, że trzeba mu na każdym kroku pokazywać, że takie nigdy nie będzie? Gdyby nie zgodził się dołączyć do cyrku…
Nagle coś zaczęło w jego głowie krzyczeć. Przebiegł dość spory kawałek, teraz upadł na kolana i złapał się za głowę. Słyszał krzyki i wołania o pomoc, głosy były różne, żadnego nie rozpoznawał. Głowa zaczynała mu pękać, jakby stado wielkich koni przebiegło właśnie przez korytarz, stukając podkowami o kafelki. W końcu chłopiec zatoczył się do przodu, głowa opadła na trawę, a ręce przestały się ruszać. Twarz wyglądała na spokojną, jakby zapadł w sen, gdy z jego otwartych ust wyleciała mała, biała, świecąca kuleczka, która unosiła się do góry. Ciało Robina nie drgnęło, a mała kulka, która była częścią jego duszy, uleciała do góry i będąc na wysokości korony drzew, zaczęła się przeistaczać. Najpierw przybrała formę ciała chłopca. Był cały biały, a całe oczy świeciły się na niebiesko. Po chwili wokół duszy chłopca zaczęła się pojawiać niebieskawa poświata, formująca się w Ducha Lasu. Tatuaże, które świecił na ciele chłopca, teraz znajdowały się na ciele ducha, który zaczął kroczyć w kierunku zagrożenia, jakim był demon.
Duch Lasu był mniejszy o połowę od bestii, która walczyła z lisem, ale to nie przeszkadzało w walce. Należało wykurzyć stąd to diabelskie nasienie, dlatego nie czekając, Duch i Demon ruszyli na siebie, kiedy tylko ich oczy się spotkały. Duch chwytał go swoimi kończynami, które mogły się wydłużać, zaciskały się na ciele Demona, który się szarpał, a potem wbił zęby w ciało wroga. Na szczęście Duch nie posiadał ciała stałego, nie licząc małej kulki we wnętrzu, której nie było widać. Paszcza zamknęła się w powietrzu, a biała istota owinęła się wokół demona. Taczali się na ziemi, łamiąc przy okazji drzewa, których to krzyk słyszał Robin.
Nagle wokół walczących pojawiła się zielona mgła, a bestia pogrążyła się w niej i zniknęła. Biała istota chwilę stała bez ruchu, aż zaczęła przywracać lesie poprzedni stan. Złamane drzewa znikały, a na ich miejscu pojawiały się nowe, ciała martwych zwierząt, które nie zdążyły uciec, zostały zabrane, a wszystko wyglądało tak, jakby się nic nie stało.
Wtedy Duch w jednej chwili zniknął, pozostawiając po sobie tylko świecącą kuleczkę, która migiem wróciła do nieprzytomnego chłopca.
<Vivi? Riddle?>
Mój chłopiec dorasta c;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz