Praktycznie natychmiast podniosłam głowę znad swojego posiłku, kiedy usłyszałam pytanie Ozyrysa. Ile już tu jestem? Szczerze to nawet przestałam liczyć, ale łatwo się mniej więcej zorientować ile czasu minęło, jeśli pamięta się zmianę pór roku.
- Ze trzy miesiące już będzie, może kilka dni więcej. Nie liczę tego, nie służy mi to w niczym, tak sądzę - odpowiedziałam biorąc w ręce kubek, który również wzięłam do swojego posiłku. Obserwowałam otoczenie, być może mając cichą nadzieję, że Tirith znowu się pojawi. Chociaż pewnie nie wpływa to zbyt dobrze na Ozyrysa, a poza tym najwyraźniej ten kot boi się większości ludzi. Nie obawia się tylko tych, których sobie wybierze. A bufet był przepełniony osobami należącymi do trupy cyrkowej, o rozmaitych funkcjach i zawodach. Całkiem dużo było cyrkowców, o wiele mniej pracowników, a przynajmniej tak mi się zdawało. Raczej nie ma żadnej cechy, dzięki której można by było rozróżnić tych ludzi - Jest tutaj, najwyraźniej ciągle za tobą chodzi - dodałam po chwili kiedy zobaczyłam znajome stworzenie na stoliku niedaleko nas. Mimo, że było tu mnóstwo ludzi, mało z nich siadało na miejscach, co pewnie nieco go ośmieliło. Kątem oka zauważyłam również jak na te słowa Ozyrys nieznacznie drgnął i natychmiast odwrócił wzrok w stronę, w którą patrzyłam - Po prostu patrzy i obserwuje, pewnie kiedy wyjdziemy to on zrobi to samo. Ale powracając do tematu, pozwól, że zadam to samo pytanie. Ile już czasu należysz tutaj? - powiedziałam, odwracając prawie całą uwagę chłopaka od Tiritha. Chyba będzie musiał się po prostu przyzwyczaić, że jest coś, co za nim chodzi, a on nawet tego nie widzi. Niestety nie potrafię sobie wyobrazić jakie to mogłoby być uczucie, chociaż była by to miła odmiana.
<Ozyrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz